Każdy chce mieć gwiazdę!

Przygotowania do zbrojeń rozpoczęły się zaraz po nowym roku. Teraz, kiedy sezon już się zakończył, rozmowy są finalizowane. Każda drużyna ma na celowniku po kilku kandydatów. Nie każdy jest do wzięcia, bo ma ważny kontrakt lub jest za drogi.

- Będzie dużo zmian. Zanosi się na bardzo ciekawy sezon transferowy. Zainteresowanie zawodnikami jest rekordowe. Każdy z pierwszej szóstki zespołów chce się wzmocnić - nie ukrywa Andrzej Grzyb, menedżer na siatkarskim rynku. - Każdy chce mieć gwiazdę. Największe wzięcie mają przyjmujący. Rzecz w tym, że nie ma na rynku aż tylu dobrych zawodników.

Konkurencją dla polskiego rynku jest superliga Rosji. Czołowe "komandy" mają forsy, jak lodu i przebijają ceny nawet najbogatszych klubów PlusLigi. Rzecz, w tym, że nie wszyscy najlepsi na świecie chcą grać w Rosji, gdzie i zimno i daleko od... klubu do klubu. Ponieważ popyt przewyższa podaż, znów należy się spodziewać, że ceny mogą pójść w górę.

Skra, która po raz siódmy z rzędu zdobyła mistrzostwo Polski potwierdzając, że ma najlepszy zespół w kraju, planuje zmiany, by podtrzymać supremację w PlusLidze i powojować w Lidze Mistrzów. Jak przystało na taki klub, jak Skra, z największym budżetem, przymierzani są do tego dream teamu dwaj - trzej zawodnicy o wielkich nazwiskach. Skra, która zdobyła także Puchar Polski, na przestrzeni ostatnich lat nie wymienia więcej, jak trzech graczy.

Za Skrą stanęły na podium ZAKSA (srebrny medal) i Asseco Resovia (brązowy). Obie drużyny miały większe apetyty. Zainwestowały duże pieniądze, kupiły nowych zawodników i marzyło im się zdetronizowanie Skry. Znacznie bliżej tego celu była drużyna z Kędzierzyna. Klub prezesa Kazimierza Pietrzyka wystąpił w tym sezonie w trzech finałach (Pucharu Polski, CEV i PlusLigi). W półfinale krajowego czempionatu Paweł Zagumny i spółka rozprawili się z Resovią, że Skrą skapitulowali w finale po czterech meczach. Mają medal MP po ośmiu latach przerwy. Wywalczyli także przepustkę do Ligi Mistrzów. - Teraz przed nami budowa drużyny na Ligę Mistrzów - zapowiada szef klubu z Kędzierzyna.

Resovia nie wypełniła żadnego z trzech celów, jakie postawiono przed poważnie i za duże pieniądze zmienioną ekipą. To fakt, że rzeszowski zespół miał ogromnego pecha w najważniejszym momencie rozgrywek, czyli w play-offach, bo przez rundę zasadniczą przeszedł nawet w niezłym stylu. Kontuzje Olega Achrema i Georga Grozera osłabiły drużynę w rywalizacji z Kędzierzynem, ale prawdą jest, że ani Matej Cernić, ani Ryan Millar oraz Michał Baranowicz nie spełnili oczekiwań, choć ten ostatni miał także udane spotkania. Sporo uwag i pretensji kierowano pod adresem trenera Ljubo Travicy. Travica zgodnie z oczekiwaniami stracił już posadę. Teraz czas na zmiany w kadrze zawodniczej. Należy się ich spodziewać na przyjęciu, na środku siatki i przede wszystkim na rozegraniu.

Andrzej Kowal, nowy trener i szefowie klubu nazwiska kandydatów już znają. Z niektórymi są już po słowie. Czy będzie to kadrowa rewolucja? Kowal wprost nie odpowiada na tak postawione pytanie, ale wydaje się, że na małą rewolucję się jednak zanosi. Koncepcja jest gotowa, została przekonsultowana pod względem sportowym i finansowym. Pierwsze nazwiska oficjalnie już w maju. Nowy szkoleniowiec zapowiada, że będzie to team walczaków. I dobrze, bo tego błysku resoviakom brakowało w wielu ważnych meczach.