Jedziemy na Syberię szukać śladów zesłanych Polaków

- Razem z pracownikami Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa jedzie pan na daleką Syberię szukać śladów Polaków, zesłanych tam przez Sowietów w 1940 r.

- Trzyosobową ekipą wyruszamy na dwutygodniową wyprawę do archangielskiej obłastii, ok. 400 km na północny - zachód od Archangielska. To oficjalna wizyta, o której wie strona rosyjska.

- Czego będziecie szukać?

- Specposiołków, czyli miejsc, gdzie w latach II wojny światowej byli zsyłani Polacy. Trafiały tam także osoby deportowane z Przemyśla i okolic. Nie wiemy dokładnie ile i kto, być może czegoś więcej dowiemy się na miejscu. Tam dostaniemy przewodnika, obeznanego w terenie myśliwego. Objedziemy wiele miejsc, o których wspominali Sybiracy. Chcemy dotrzeć do rejonów, które prawdopodobnie od kilkudziesięciu lat nie odwiedził człowiek. Tzn. od czasu, gdy opuścili je ostatni zesłańcy. Wszystko będziemy dokumentować, fotografować i nanosić na mapy.

- Chyba nie będziecie zbyt mile widzianymi gośćmi?

- Wręcz przeciwnie. Takie wyprawy już się odbywały i były bardzo owocne. W poprzednich latach udało się odnaleźć takie specposiołki, a w nich pozostałości drewnianych baraków, drutów kolczastych, rzeczy zesłańców. A nawet cmentarz z kamiennymi płytami z polskimi nazwiskami i napisami. Tym cmentarzem opiekuje się miejscowa szkoła. Dlaczego? Z wdzięczności dla Polaków. Niedawno członkowie poprzednich ekip zasponsorowali im kabel, dzięki któremu ta placówka mogła się podłączyć do prądu. Trudno w to uwierzyć, ale przez kilkadziesiąt lat pieniędzy na to nie znalazła ani władza radziecka, ani rosyjska.