Kibice w Łańcucie się doczekali! Domelo Sokół Łańcut wygrał pierwszy mecz w sezonie pokonując Czarnych Słupsk

Początek sobotniego spotkania był dosyć nerwowy w wykonaniu obu ekip – sporo było niecelnych rzutów i niedokładności. Z czasem oba zespoły zaczęły trafiać, ale wciąż nie była to porywająca skuteczność. Walka była dosyć wyrównana, ale pierwsza ćwiartka zakończyła się nieznacznym prowadzeniem gości. Skuteczność z gry jednak mówi sama za siebie – Sokół (20%), Czarni (25%). Sokół trochę przebudził się w II kwarcie – sygnał do ataku dał Corey Sanders, który kilkoma akcjami jeden na jeden pobudził kolegów. Po czterech minutach po trafieniu Szczypińskiego był remis 20:20. Od tego momentu gra zaczęła się układać lepiej dla sokołów, a wyraźnie dobry rytm złapał Sanders. Grzechy nieskuteczności z początku meczu jednak powróciły tuż przed przerwą i Czarni ponownie objęli minimalne prowadzenie.

Po przerwie Sokół zaczął niemrawo, ale rozkręcał się z każdą minutą i gra była na styku. W pewnej chwili jednak goście zaczęli trafiać jak natchnieni za trzy (m. in. Michalak i Kohs) i to znowu dało im kilka punktów przewagi. Przed decydującą odsłoną Czarni mieli cztery punkty przewagi (58:54). Ostatnia ćwiartka nie zaczęła się ciekawie dla gospodarzy, bo znowu skutecznymi "trójkami" popisali się Kohs i Jankowski. Sokoły jednak ponownie się pozbierały i po celnym rzucie za trzy Struskiego było po 64, a potem ruszył Sokół i po raz pierwszy w meczu zbudował sobie kilkupunktową przewagę. Na trzy minuty przed końcem było 75:68 i do końca miejscowi nie dali sobie już wydrzeć wygranej.

Kwarty: 9:13, 21:19, 24:26, 34:16.

Sokół: Sanders 23, Berzins 10, Młynarski 4, Kemp 8, Szczypiński 5 (1x3) oraz Cheese 20 (2x3), Struski 8 (2x3), Faye 10, Nowakowski 0. Trener Marek Łukomski.

Czarni: Caffey 7 (1x3), Griciunas 12, Michalak 18 (2x3), Kohs 19 (5x3), Teague 2 oraz Jankowski 5 (1x3), Wójcik 7 (1x3), Szymkiewicz 4. Trener Mantas Cesnauskis.

Widzów 1200.