Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedyś waliłem w garnki. Teraz walę we własne bębny

Jakub Hap
Bębny „Bobula” nie tylko zawodowo brzmią, ale i przyciągają oko. To małe dzieła sztuki. W owocach pracy rzemieślnika z Nowego Żmigrodu widać warsztat, ale również serce!
Bębny „Bobula” nie tylko zawodowo brzmią, ale i przyciągają oko. To małe dzieła sztuki. W owocach pracy rzemieślnika z Nowego Żmigrodu widać warsztat, ale również serce! Archiwum prywatne
33-letni Konrad Bobula z Nowego Żmigrodu to wielki pasjonat instrumentów perkusyjnych. Jeśli akurat nie szaleje z pałkami w dłoniach, zajmuje się ich budową

Widząc go na scenie, gdy zza sterty bębnów i talerzy z mocą kałasznikowa wybija tłusty rytm metalowego pogo, ciężko przyjąć zaprawdę, że ukończył liceum plastyczne. Kto mógłby przypuszczać, że zalana potem maska rockowego drummera może skrywać artystyczną duszę ze skłonnością do dłubania w drewnie i sięgania po pędzel? Pozory często mylą, czego Konrad Bobula może być najlepszym dowodem.

Chłopak z talentamiZdolności plastyczne przejawiał od dziecka. Pierwsze małe dzieła w postaci niewinnych rysunków czy malunków wyszły spod jego ręki gdy był brzdącem. Lubił sięgać po kartkę papieru i przelewać na nią swoje pomysły lub po prostu odbijać to, co w danej chwili go otaczało lub mocno zapisało się w głowie. Niepospolite wśród rówieśników hobby wciąż trwało w Konradzie, gdy poszedł do szkoły. Jednak z biegiem lat przestało być dla młodego mieszkańca Nowego Żmigrodu największym pożeraczem wolnego czasu - sporą jego część przejęła muzyka. Gdy powoli zbliżał się do końca podstawówki, w podłączanych do walkmana słuchawkach prym zaczęły wieść mocne gitarowe brzmienia - a konkretnie albumy takich kapel jak m.in. Sepultura, Illusion, a przede wszystkich Metallica i Acid Drinkers. Niewiele czasu potrzebował, by zapragnąć być jak Lars Ulrich czy „Ślimak”. Gdy większość jego kolegów marzyło, by pójść śladem gwiazd gitary, on na przekór pokochał perkusję.

- Ta fascynacja opanowała mnie w ósmej klasie. Starając się naśladować idoli, wybijałem rytmy na poduszkach, garnkach. Wtedy perkusja nie była w zasięgu każdego - tłumaczy Konrad.

Niedługo po tym, jak został uczeniem krośnieńskiego „plastyka”, w ręce wpadł mu bęben, który, jak się później okazało, łączył w sobie cechy djembe i konga. Zaczął na nim grać i spodobało się. - To był swego rodzaju mutant, choć w tamtym czasie zupełnie nie znałem się na tego typu instrumentach, w Polsce jeszcze nieco egzotycznych i mało popularnych. Ten egzemplarz był własnością mojego kumpla. Wydawał dość przyjemne brzmienie i stwierdziłem, że można by spróbować zrobić coś podobnego samodzielnie. Zważając na moje zacięcie do różnych czynności manualnych i opanowanie w liceum podstaw pracy z drewnem, podjąłem wyzwanie. Zrobiłem go metodą prób i błędów, wzorując się na instrumencie kolegi. Gdy doszedłem do wniosku, że naciąg jest w nim ze skóry koziej, zacząłem poszukiwania takowej. Zakończyły się sukcesem, podobnie jak w przypadku drewna. Ten pierwszy bęben to była straszna prowizorka, skórę związałem sznurkiem do bielizny, ale jakieś dźwięki wydawał. Grałem na nim przez kilka lat, potem poszedł gdzieś w świat. W sumie szkoda, bo miałby wartość sentymentalną - podkreśla Konrad.

Być jak oniSamodzielne zbudowanie instrumentu dostarczyło mu wielkiej satysfakcji, lecz zanim zdecydował się na powtórkę z rozrywki, musiało upłynąć dobrych kilka lat. Wszystko przez to, że gdzieś w międzyczasie kupił od kolegi perkusję. Był to stary Polmuz - kultowa marka w kręgu polskich bębniarzy (większość zaczynało właśnie na Polmuzie), lecz z dzisiejszego punktu widzenia cechująca się koszmarnym wręcz brzmieniem. - Alternatywy nie było. Trochę te bębny odrestaurowałem i jakoś się grało. Od razu zabrałem się za szlifowanie warsztatu. W tamtych czasach, jeśli nie miało się nauczyciela, a ja nie miałem, robiło się to po prostu grając do muzy z kaset - wielokrotnie je odsłuchując i powtarzając to, co można było wychwycić. Pierwszym kawałkiem, jaki w ten sposób rozpracowałem, był najprawdopodobniej słynny „Enter Sandman” Metalliki. Dokładne wychwycenie wszelkich niuansów z dźwięku audio i jak najdokładniejsze zbliżenie się do oryginału było dużym wyzwaniem, jednak muszę przyznać, że ten sposób nauki niesamowicie rozwija. Dzisiejsze możliwości internetu - mnogość szkółek gry na YouTube, masa ogólnodostępnych nagrań wideo - znacznie ułatwiają naukę. Ale bywa i tak, że jak dostaje się wszystko na tacy, pasja z zapałem szybko gdzieś ulatują. Mnie wiele dało też wałkowanie dwóch VHS-ów z koncertami Metalliki i Sepultury. Na tych filmach, co jakiś czas, było zbliżenie na bębniarza i przydużym skupieniu udawało się co nieco podejrzeć - opowiada Konrad „Bobul” Bobula.

Dwa lata od zakupu bębnów „Polmuz” miał już lepszy sprzęt, jako takie umiejętności i pierwsze doświadczenia w zespołowym graniu. Flashback, w którego składzie byli również m.in. jego późniejsi kompani z formacji Mindfield Karol Pankiewicz oraz Adam Kostrząb, jak również Kuba Leśniak, brał na warsztat głównie utwory z repertuaru Metalliki i Acid Drinkers. Grupa przestała istnieć mając na koncie jeden koncert w Jasielskim Domu Kultury. Później powstał Crosbreed, gdzie obok Kostrząba „Bobulowi” towarzyszył Bogdan Turek. - To była kapela z dużym potencjałem, grunge’owo metalowa. Mocno mnie kręciła, zaczęliśmy robić autorskie numery. Bodzio był dosyć kreatywny, szkoda, że już nie gra... Daliśmy kilka koncertów, chociażby na „balonach” w Krośnie. Zabrakło jednak siły przebicia i po dwóch latach zespół się rozsypał - wspomina Konrad.

Największym projektem, który go pochłonął, był oczywiście Mindfield. Świetny skład, masa koncertów - w tym minitrasy z Acid Drinkers i Comą, występy u boku Frontside, Decapitated, podczas Cieszanów Rock Festiwal, eliminacji do Przystanku Woodstock. Do tego dwa bardzo dobrze odebrane w branży albumy z udziałem znamienitych gości, m.in. Titusa i Rasty. Jednak w lipcu tego roku zespół niespodziewanie zawiesił działalność. Czy jest jeszcze przed nim jakaś przyszłość? Na ten moment ciężko o jakiekolwiek prognozy.

- Wszystko zweryfikuje czas - mówi enigmatycznie „Bobul”.

Z pasji do bębnówSłowo perkusista nie wystarczy, by w pełni ukazać związki, jakie łączą go z bębnami. Konrad nie tylko na nich gra, ale także... zajmuje się ich budową. Pomysł, by rozpoczętej przed laty historii nadać nowy bieg, zaświtał w jego głowie, gdy zaocznie zaczął studiować dziennikarstwo na WSIiZ.

- Pomiędzy zjazdami coś trzeba było robić. To, co wybrałem, w mig stało się pasją. Wiedza o takich bębnach i ich budowie była już powszechnie dostępna i stopniowo mogłem się w tym zakresie doskonalić. Efekty były widoczne w każdym kolejnym instrumencie, a wieść o tym, że jest taki człowiek pod Jasłem, który robi bębny, powoli zaczęła się roznosić - najpierw pocztą pantoflową, potem poprzez stronę internetową i fanpage na FB. Do dziś wykonałem łącznie ok. siedemset bębnów - głównie djembe, dundun i konga. Odzew na to co robię jest duży, bo ludzi, którzy wykonują takie customowe rzeczy, w skali kraju nie ma wielu - mówi K. Bobula. I dodaje, że tworzenie bębnów to pracochłonne zajęcie. Wykonanie jednego zajmuje ponad pół roku - korpus, zanim nałoży się na niego namoczoną skórę, musi swoje odczekać. Inaczej nie zabrzmi.

Praca rzemieślnicza sprawia Konradowi frajdę, jednak 33-latek nie wyobraża sobie, by porzucić granie. Już kombinuje, jak by tu, i z kim, wrócić na scenę. Ona jest jego największym żywiołem. - Dla mnie walenie w bębny to najlepszy sposób na odprężenie. Jedni wolą chodzić na ryby, ja wybieram granie - tłumaczy „Bobul”.

Perkusista nie wyklucza eksperymentów, bo muzyka, jak twierdzi, jest po prostu dobra lub zła - bez względu na gatunek. Ale do popu go nie rwie. Wyrósł z rocka, rockowym pozostanie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24