Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każdy Polak powinien odwiedzić Wilno

Roman Kijanka
FOT. MATEUSZ BARTOSZEWICZ
Wilno, Troki, Kowno, Pani Ostrobramska, cmentarz na Rossie, zamek Wielkiego Księcia Witolda... A wcześniej wymiana pieniędzy w Szypliszkach tuż przy litewskiej granicy.

Warto ruszyć na północ, gdzie czas płynie wolniej dla mieszkańców i dla przyrody. Do kraju, w którym nie wolno używać polskich nazwisk, ale bez kłopotu dogadamy się w ojczystym języku.

W drodze na Litwę odwiedzamy Świętą Górę Grabarka koło Siemiatycz na Podlasiu, zwaną Górą Krzyży. Otaczający małą cerkiew las kilkunastu tysięcy krzyży robi niezwykłe wrażenie. Obok krzyży dużych i ciężkich stoją malutkie, jakby dziecinne. Starsze, spróchniałe, pokryte porostami, opierają się na młodszych. Przeważają prawosławne, ale sporo jest katolickich.

- Właśnie mija 300 lat od pierwszego cudu - opowiada nasz przewodnik Tomasz Nachtman. - Okoliczni mieszkańcy nękani zarazą w 1710 roku przybywali na wzgórze Grabarki. Stawiali krzyże, modlili się, pili wodę ze źródełka wypływającego u podnóża góry. Zaraza ustąpiła. Od tego czasu ludzie szukający pomocy przychodzi tu ze swoim krzyżem. Święta Góra Grabarka przyciąga.

Beata z "Albatrosa"

Wstępujemy do Augustowa. By przejść się brzegiem jeziora Necko, wejść na molo, ale nade wszystko z nadzieją, że uda nam się spotkać Beatę, bohaterkę przeboju sprzed prawie pół wieku, o której do dzisiaj śpiewa się na weselach.

- Piosenka o siedemnastoletniej wtedy Beacie z augustowskiej restauracji "Albatros", powstała w 1965 r. Jej twórca Janusz Laskowski był częstym gościem lokalu i chyba w nim poznał bohaterkę swojego przeboju - opowiada Nachtman. Beaty nie spotykamy. Możemy za to zachwycać się pięknem przyrody, przejeżdżając obok Doliny Rospudy.

Klasztor nad Niemnem

Klasztor Kamedułów w Pożajściu koło Kowna powstał w drugiej połowie XVII w. Wybudowany za astronomiczne na owe czasy pieniądze, jest pomnikiem potęgi rodu Paców. Dzisiaj, otoczony spiętrzonymi wodami Niemna, zachwyca smukłą sylwetką kościoła Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny.

Bogatą i tragiczną historię klasztoru oraz legendy towarzyszące temu miejscu możemy poznać dzięki siostrze Edycie z zakonu św. Kazimierza. Siostra opowiada o pożarach, konfiskatach klasztoru i grabieżach. Barwnie opisuje życie kamedułów, pokazując zachowane domki pustelnicze, w których samotnie mieszkali zakonnicy. Dowiadujemy się, że po II wojnie światowej mieścił się tu dom starców, było archiwum i szpital, a nawet magazyn soli.

- Kościół został ogołocony z miedzianej blachy, zabrano dzwony - opowiada siostra Edyta. - Jeden z nich, zrzucony z wieży, stoczył się po zboczu i wpadł do kowieńskiego zalewu. Leży tam do teraz.
W 1979 r. rozpoczęto w zespole klasztornym prace konserwatorskie. Do dziś odrestaurowano tylko część pomieszczeń, ale i tak choćby tylko dla widoku największego na Litwie zespołu klasztornego, warto było odbyć tę podróż.

Tu poganie czcili Perkuna

Idziemy Aleją Wolności (Laisves aleja) w Kownie. Na końcu długiego, obsadzonego drzewami deptaka, potężna cerkiew. Po obu stronach sklepy, kawiarnie, restauracje, stragany. Kilkadziesiąt osób obserwowanych przez strażnika miejskiego protestuje. Skuci plastikowymi łańcuchami, z postulatami wypisanymi na transparentach, głoszą jakieś hasła. Niestety, dla nas język litewski jest za trudny, a nie ma czasu, by się pytać, bo kawałek dalej kolejna grupa ubrana w ludowe stroje tańczy na chodniku.
Na starym mieście warte obejrzenia zabytki są blisko siebie. Uwagę zwracają strzeliste budynki z cegły.

- Legenda mówi, że tu gdzie stoi ten gotycki dom, była wcześniej pogańska świątynia litewskiego boga Perkuna - opowiada Jolanta, nasza przewodniczka z Wilna, z pochodzenia Polka. - Jego figurka ozdabiała kiedyś szczyt tego domu. W Domu Perkuna, bo taka nazwa przylgnęła do budowli, była m.in. szkoła, do której chodził Adam Mickiewicz.

400-tysięczne Kowno jest najbardziej litewskim miastem na Litwie. Polaków tu niewielu. Miasto oferuje liczne zabytki, nowoczesne centrum, a obok zaniedbane, pamiętające sowieckie czasy dzielnice.

Zamek księcia Witolda

Gdy mieszkańcom Wilna nudził się miejski zgiełk, to zbierali dobytek w troki i jechali w miejsce spokojniejsze, pełne jezior - tak mówi się o Trokach, ważnym w okresie Wielkiego Księstwa Litewskiego ośrodku, położonym niedaleko od Wilna.

Na przełomie XIV i XV książę Kiejstut rozkazał na największej wyspie jeziora Gale (Głowa) wybudować zamek. Miała być to warownia, w której mógłby oprzeć się Krzyżakom. Kiejstut przeniósł do zamku skarb książęcy i w nim zamieszkał. Po zamordowaniu wielkiego księcia zamek był oblegany na przemian przez zwolenników Jagiełły i Witolda. Nie mogąc go zdobyć, bracia stryjeczni w końcu się pogodzili. Wielokrotnie atakowany przez Krzyżaków zamek nigdy nie został zdobyty. Po bitwie pod Grunwaldem zaczął tracić znaczenie, w końcu twierdzę przekształcono w rezydencję.

- Za czasów Witolda pojawili się w Trokach karaimowie - opowiada Nachtman. - Książę sprowadził ich z Sołchatu na Krymie, osiedlił w ówczesnej stolicy i dał przywileje. Powierzył im własne bezpieczeństwo. Jako lud uczciwy i niesprzedajny karaimowie pełnili funkcję osobistej ochrony księcia. Pod koniec XIV w. osiadło tu kilkaset rodzin, które zachowały swoją kulturę i wiarę do dzisiaj.

Tradycyjną potrawą karaimów są kibiny, pieczone pierogi z mięsem, do których podają suktinis, mocny krupnik. Każdy, kto odwiedza Troki, musi skosztować tej tradycyjnej potrawy.

Uwagę zwracają domy potomków książęcej ochrony stojące w pobliżu jeziora, gdzie na wyspie wznosi się zamek Witolda, dobroczyńcy Kirimów. W ścianach od strony zamku mają po trzy okna. Jedno jest przeznaczone dla Boga, drugie dla kniazia Witolda, a dopiero trzecie dla domowników.

Zapłacisz w złotówkach

Stolica Litwy i polskie miasto, takie wrażenie można odnieść spacerując po ulicach Wilna. - Można płacić naszymi - mówi przekupka sprzedająca bursztynowe ozdoby przy cmentarzu na Rossie, mając na myśli złotówki.

Wilno jest miastem Słowackiego, Mickiewicza, Miłosza, Moniuszki. To tu w katedrze spoczywają prochy Barbary Radziwiłłówny, żony Zygmunta Augusta.

Nie sposób opisać Wilna. Trzeba przejść się ulicami. Wejść do kościołów i cerkwi. Posłuchać gwaru ulicy, na której litewski przeplata się z polskim w wydaniu kresowym i ze "współczesną" polszczyzną turystów. Obejrzeć odrestaurowane piękne wnętrza i czekające na remont zniszczone po sowieckich czasach do dziś czekające na remont. Sama starówka to półtora tysiąca zabytkowych obiektów.

Pani Ostrobramska

Jedyna zachowana z dawnych obwarowań miasta to Ostra Brama z obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej, uważanej za drugi po Madonnie z Częstochowy cudowny obraz Polaków. Tłumy pielgrzymów ciągną do bramy zwieńczającej zabytkową ulicę, by wejść po stromych schodach i stanąć przed cudownym obrazem.
Cmentarz na Rossie

Na parking przy cmentarzu przyjeżdżamy około 9. Trudno znaleźć miejsce. Niemal wszystkie rejestracje samochodów polskie. Przed grobem matki Piłsudskiego, w którym spoczywa również serce syna, warta harcerzy. Oparta na kulach starsza kobieta recytuje po polsku wiersze. To miejscowa poetka. Chwilę słuchamy, potem ruszamy na pagórki cmentarza. Idąc alejkami i słuchając opowieści przewodnika, dopada nas refleksja, że nie trzeba ślęczeć nad książkami historycznymi.

Wystarczy tu przyjść, przeczytać napisy na nagrobkach i posłuchać. Dowiemy się wiele o współczesnej historii Polski. Gdy opuszczamy cmentarz, przed grobem Piłsudskiego pełno ludzi. Kapela gra kresowe przeboje, a ułani szykują się do zaciągnięcia warty.

Potomkowie rzymian

Pan młody przenosi świeżo poślubioną żonę przez most, potem przypina na poręczy kłódkę z wygrawerowanymi imionami i datą ślubu. Na koniec wyrzuca klucz do rzeki. Tej kłódki już otworzyć się nie da, tak jak nie da się zerwać małżeńskich więzów. Ten wileński zwyczaj pojawia się już w innych miastach.

Będąc na Litwie warto posmakować regionalnych potraw i kupić panaceum na wszystkie dolegliwości. Nalewka "999" czyli "Treyos Devinerios", a po polsku "Trzy Dziewiątki" zwiera wyciąg z 27 ziół. Dziewięć z nich leczy układ trawienny, następna dziewiątka układ nerwowy, a ostania - krwionośny.

Język litewski jest trudny, ale można porozumieć się po polsku. Większość starszych osób zna rosyjski, a młodsi angielski.

- Litwini uważają się za potomków Rzymian, których zawirowania historii rzuciły daleko od ojczyzny - wyjaśnia przewodnik. - Dlatego - jak tłumaczą - w ich języku spotykamy podobieństwa z łaciną.

4-dniowe wycieczki na Litwę (Góra Grabarka, Augustów, Suwałki, Kowno, Pożajście, Wilno) organizują: Biuro Podróży OST GROMADA w Rzeszowie i Nowiny. Informacje pod numerem tel. 017 86 26 499

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24