Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komu dzwonią

MIECZYSŁAW NYCZEK
Podniszczona pamiątkowa fotografia z 1928 r. Nowo odlany dzwon "Józef" oraz (od lewej) Franciszek Możdżan, ks. Walenty Trela i wójt wsi Miękisz Nowy
Podniszczona pamiątkowa fotografia z 1928 r. Nowo odlany dzwon "Józef" oraz (od lewej) Franciszek Możdżan, ks. Walenty Trela i wójt wsi Miękisz Nowy ARCHIWUM
Piłsudski już za życia miał swój dzwon. Postarał się o to Franciszek Możdżan. Jego wnuczka twierdzi, że był to pierwszy w Polsce taki pomnik Marszałka. - Może być to prawdą - uważa Stanisław Porada, autor "Zarysu dziejów wsi Miękisz Nowy i okolic" - bo znając realia tamtego okresu, stawianie pomników za życia danego człowieka było wyjątkowe.

Miękisz Nowy, powiat Jarosław. 5 mil na północ od Przemyśla, 3,5 na wschód od Jarosławia. Zasanie. Kiepskie gleby, piachy, sapy. Nieźle wychodzi fasola jasiek. Od północy i wschodu wioska otoczona lasami. Przed wojną było tu ze 300 numerów. Większość Rusinów. Dla nich to był Miakisz Nowyj. Teraz wieś ma około 140 numerów. Ponad 600 dusz.
Starzy miękiszowianie do dzisiaj noszą w sercu zadrę. Za rusiński akt sabotażu w 1937. Z wielkiej soboty na wielkanocną niedzielę czyjaś ręka naumyślnie poucinała sznury od kościelnych dzwonów. Gdy bladym świtem szykowano chorągwie i feretrony do rezurekcyjnej procesji i zaczęto kanonadę z karbidu, ktoś zauważył ślady dywersji. Zaraz zakotłowało się przy dzwonnicy.
- Jeden chłop - pamięta Franciszek Malik - wspiął się drugiemu na plecy i hop na murek. Pochwycił końcówki sznura. I dzwony się rozkołysały. Wtenczas z kościoła ruszyła procesja.
Sprawcy wielkanocnej dywersji nie wykryto.

Dziadzio-dobrodziej

Lipiec 1917. Władze austriackie rekwirują miękiszowskim katolikom dwa stare (1617 i 1848) dzwony. Miano je przetopić na armaty. Parafii wypłacono 600 koron odszkodowania. Kwiecień 1924. W wyniku starań ks. Walentego Treli, przy poparciu posła Brunona Gruszki z Radymna, kościół w Miękiszu odzyskuje dwa dzwony (100 i 50 kg), ale nie te same co zabrano. 5 sierpnia 1928 - dzień odpustu Matki Bożej Śnieżnej. Poświęcenie dzwonu (210 kg) odlanego u Braci Felczyńskich w Przemyślu. Kosztował 2484 zł. Nadano mu imię "Józef".
- Dziadzio Możdżan - rozpromienia się jego wnuczka, doktor nauk weterynaryjnych Maria Machajowa z Przemyśla - znał się osobiście z Piłsudskim. Kandydował do Sejmu Galicyjskiego. Wielki patriota. Był na wojnie bolszewickiej. Pragnąc uczcić 10-lecie odzyskania niepodległości i odrodzenia polskiej siły zbrojnej, dziadzio Możdżan - za zgodą Marszałka i księdza Treli - postarał się o ten dzwon. Piłsudski jako ojciec chrzestny miał być osobiście w Miękiszu na poświęceniu, ale coś mu wypadło. Dziadzio całe życie chwalił się tym dzwonem. Sam wyłożył kupę pieniędzy, reszta pochodziła z kwesty. Podobno coś dorzucił Piłsudski.

Po śmierci Marszałka

[obrazek3] - Żadnego pożytku z tych orderów i medali - sarka ppor. Franciszek Malik, żołnierz spod Lenino. (fot. AUTOR)12 maja 1935. Umiera Piłsudski. Miękiszowski dziejopis zanotował: cały tydzień dzwoniły kościelne dzwony. 17 i 18 maja odprawiono msze żałobne. Przyszła prawie cała wieś. - Przed wojną się mówiło - wspomina Malik - że dopóki Piłsudski żyje, to wojny z Niemcami nie będzie. - A jak umrze, to...
10 lutego 1940. NKWD zgarnia z Miękisza 51 Polaków. Jest wśród nich 7 - osobowa rodzina Malików. - Nie doczekaliśmy w domu Wielkanocy - po latach żali się pan Franciszek, rocznik 1924. - Na Sybirze się było: od Omska, 500 kilometrów na północ, Biały Jar. Najpierw w lesie przy drzewie, później kołchoz Czapajewa. W 43. wzięli nas ze starszym bratem do wojska, do dywizji kościuszkowskiej. Mnie dali do łączności, a on przy karabinie maszynowym. Rzucili nas pod Lenino. Po 3 dniach my się wycofali. 160 było w kompanii, zostało się 40. Kazik przepadł. Nie wiadomo gdzie leży. Mnie przerzucili do moździerzy 82 mm. 3 lutego 1945 zostałem ranny pod Złotowem. Szpital w Otwocku. Stąd do cywila.
Z wojny Malik powrócił na ojcowiznę jako kapral. Teraz od prezydenta Kwaśniewskiego dostał podporucznika. Podzwania orderami i medalami. - Kawalerski, Za Lenino - krzyż i medal. Za Warszawę - dwa, polski i ruski, Za Berlin, Zwycięstwa i Wolności, Dla Obronności... I co mi z tego - sarka stary wiarus. - Kiedyś do Przemyśla na uroczystości zapraszali, a teraz najwyżej na zebranie do Laszek. Nie ma już takiego poważania. Tyle zdrowia co ja stracił. Sybir, wojna. Strachu nie było, ino głód. O niczym człowiek nie myślał, tylko żeby raz do syta się najeść. I teraz nie dadzą człowiekowi, żeby godziwie mógł żyć.

Na ostatek

Drżącą ręką wygrzebuje ze szkatułki odcinek renty: 832 zł 91 gr. - Dwie stówki, miesiąc w miesiąc idą na same lekarstwa - macha wachlarzem recept. - Ciśnienie, serce, prostata, katarakta mi zachodzi na oczy.
W styczniu podporucznik Malik napisał list do premiera Millera, prosząc o przyznanie renty inwalidy wojennego. Odpisali bardzo grzecznie: "Uprzejmie informujemy, że merytoryczne rozpatrzenie przedstawionej sprawy nie leży w gestii... Z poważaniem...".
- Tylko "Piłsudski" mnie nie zawiedzie - gorycz przebija z głosu zawiedzionego staruszka - On mi zadzwoni na ostatek. W każdej chwili można klapnąć.
Proboszcz ks. Józef Pietroński tłumaczy, że na pogrzeb dzwoni się 2 razy. - Przed wprowadzeniem ciała do kościoła, jak już widać kondukt i drugi raz, gdy wyprowadza się ciało na cmentarz. Jego zdaniem, "Józef" od pozostałych dzwonów wyróżnia się władczością i silniejszym, pięknym brzmieniem. - Po rosie to głos leci - rozmarza się ksiądz - imiennik dzwonu.
Podporucznik Malik przypomniał sobie, że w sprawie renty wcześniej już pisał do premier Suchockiej. I nic z tego nie wyszło.
- Panie Franciszku - dopytuje się doktor Machajowa - a czy pan pamięta mego dziadzia Możdżana? Czy pan wie, że jak w 1955 roku chowali mego dziadzia na cmentarzu w Maleniskach koło Tywonii, to w Miękiszu ksiądz Trela nakazał bić w dzwony.
- A co bym tam nie miał wiedzieć. Sam wtenczas byłem za dzwonnika. Oj, dzwoniło się nieraz. Najdłuższe dzwonienie jest na rezurekcję. Dawniej, to się dorywali do dzwonienia, a teraz państwo się porobiło z tej młodzieży. Tyle, co ksiądz wygoni ministrantów, to idą dzwonić. W tamtym roku raz pogrzeb był, nie było komu ruszyć dzwonem. Poszedłem na ochotnika. Dosyć trzeba sznurem pociągnąć, żeby w obie strony serce biło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24