Kobieta z tatuażem ofiarą brutalnego morderstwa. Nowe fakty

Na początku miesiąca pisaliśmy, że policja apeluje o pomoc w identyfikacji zwłok, które 1 czerwca spacerowicze znaleźli przy brzegu Wisłoka w zaroślach, w okolicach Lisiej Góry w Rzeszowie.

Policjanci, prokurator i lekarz biegły sądowy po wstępnym zbadaniu zwłok w stanie znacznego rozkładu ustalili, że są to szczątki kobiety.

- Ciało było nagie, widoczne były obrażenia twarzy - mówi Paweł Międlar, rzecznik KWP w Rzeszowie.

Znakiem szczególnym był widoczny na lewym ramieniu kobiety tatuaż róży z łodygą. Policja pokazała też zdjęcia dwóch pierścionków i kolczyka, jakie nosiła ofiara.

Sprawa wstrząsnęła mieszkańcami Rzeszowa, którzy snuli różne przypuszczenia, co mogło być przyczyną śmierci.

- Tragedia. Masakra. Ciekawe, czy utopiła się, czy została zamordowana. A jeśli ta druga opcja, to strach samemu tędy chodzić. A już na pewno wieczorem - słychać było wystraszonych mieszkańców.
Inni dziwili się, że właśnie nad zalewem znaleziono zwłoki, w miejscu, gdzie zawsze jest pełno ludzi: rowerzystów, spacerowiczów, rolkowców, rodzin z dziećmi, bo w okolicy jest duży plac zabaw.

- Pierwszym istotnym ustaleniem w śledztwie, które pod nadzorem prokuratury prowadzi wydział dochodzeniowo - śledczy KWP w Rzeszowie, była identyfikacja zmarłej - mówi P. Międlar. - Po prasowych publikacjach dostaliśmy sygnał od znajomego kobiety.

Policjanci ustalili, że zmarła to 47-letnia mieszkanka powiatu strzyżowskiego. Kobieta od kilku lat nie mieszkała u siebie. Pomieszkiwała u znajomych, często przypadkowych. W ostatnim czasie - w Krasnem.

Prowadzący sprawę ustalili, że 47 - latka została zamordowana ok. 2 tygodni wcześniej (między 21 a 24 maja), w innym miejscu, a jej zwłoki zostały przewiezione i porzucone nad zalewem.

- Sprawcy spotkali kobietę w okolicy rzeszowskiego dworca kolejowego. Postanowili wspólnie wypić alkohol. Polonezem jednego ze nich pojechali do Lipia koło Głogowa Małopolskiego. Tam podczas libacji doszło do nieporozumień, potem rękoczynów. Mężczyźni dotkliwie pobili kobietę, bili i kopali ją po twarzy i szyi, w pewnej chwili sięgnęli po lewarek samochodowy. Spalili też dzież kobiety - przedstawia przebieg zdarzeń rzecznik KWP.

Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, niewykluczone, że do kłótni doszło na tle seksualnym.

Zorientowawszy się, że kobieta nie daje znaków życia, postanowili ukryć ciało. Zawieźli je w bagażniku do Rzeszowa, gdzie poprosili o pomoc znajomego, bezdomnego mężczyznę. We trzech pojechali polonezem nad rzekę i tu zostawili ciało.

Potem próbowali zniszczyć samochód, by zatrzeć ślady. W następnych dniach zawieźli poloneza do punktu skupu złomu. Samochód, po demontażu silnika i elementów napędu, został sprasowany.
Policjanci zabezpieczyli go, będzie poddany ekspertyzom.

Prokurator postawił 33 - letniemu Jackowi K., który pomagał ukrywać zwłoki - zarzut poplecznictwa, natomiast 27 - letniemu Łukaszowi P. oraz 26 - letniemu Łukaszowi T. zarzuty zabójstwa.

- Wszyscy podejrzani przyznali się do zarzucanych czynów. Wobec Łukasza P. i Łukasza T. sąd na wniosek prokuratora zastosował w sobotę areszt tymczasowy na okres 3 miesięcy - mówi prokurator Łukasz Harpula, z-ca prokuratora rejonowego dla miasta Rzeszowa. - Mężczyznom z zarzutami o zabójstwo grozi dożywocie.

Jackowi K. grozi natomiast do 5 lat pozbawienia wolności. Na razie został osadzony w zakładzie karnym. Był bowiem poszukiwany przez policję. Jak mówi policja, nie stawiał się, by odbyć zasądzoną karę pozbawienia wolności.

Łukasz P. oraz Łukasz T. byli już wcześniej karni.