Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak to z ołowiem było. O nocnym redagowaniu i drukowaniu Nowin

Zbigniew Drzewicki
Maj 1978 rok. Biurowiec zakładów graficznych udekorowany z okazji święta Nowin. Pomieszczenia redakcyjne mieściły się na V, Vi i VII piętrze, a na parterze była redakcja nocna.
Maj 1978 rok. Biurowiec zakładów graficznych udekorowany z okazji święta Nowin. Pomieszczenia redakcyjne mieściły się na V, Vi i VII piętrze, a na parterze była redakcja nocna. Archiwum R-press
Życie w redakcji nocnej zawsze było gorące, choć nie zawsze klawe. Zapach ołowiu i farby drukarskiej towarzyszył nam sześć, a bywało że i siedem dni w tygodniu.

Miało to i rodzinne reperkusje. - Kochasz mnie, czy tę twoją niedzielę? - pytały nas żony. A my, co mieliśmy robić. Musieliśmy kochać obie.

Sąsiadowaliśmy z zecernią gazetową Rzeszowskich Zakładów Graficznych przy Marchlewskiego 19 (dziś Lisa-Kuli; mieści się tu Galeria Graffica). Redakcja nocna zajmowała pomieszczenia na antresoli (dział depeszowy, sportowy, dalekopisy, telefoto, korekta). Od V do VII piętra była redakcja dzienna, w której przygotowywano strony wewnętrzne gazety. Łączność między obiema redakcjami była stała. Najczęściej telefoniczna. - Wpadnijcie na górę, mamy coś dobrego. Dziś bez zagrychy...

Pierwszy czytelnik

Przez lata w redakcji nocnej towarzyszył nam wyjątkowo wrażliwy czytelnik - cenzor, przesiadujący na II piętrze. Mogliśmy zrobić nawet 50 tzw. gorących stron, a gazeta bez jego przyzwolenia wciąż była w pokrzywach. Dopiero cenzorska czerwona pieczątka na tzw. szczotce (stronie) zapalała nam zielone światło. Potem szybko kalander, odlewanie ołowianych płyt, montaż, rotacja... - Panie maszynisto, możemy drukować!

Naród łaknie wieści

Grudzień 1975 r. Na dalekopisach, w dziale depeszowym i drukarni wielkie poruszenie. Linotypiści składają teksty VII Zjazdu PZPR na ośmiu maszynach, tytularze dobierają czcionki, zecerzy w pełnej gotowości przy stalowych ramach.

- Kiedy będą pierwsze strony? - pyta Marysia Nowakowa, szefowa korekty. - Jesteśmy już po drugiej kawie...

Późnym wieczorem zjawia się red. naczelny i dyrektor RZGraf. Potem przyjeżdża ktoś ważny z KW.

- Jak idzie? - pytają i czujnym okiem spozierają dookoła. - Pięć stron zjazdowych prawie gotowych. Powinno być dobrze - prognozuje Franiu Nowak, szef działu depesz i redakcji nocnej.

I było. Pięć minut po północy maszyny rotacyjne (drukujące) jechały na pełnych obrotach. Kolor dobry, tytuły mocne, zdjęcia wyraziste. Przed drukarnią flota samochodów "Ruchu". - No, chłopy, koniec palenia. Naród łaknie wieści ze stolicy...

Gadał Jaruzelski

Oni współtworzyli naszą gazetę

Zecerzy (metrampaże): Władysław Knap, Jan Kruczek, Eugeniusz Krupa, Antoni Ruszel, Krzysztof Pasela, Władysław Nycz, Witold Stanio, Mieczysław Grys, Leszek Kloc.

Linotypiści: Jan Hołubowski, Czesław Staśkiewicz, Jerzy Gawryluk, Jan Bem, Roman Jagielski, Janusz Berkowicz, Danuta Bańka, Barbara Jakubowska, Danuta Kłeczek, Czesława Szwagiel, Bogusława Krupa, Bogusława Solecka, Stanisław Ziomek, Joanna Ziaja, Marek Cenar.

Stereotyperzy: Marian Pałka, Jan Ruszel, Stanisław Dutkiewicz, Stanisław Gromski, Tadeusz Rejus, Tadeusz Mach.

Maszyniści rotacji: Władysław Guzek, Stanisław Cmela, Andrzej Guzek, Jerzy Maciołek.

O godzinie 17, jak co dzień, zabieramy się na depeszach do adiustacji skryptów przyniesionych z dalekopisów. Często mocno brudnych, poplamionych kalką. Robota z długopisem w ręku była nieodzowna, bo serwis informacyjny Polskiej Agencji Prasowej (w tamtych czasach monopolista na wieści z kraju i ze świata) nie miał dużych liter. Czasami i kropek. Robimy skróty, nowe tytuły, bo te proponowane przez PAP były na ogół do bani.

Po godzinie kawa i papieros. A sympatyczny Franio co rusz przynosi nowe doniesienia PAP-u, urywane z tłukących się przez całą dobę dalekopisów. - Gadał Jaruzelski... - rzuca pod nosem.

Mogą polecieć drzazgi

Robię trzecią stronę. Na skryptach z przemówieniem gen. Jaruzelskiego piszę dyspozycje dla drukarzy: składać petitem na 10 cicer; tytuł - kwadratem kursywą na szerokość kolumny.

- Coś ty, kursywą - Gosia Capińska i Staszek Sienkowski, koledzy z depesz, kręcą nosem. - Jutro mogą polecieć drzazgi...

Nie poleciały. Pękł za to pewien stereotyp. Tytuły do przemówień partyjnych, bonzów do tej pory składane były czcionką dużą, ale prostą. Teraz ukazał się tytuł złożony kursywą. Szefowie redakcji to zaakceptowali i... zalecili częstsze stosowanie. Ową kursywę drukarze nazwali "jaruzelką". I tak już zostało. Aż do końca przemówień.

Rozgrywki parami i solo

Tego skryptu składać nie będę - mówi mi Janusz Berkowicz, linotypista. - Wygląda jak kolorowanka. Na skrypcie redakcyjnym ma być tylko 5 procent poprawek. A tu co drugie zdanie pokreślone....

Owszem, z lekturą tego tekstu były kłopoty. To efekt pracy redaktora odpowiedzialnego za bieżące wydanie Nowin. Na wieczornym dyżurze tak kreślił tekst autora, bezkrytycznie opisującego sukcesy prezesa spółdzielni produkcyjnej gdzieś w Bieszczadach, że aż poczerwieniał. Tekst był zatytułowany "Świnie urosły mi jak byki".

- Janusz - próbuję załagodzić sprawę. - Tego skryptu nie ma już kto przepisać na maszynie. - Złóż, trzeba szybko złamać stronę. Po robocie zagramy w kręgle. Dam ci fory. Jeden rzut więcej...

Gdy strony gazety poszły już na kalander, często zajęciem nr 1 stawały się wspomniane kręgle. Tłukliśmy je kamiennymi piłeczkami w kącie zecerni, aż w tynku zrobiła się niezła dziura. Była prawie zawodowa liga - redaktorów i drukarzy. Parami i solo. Dokumentacją zawodów zapisaliśmy parę 100-kartkowych zeszytów. Wygrane też były różne - od postaci stałej i do ciekłej. Zabawy było sporo, zwłaszcza gdy rzucający zamiast w kręgle, walił piłeczką konkurenta w nogi.

Joasiu, szuka cię kalander

[obrazek4]
Maj 1978 rok. Biurowiec zakładów graficznych udekorowany z okazji święta Nowin. Pomieszczenia redakcyjne mieściły się na V, Vi i VII piętrze, a na parterze była redakcja nocna.
(fot. Archiwum R-press)8 marca 1993 roku. Dzień Kobiet. Po południu na zecerni pojawia się Joasia Karp, nasza nowa redaktor techniczna. - Niezła laska - komentują drukarze. - Ciekawe, czy da sobie radę...

Sympatyczna Asia sprawdza strony wewnętrzne Nowin makietowane w redakcji dziennej przez jej starszych kolegów.

- Tu trzeba trochę przyciąć zdjęcie (siatkę) - mówi do Władka Nycza, zecera. - Czy kreski (rysunki) dotarły już z chemigrafii...?

Wśród drukarzy konsternacja. - Kurde, dziewczyna zna się na rzeczy - komentuje Krzysiu Pasela, zecer łamiący pierwszą stronę Nowin. - Wieczorem się okaże - dodaje Witek Stanio, tytularz.

Strony wewnętrzne gotowe. - Pani redaktor - woła do Asi Władek Nycz. - Proszę szybko do pana Kalandra, jest jakiś problem. - Jaki? - pyta przestraszona Joasia. - A który to pan....?

Na zecerni Asia wypytuje napotkanych drukarzy o pana Kalandra. Śmiech już trudno powstrzymać. Ze stereotypii wychodzi zwalisty i dobroduszny pan Marian.

- Jestem Marian Pałka - przedstawia się Joasi i pyta: - Kogo pani szuka? - Pana Kalandra... - Ależ stoi pani przy nim - mówi pan Marian i pokazuje na kupę stojącego żelastwa. - Chwila, to przecież jakaś maszyna - dziwi się nasza młoda koleżanka. - No właśnie... - pan Marian i liczni obserwatorzy rechotali już na całego.

Czysta integracja

Z drukarzami lubiliśmy się. Do tego stopnia, że integracja trwała permanentnie. W różnych miejscach, na różne sposoby i przez cztery pory roku. Najczęściej była to integracja w... czystej postaci, a nie jakieś kolorowe badziewie. Pardon, obok dymka z papierosa bywał i sok grapefruitowy w puszcze, by łagodził krótkie acz gwałtowne cierpienia integrowanego.

- Cierpieć, nie żałować. Bida musi pofolgować - niosło się po korytarzach drukarni i redakcji nocnej.

Nasze drogi się rozeszły

W 1992 r. w redakcji pojawiły się komputery. Była to rewolucja, ale i zapowiedź początku końca tradycyjnego sposobu przygotowywania, składania i drukowania Nowin. Przygnębienie, niepewność, żal u przyjaciół drukarzy były coraz bardziej widoczne. Ale pędzących zmian nie sposób zatrzymać. Czcionki, ramy, linotypy, ołowiane wiersze, matryce, kalander... Te i inne akcesoria jesienią 1996 r. trafiły do lamusa. Sporo mistrzów czarnej sztuki przeszło na emeryturę. Pałeczkę przejęli specjaliści w białych rękawiczkach. Nowiny ożeniły się z offsetem.

- Wspomnień nikt nam nie odbierze - mówi Władek Nycz. - Fajnych wspomnień...

Słownik wyrazów trudnych

Druk typo (wypukły) - Nowiny Rzeszowskie i Nowiny tą techniką były drukowane od 1949 do 1996 r.; obecnie drukujemy się na offsecie (druk płaski); jest jeszcze rotograwiura (druk wklęsły, stosowany np. w albumach).

Linotyp - był jednym z podstawowych urządzeń na wydziale gazetowym. Na nim to linotypista odlewał wiersze zgodnie z napisanym skryptem (tekstem), zaznaczonym formatem (szerokością szpalty), wielkością czcionki, wyróżnieniami (np. kursywa), itp. Klawiatura linotypu przypominała maszynę do pisania. Po naciśnięciu przycisku z zawieszonego u góry magazynu spadała matryca z odpowiednią literką do wierszownika. Potem kolejna, aż powstał cały wyraz, obok drugi i następny. Tak zamknięty w specjalnej klamrze zestaw słów (wiersz) trafiał do wtryskarki. Tu do miedzianych matryc pod ciśnieniem wtłaczany był rozgrzany do 360 st. C stop - ołowiu, cyny i antymonu. Po schłodzeniu wiersz (o wysokości ok. 3 cm) z posadowionymi u góry literkami (czytanymi w lustrze) wylatywał do specjalnej szufelki - prowadnicy. Sytuacja się powtarzała aż do ostatniego słowa dziennikarskiego skryptu. Po zakończonej pracy linotypista wystawiał swoje dzieło na stół. Ustawione równiutko wiersze inny drukarz smarował farbą i na specjalnej maszynie je odbijał (drukował) na papierowym pasku. Pasek wraz ze skryptem trafiał do redakcyjnej korekty. Odlane wiersze - do zecera (metrampaża), który ustawiał je (łamał) w stalowej ramie zgodnie z makietą, dodając tytuł oraz blokując miejsce na zdjęcie lub rysunek. Rama idealnie odpowiadała wielkością kolumnie (stronie) gazety.

Punkt typograficzny - w drukarstwie nie używa się miar metrycznych. Dlaczego? Ponieważ kiedy Jan Gutenberg z Moguncji w XV wieku stworzył pierwszą przemysłową metodę druku w Europie, nie było jeszcze centymetra. Zatem podstawową jednostką stosowaną w poligrafii jest tzw. punkt. Można go jednak zmierzyć - wynosi 0,366 milimetra. Najmniejszym stosowanym w Nowinach oczkiem czcionki wiersza linotypowego był nonparel - 6 pkt., czyli 2,2 mm (składany był nim przede wszystkim sport, "by dużo weszło"). Ponadto był colonel - 7 pkt. (informacje mniej istotne), petit - 8 pkt. (wydarzenia o dużej wadze, np. krzepiące przemówienie przedstawicieli władzy), cicero - 12 pkt. (nadtytuły); rzadziej stosowany był borgis - 9 i garmond - 10 pkt. (wstępy do informacji, komunikaty, itp.).

Tercja, dwumittel, kwadrat - tytuły gazetowe składane były ręcznie. Zecer - tytularz otrzymywał od redaktora tzw. szpigiel, czyli napisany na maszynie tytuł, z zaznaczoną obok wielkością czcionki oraz ilu szpalt gazetowych dotyczy. Po lustracji szpigla tytularz brał odpowiednią literę ze specjalnej kaszty i składał je w wyraz w tzw. wierszowniku, który trzymał w ręku. Po oddzieleniu wyrazu tzw. justunkiem składał następny. Złożony tytuł był moczony gąbką z wodą, by poszczególne litery się nie rozsypały. Potem trafiał na specjalną szuflę, z której zabierał go metrampaż łamiący stronę. Najczęściej stosowane wielkości czcionek tytułowych: cicero - 12 pkt., tercja - 16, półkwadrat - 24, dwumittel - 28, trzy cycera - 36, kwadrat - 48 pkt.

Maszyna korektorska - urządzenie, które odbijało (drukowało) gotową stronę gazety na tzw. potrzeby własne. Po dwie odbitki szły do cenzury, korekty i redaktora - wydawcy.

Kalender - prasa hydrauliczna na zecerni. Na gotową stronę nakładano matrycę, przypominającą sprasowaną tekturę. Po kilku minutach na matrycy była wierna kopia tego, co na stalowej szufli.

Stereotypia - dział, do którego trafiała matryca spod kalandra. Po wysuszeniu, wkładano je do półokrągłej formy i dalej do pieca odlewniczego. Tam pod ciśnieniem wtłaczano gorący stop ołowiu, cyny i antymonu. Na tak odlaną stronę gazety (zawsze musiały być dwie identyczne), po odpowiedniej obróbce, na oznaczone miejsca (podczas łamania) przylepiano zdjęcia (po procesie w chemigrafii zdjęcia były w postaci cienkiej blachy, pokrytej drobniutkimi punktami; ich natężenie odpowiadało barwom oryginału).

Rotacja - zespół maszyn drukujących. Na bębnach zakładano odlane strony całej gazety. Pomiędzy nimi przeciągano papier. Potem rozpoczynał się druk próbny. Maszynista lustrował pierwsze egzemplarze, np. czy farba jest w porządku, a redaktor odpowiedzialny - czy zdjęcia są O.K. i czy nie ma błędów. Gdy takowy błąd został wykryty, zecer swoim sztyletem zniekształcał literki w wierszu bądź tytule. W tym miejscu na stronie gazety po wydrukowaniu ukazywała się mała plamka. - Pewnie coś się przylepiło...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24