Jedni dokarmiają, drudzy mordują

- Ciężko nam dogadać się z zarządcami osiedli, żeby znaleźli jakiekolwiek rozwiązanie psiego i kociego problemu - mówi Jadwiga Wcisło, wiceprezes Rzeszowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt. - Dlatego tak cieszy pomysł administracji Śródmieście.
Przy bloku Pułaskiego 7, w zacisznym miejscu, stoi budka i miseczki na pożywienie.
- Karmimy koty dwa razy dziennie. Tylko 3 dni zajęło nam przyzwyczajenie ich do tego miejsca. To bardzo dobry pomysł. Wreszcie zwierzęta nie wadzą mieszkańcom - mówi pani Danuta. - Wcześniej ktoś, komu zwierzaki przeszkadzały, wytruł 10 kociaków. Mnie, gdy karmiłam zwierzęta, ktoś wylał na głowę miednicę zimnej wody.
Stanisław Szela, zast. kier. administracji osiedla Śródmieście także uważa ten pomysł za trafiony: - Panie opiekujące się kotami dbają, aby to miejsce było czyste, nie walały się resztki pokarmu i brudne naczynia.
Spółdzielnia ustawiła także 3 komplety pojemników: na psie odchody oraz z piaskiem i łopatką.
- Może jak w cywilizowanych miastach i u nas przyjmie się zwyczaj sprzątania po swoich pupilach - dodaje S. Szela. - Na razie jednak właściciele czworonogów wolą zmienić miejsce spacerów.
Bywają jednak osiedla, gdzie zwierzęta traktowane są jak intruzy.
- Dwa tygodnie temu dostaliśmy sygnał od mieszkańców bloków przy ul. Lenartowicza. Zatykając wloty na najwyższych kondygnacjach pracownicy administracji żywcem zakratowali ptaki. Ściągnęliśmy straż pożarną. Udało się uratować kilka gołębi - opowiada J. Wcisło. - Nie jestem wrogiem porządków, wiem jak gołębie brudzą elewację, ale ptaki można było wcześniej przepłoszyć, a nie urządzać rzeź.