Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Dziukiewicz: Kolping Frac potrzebował świeżości

Waldemar Mazgaj
Kamil Dziukiewicz (z lewej) z najnowszym nabytkiem klubu Robertem Florasem
Kamil Dziukiewicz (z lewej) z najnowszym nabytkiem klubu Robertem Florasem archiwum klubu
- Nadal myślę o medalu, nieważne jakiego koloru - mówi Kamil Dziukiewicz, trener i menedżer pingpongistów Kolpingu Frac Jarosław.

- Przez trzy sezony ekstraligi opieraliście drużynę na zawodnikach zagranicznych, przede wszystkim z Białorusi. Witali Niechwiadowicz i Jewgienij Szczetinin się nie sprawdzili, czy angaż czołowych polskich zawodników to Wasz pomysł na zmianę? - Potrzebowaliśmy odmiany. Postawiliśmy na Polaków, by dać coś nowego kibicom, trochę świeżości. Co do graczy z Białorusi to sprawdzili się obaj, na Jewgieniju dalej opierałbym skład, ale wybrał ofertę bliżej domu, w 5. Bundeslidze, bo od lat mieszka w Niemczech, teraz będzie tam grał. Doskonale go rozumiem, ma dwójkę małych dzieci a przez 4 miesiące w roku był Jarosławiu. Z kolei Witalij obecnie jest na etapie szukania klubu.

- Bartosz Such, Robert Floras i Wang Zeng Yi - z takim składem musicie myśleć o finale?- Nie - dalej myślę o medalu, nieważne jakiego koloru. Wszystkie drużyny się zbroją, o finał będzie bardzo ciężko. Strategia klubu jest taka, żeby nastawić się na rozgrywki indywidualne, wykreować naszej młodzieży idoli.

- Sezon jeszcze trwa, a Wy już macie skład na nowe rozgrywki...- Jako pierwsi otworzyliśmy karty. Nauczony doświadczeniem zacząłem rozmowy wcześnie, jeszcze w grudniu-styczniu i jestem przekonany, że gdybym tak nie zrobił nie byłoby dziś takiego składu, który jest. Jak się nadarzy sytuacja to jeszcze skorzystam, bo chciałbym pozyskać jeszcze młodego zdolnego zawodnika.

- Jesteśmy w trakcie tegorocznego finału superligi, w którym Grudziądz, po wygranej w Grodzisku Mazowieckim 3:2, prowadzi 1-0. Obu finalistom po tym sezonie zabieracie po znaczącym zawodniku. To też coś oznacza?- Na pewno po części. Myślę, że mocniej ucierpiał Grudziądz, bo za Sucha miał do nich przyjść Floras. Więc stracili jakby dwóch zawodników.

- Wiesz już coś o wzmocnieniach innych drużyn? Kto będzie jeszcze walczył o medale?- Siła ligi się nie zmieni - na pewno Grudziądz, Grodzisk Mazowiecki, Bydgoszcz, Toruń i Działdowo. No i oczywiście Bytom. Czyli aż siedem drużyn. W sezonie zasadniczym zagramy 22 mecze, nie będzie podziału na grupy. W play-off zagra czołowa czwórka.

- Jaki trzeba mieć budżet, żeby walczyć o medale w tenisie stołowym? Jaki Wam udało się zgromadzić?- Budżety są różne, ale w tamtym roku najwyższy prawdopodobnie miał Grudziądz - rzędu kilka milionów złotych. My takiego oczywiście nie mamy, prosze wybaczyć ale nie mogę zdradzić tajemnic biznesowych. Powiem tylko, że z czwórki medalistów mieliśmy najmniej.

- Czy w Jarosławiu nadal obowiązuje zasada, że jednego zawodnika opłaca Frac, drugiego Sokołów a trzeciego miasto? - Nie, teraz jest ogólna pula sponsorska, którą odpowiednio dzielimy. Liczymy na dalsze wsparcie wszystkich naszych darczyńców, także tych mniejszych i Urzędu Miasta, który jest jednym z trzech sponsorów strategicznych.

- Kolping jest Parafialnym Klubem Sportowym przy parafii Chrystusa Króla. Waszym prezesem jest ksiądz prałat Andrzej Surowiec. Jak duże jest wsparcie księdza i parafian? - Wiadomo, że ksiądz Andrzej zakładał klub i dzięki jego staraniom udało się to co mamy. Bez niego nawet dziś nie byłoby superligi. Zaś parafianie są naszymi wiernymi kibicami.

- Cała jarosławska trójka to czołowi reprezentanci Polski. Może więc zgrupowania kadry warto organizować w Jarosławiu?- Jest taki pomysł. Rozmawiałem o tym podczas jarosławskiego Grand Prix ze Stefanem Dryszelem, dyrektorem kadry oraz z trenerem Tomaszem Krzeszewskim. Mamy dobrą infrastrukturę, podoba im się San, pobliska Solina. Niedaleko jest też Arłamów. Możemy doskonale promować Podkarpacie.

- Przeciętny kibic sportowy nie widział zapewne meczu tenisa ale zniechęcają go długie mecze. Superliga ma jakieś pomysły by przyciągnąć ludzi na trybuny?- Skróciliśmy już sety o czas na podawanie piłeczek zawodnikom przez dzieci. Wiemy, że oglądanie przez 3-4 godziny meczu jest monotonne, sam nawet przysypiałem podczas finału. Ale prosze tez popatrzeć na zawodników, którzy jadą czasami po tysiąc kilometrów albo więcej, żeby zagrać trzy sety w niecałe pół godziny. W niższych ligach zawsze grają po dwie gry pojedyncze i jeszcze debla, dlatego dla nich ten system jest okej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24