Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeszcze nie zardzewiałem, zobaczycie starego Adamka

Michał Skiba
Tomasz Adamek przegrał dwie ostatnie walki. Wieczesław Głazkow i Artur Szpilka to ostatni pogromcy "Górala"
Tomasz Adamek przegrał dwie ostatnie walki. Wieczesław Głazkow i Artur Szpilka to ostatni pogromcy "Górala" ANNA KACZMARZ
Nie chcę odchodzić na emeryturę jako przegrany - mówi Tomasz Adamek, który 26 września zmierzy się z Przemysławem Saletą.

Czy Przemysław Saleta jest odpowiednim rywalem do udowodnienia, że Tomasz Adamek może jeszcze być groźny?Zawsze patrzę na moją osobę, nie patrzę na przeciwnika. Mój atut to szybkość, niezależnie, z kim przyjdzie mi się zmierzyć. Jeżeli będę prawdziwym Tomaszem Adamkiem, to wygram z każdym. Wierzę, że takiego Adamka zobaczą kibice. Nawet gdy nie byłem w pełni zdrowy, pokazywałem ogromne serce do walki, wchodziłem do ringu jako wojownik. Kibice zobaczą starego Tomka Adamka.

W walce z Arturem Szpilką tej szybkości brakowało. Skąd u Pana wiara, że ona wróci?Bez szybkości nie ma Tomka Adamka. Dzięki sprytowi, refleksowi i sercu do walki zdobywałem tytuły. W przegranych walkach za każdym razem moje atuty znikały. Powróciłem, bo nie chcę kończyć kariery jako przegrany. Ciężko kończyć przygodę z ringiem przegraną. Ostro trenuję i robię wszystko, by było inaczej.

Jak na pomysł walki z Przemysławem Saletą zareagowała rodzina?Dzieci mówią: Tata, skończ, jesteś już stary, nie powinieneś walczyć. Żona, Ziggy Rozalski, który dba o moje interesy, są tego samego zdania. Ja wiem, że to jeszcze nie czas na emeryturę. Ciężko trenuję, na pewno nie zawiodę nikogo. Od dwóch tygodni jestem w dobrej formie. Mam pewność, że to nie jest jeszcze mój koniec. Jestem ojcem i głową rodziny, nie może 38-letni tata słuchać się nastoletnich córek. Jak na razie to one słuchają się taty. Nie sądzę, bym był wypalony, po dwóch tygodniach treningów czuję się świetnie i nikogo nie zawiodę - rodzina może spać spokojnie.

Jaki jest Pana stosunek do Przemysława Salety? Chyba nie będzie między wami żadnej "złej krwi"Można się obrażać, ale co to da. W ringu pokazujesz swoją klasę. Na to kibice powinni czekać, a nie na pyskówki. Nigdy taki nie byłem, żeby wdawać się w jakąś dziecinadę. I tak już zostanie.

Jakie Pana zdaniem są najmocniejsze strony Przemysława Salety?Zobaczymy w ringu. Tak jak mówiłem, patrzę na siebie. To ja mam być w świetnej dyspozycji. Przemek mnie nie obchodzi.

Czy jest jednak jakaś cecha, za którą by Pan go wyróżnił?Nigdy nie miałem takiego zwyczaju, by wnikliwie obserwować przeciwnika. Mój boks kręci się tylko wokół mojej osoby. Ring wszystko zweryfikuje.
Jakiej walki Pan się spodziewa? Ringowa wojna w stylu Gołota vs. Saleta, czy bardziej Pana listopadowa walka z Arturem Szpilką?Jak będę tym starym Adamkiem, którego chcą kibice, to będzie dobra walka. Jeśli wejdę do ringu bez swojej optymalnej dyspozycji, to znaczy, że Adamek się kończy. Mam świetnie zorganizowany obóz, niczego mi nie brakuje. Takich warunków do trenowania nie miałem dawno, a może nigdy. Jeśli pod koniec września wszystko potwierdzę w ringu, na pewno nie będzie to pożegnanie.

Co Pana zadowoli w walce z Saletą: zwycięstwo na punkty, czy koniecznie musi być to wygrana przed czasem?Musi być styl, mam pokazać swoje atuty. Całą karierę bazowałem na szybkości i będę powtarzał z uporem maniaka, że to zawsze będzie dla mnie najważniejsze. Zawsze wolę zadawać ciosy niż je przyjmować. Nie jestem najmłodszy, przewalczyłem dwadzieścia lat, mówię normalnie, nie jąkam się, nie mam problemów z pamięcią. Nie jest ze mną tak źle. Jak przyjmowałbym dużo ciosów, to moja kariera byłaby krótka. W walce z Saletą muszę być sobą, wtedy wszystko będzie po mojej myśli. Mogę liczyć na wojnę, ale taką, w której to ja uderzam a nie jestem trafiany.

Jak wygląda Pana obóz przygotowawczy i co ze sparingpartne-rami? Przed walką z Arturem Szpilką nie byli oni na wysokim poziomie.Wszystkiego pilnuje Mateusz Borek. Można powiedzieć, że on jest teraz moim prezesem. Organizuje mi cały pobyt w Polsce. Na pewno będę sparował z Mariuszem Wachem, czekam na następne nazwiska. Niech kibice się nie martwią - będę gotowy. Trenuję w górach. Jestem już dwa tygodnie w Łomnicy. Mam tu świetne warunki - siłownia, odnowa biologiczna.

Po dwudziestu latach ciężkich bojów co jeszcze poza szybkością chce Pan pokazać w walce z Przemysławem Saletą?Szybkość, wymiana ciosów - takimi metodami wygrywałem całe swoje życie. Jeżeli tego nie mam, przegrywam. Porażki też trzeba przyjmować z godnością. Pełne osiem tygodni pracujemy na tarczy. O specjalnie przygotowanej taktyce nie może być mowy, w ringu może się zdarzyć wszystko.
Polskie upały przeszkadzają? W Ameryce jest gorzej, tam wilgotność jest dużo większa. Żeby zobaczyć, jak wygląda prawdziwe lato, trzeba się wybrać do Stanów Zjednoczonych.

We wrześniu w pańskim narożniku będzie Roger Bloodworth, miał być też Pana wieloleni trener Andrzej Gmitruk.Od 2009 r. jestem z Rogerem w ringu, praktycznie od początku moich występów w wadze ciężkiej. Z nim zacząłem i z nim skończę moją karierę w królewskiej wadze. Trener Gmitruk na początku bardzo chciał być ze mną w ringu, jak dowiedział się, że będzie również Roger, nagle zrezygnował. Myślał, że będzie pierwszym trenerem, ale to niemożliwe. Nie ma już takiego zdrowia jak dawniej, nie mógłby trzymać tarczy i ze mną trenować. Boks to nie są szachy. Roger po czterech, pięciu rundach tarczowania nawet nie jest zmęczony. Potrzebuję zdrowego trenera. Nie widzę większego sensu zmiany stylu boksowania z amerykańskiego na europejski - jestem już na to za stary. Roger wiele mnie nauczył.

W mediach pojawiły się informacje, że Andrzej Wasilewski chciałby wiosną przyszłego roku zorganizować walkę Tomasz Adamek - Krzysztof "Diablo" Włodarczyk. Dobry pomysł? Z miejsca odmówię, bo Krzyśka znam osobiście. To jest mój przyjaciel, a z przyjaciółmi się nie walczy.

Jak się podoba Panu perspektywa walki Mariusza Wacha z Aleksandrem Powietkinem?Wydaje mi się, że kariera Mariusza stoi trochę w martwym punkcie. Teraz każda oferta tego typu jest dla niego dobra. Boks to jego praca, tak zarabia pieniądze. Żona, dziecko, na to trzeba godnie zarobić.

Krzysztof Głowacki we wspaniałym stylu znokautował Marco Hucka i zdobył tytuł mistrza świata wagi junior ciężkiej. To wspaniała wiadomość dla polskiego boksu.Wielkie gratulacje dla Krzyśka. Po to się uprawia ten sport - dla tytułów. Mam nadzieję, że nie zmarnuje tego sukcesu i będzie się dalej rozwijał. Głowacki to doskonały przykład na to, że trzeba wierzyć w zwycięstwo do samego końca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24