Film to kontynuacja kultowej komedii Stanisława Barei "Miś" z 1980 roku. Filmy Barei, szczególnie "Miś", to kawał polskiego kina, ale obraz Tyma tylko powierzchownie odwołuje się do chwalebnej przeszłości.
Główny problem z "Rysiem" polega na tym, że w osobie Tyma przeważył żywioł satyryka i kabareciarza nad filmowcem. Zadaniem satyryka jest rozbawienie odbiorcy w jak najkrótszym czasie, przyszpilenie go celna puentą. Gdy satyryk jest krótkodystansowcem, filmowiec uprawia długie dystanse, gdyż musi bawić przez ponad 90 minut. Z tym Tymowi (przepraszam za zbitkę dźwięków, ale reżyser lubi gry słowne), idzie już gorzej.
Źle wymieszana sałatka
Scenariusz jakby bez zarzutu. Prezes Ochódzki nagle pojawia się w nowej polskiej kapitalistycznej rzeczywistości, tj. przyjeżdża z podróży zagranicznej, by na końcu akcji zniknąć, salwować się ucieczką. Człowiek znikąd, który wbrew sobie robi nagle karierę posła i kandydata na prezydenta.
Udana rama, ale ze środkiem jest tak jak ze źle wymieszaną i przesoloną sałatką warzywną: jacyś gangsterzy, skorumpowani politycy, głupi policjanci, telewizja przypominająca tę z Torunia, ksiądz mafioso, a na dodatek mniejszość litewska.
Oczywiście celowo się to kupy nie trzyma, ale brakuje w tej robocie lekkości. Improwizacja jest trudną metodą na opowiadanie, w tym przypadku za dużo gadulstwa i wygłupów jak przy wódce.
Wpadki satyryka
Owszem, w filmie nie brakuje świetnych pomysłów. Bawi zaangażowanie niegdysiejszych gwiazd filmowych, Jandy, Tyszkiewicz, i Szapołowskiej do ról sprzątaczek czy Stanisław Tym mówiący z trybuny Sejmu o naprawie Rzeczypospolitej korzystając z bryku, wypracowania szkolnego. Ale też są wyraźne wpadki. Prawem satyryka jest naśmiewać się z tych, którzy się o to proszą, ale nie upoważnia go do naigrywania się z hymnu narodowego.
Komedia żółcią podlana
Niechlujny, pokawałkowany sposób opowiadania Barei w "Misiu" (złośliwi mówią, że inaczej nie umiał), miał oddawać ducha pereelowskiej prowizorki. W przypadku Tyma mamy raczej do czynienia z mozaiką, formułę zaczerpniętą z telewizji i prasy codziennej. Ma się dziać dużo, rozrywkowo, pikantnie, obrazoburczo, i to wszystko przy użyciu grubej, jaskrawej kreski, jakby reżyser pracował dla wydawcy "Faktu".
Tylko z połączenia tych elementów nie wyłania się żaden sens, bo że Polacy, jak każdy naród, wady mają, to żadna odkrywcza myśl. A poza tym Bareja mimo wszystko lubił swoich bohaterów, a Tym jest żółciowy. Jego "Rysiowi" brakuje przyjaznej człowiekowi nuty, która by sprawiła, że chciałoby się go zobaczyć jeszcze raz.
"Ryś", Polska 2007, wyst.: Stanisław Tym, Zofia Merle, Krzysztof Kowalewski, Anna Korcz, Jerzy Turek, Krzysztof Globisz i inni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?