Kibice Falubazu mimo zakazu obejrzą mecz żużlowy

Jak czytamy w komunikacie umieszczonym na oficjalnej stronie zielonogórskiego klubu ok. godz. 18 "kibice udadzą się do parku w pobliżu stadionu żużlowego, który najprawdopodobniej będzie nosił imię Lee Richardsona". W ten sposób chcą oddać hołd tragicznie zmarłemu żużlowcowi i poprzeć inicjatywę.

Szkopuł w tym, że imieniem Lee miało być nazwane rondo, a nie park. Okazuje się, chodzi o nowy skate park. To podobno najnowszy pomysł Tadeusza Ferenca. Wbrew temu, co czytamy dalej w oświadczeniu, wiceprezydent Stanisław Sieńko nie zamierza się spotykać się z kibicami, ale jedynie z senatorem i sternikiem zielonogórskiego klubu Robertem Dowhanem oraz europosłem Arturem Zasadą. Po rozmowach w ratuszu wspólnie mają oglądać mecz z PGE Marmą.

Wszystko wskazuje więc na to, że uczczenie pamięci Lee to jedynie przykrywka do tego, żeby kibice z Zielonej Góry, którzy za chuligańskie wybryki podczas derbów z Gorzowem dostali zakaz organizowania grupowych wyjazdów mogli obejrzeć niedzielny mecz z PGE Marmą. Na stadion zamierzają, bowiem wchodzić małymi grupami, czego nie mogą zabronić im organizatorzy spotkania.

Dlaczego zatem klub, który wyjazd promuje na swojej stronie nieoficjalnie przykłada rękę do łamania przepisów?

- My organizujemy tylko wylot do Rzeszowa, a nie wylot na mecz. Niczego nie łamiemy, bo ogromna większość pasażerów do Rzeszowa przyleci odwiedzić rodzinę, zrobić zakupy w nowoczesnej galerii - tłumaczy Marek Jankowski, rzecznik Falubazu.

- Poza tym zakaz nałożyły nie organy państwowe, ale spółka zarządzająca Ekstraligą. Nasz wylot to "puszczenie oka" do tego zakazu - dodaje.

Rzeszowska policja zapewnia, że jeśli na stadion będzie chciała udać się większa grupa kibiców radiowozy będą pilotować samochody na stadion. Funkcjonariusze pojawią się też prawdopodobnie na lotnisku w Jasionce.