Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapitan Wrona uczył się na Politechnice Rzeszowskiej

Beata Terczyńska
Kapitan Tadeusz Wrona uczył się na Politechnice Rzeszowskiej.
Kapitan Tadeusz Wrona uczył się na Politechnice Rzeszowskiej. Aeroklub Leszno/Facebook
Dotarliśmy do prof. dr hab. inż. Henryka Kopeckiego, pracownika Katedry samolotów i silników lotniczych na Politechnice Rzeszowskiej, który uczył bohaterskiego kapitana Tadeusza Wronę.

- Tadeusz Wrona był w ponad 20-osobowej grupie pierwszego rocznika pilotażu. Momentalnie dało się wyczuć, że ma talent i smykałkę do lotnictwa - mówi nauczyciel.

Prof. Kopecki zapamiętał kapitana Wronę go jako bardzo dobrego studenta.

- Nie chcę mówić rewelacyjnego, bo studia pilotażowe nie były łatwymi i myśmy nie szastali ocenami. Żeby czwórkę lub wyżej zdobyć, student musiał się naprawdę napracować. Jeśli chodzi o umiejętności i naukę, Tadziu był na jednej z czołowych pozycji. Już nie pamiętam, na pierwszym, albo drugim miejscu. Charakteryzował się niesłychanie dokładnym, precyzyjnym wykonaniem wszystkiego, co robił. Projekty, które oddawał były zawsze takie wypieszczone. Godzinami przesiadywał w modelarni - wspomina wychowanka.

We wtorek oglądał relację telewizyjną z lądowania Boeinga 767 na Okęciu. Przyznaje, że patrzył na ten niesamowity lot i oczom nie wierzył, zachwycony precyzją kapitana Tadeusza Wrony.

Twierdzę, choć może zabrzmi to troszkę w moich ustach nazbyt samochwalczo, że to jest jedyny pilot, który tak potrafił mistrzowsko wylądować.

Trudno sobie wyobrazić lepsze, jeżeli ludzie wychodzą z samolotu i są przekonani, ze lądowali na kołach. Nie zrobił najmniejszego błędu, jeśli chodzi o tzw. symetrię lotu. A zlecieć z pasa jest bardzo prosto. Wystarczy, że ma się siłę tarcia nieco inną na lewym, niż na prawym silniku. Wtedy mogłoby być różnie. Ten lot przejdzie do historii światowej.

Pomogła pasja kapitana Wrony do latania na szybowcach?

- Boje się, że ktoś stojący z boku może wywnioskować: lepiej szkolmy na szybowcach, a z tego wyrosną przyzwoici piloci. Tak nie jest. Owszem, te umiejętności przydały mu się dlatego, że szybowiec nie ma silnika i do lądowania podchodzi tylko raz, w związku z czym musi wybrać optymalny kształt tego lądowania - mówi profesor uczący m.in. wytrzymałości konstrukcji lotniczych. - Szybowiec wazy jednak 250 - 300 kilo, a boeing 200 ton. To jest różnica. Jakakolwiek najdrobniejsza pomyłka przy manewrowaniu takiej ogromnej masy mogła pociągnąć duże konsekwencje.

Politechnika już myśli o zaproszeniu 53-letniego kapitana Tadeusz Wrony pochodzącego z Nowej Soli. Może uda się to już w grudniu na uroczystość wręczania nagród rektora dla pracowników i studentów.

Michał Wojas, młody pilot kształcący się na Politechnice Rzeszowskiej zapytany, czy dałby radę jak starszy kolega - absolwent tej samej uczelni śmieje się, że nie wie, choć co najmniej trzy awaryjne lądowania ma już za sobą, kiedy zaszwankowały silniki. Ale na dużo mniejszych maszynach.

- Nie raz zdarzały się pilotom awaryjne lądowania "na brzuchu", także na naszym lotnisku, ale jednak na innej klasy samolotach - mówi pod wrażeniem lądowania kapitana Wrony. - Przy mniejszych, manewrowanie jednak jest inne.

Więcej w czwartkowym papierowym wydaniu Nowin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24