Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kopanina

MAREK PĘKALA
Na wysokim wzniesieniu nieopodal czarej szosy, w samym środku Borku Starego, rozciąga się pole porośnięte mieszanką owsa i pszenicy. Kilka dni temu był tu gość z "różdżką", czyli studniarz. Kiedy pręty zaczęły drgać, powiedział: - Tu trzeba, na 10 metrze musi być woda. Wziął 50 złotych, a kopacz Bronek wziął się za robotę.

- W tamtym roku zbudowałem prywatny wodociąg ze źródła na własnym polu - mówi inwestor Janusz Borowiec. - Okazało się, że źródło, jak na potrzeby mojego gospodarstwa nie jest zbyt bogate, chociaż jest na głębokości 14 betonów. Dlatego zdecydowałem się na tę drugą studnię, położoną niżej. Co dwie, to nie jedna...
Piątek, 5 rano. W oznaczonym przez studniarza miejscu - koliste rżysko, jakby jakie UFO usiadło i odleciało. Koromysło, zwane też nie wiadomo dlaczego trójnogiem, bo przecież ma cztery metalowe nogi, już ustawione. - Linka stalowa, na wale po maglu, gruba 12 milimetrów, a tu jest hamulec - instruuje Bronek. Na końcu linki solidny hak.
Kopacz czyni sztychówką z krótkim styliskiem znak krzyża na rżysku i wbija ją w ziemię. - Pierwszy sztych - słychać chrypowate objaśnienie.
Ranek chłodny, wykopana tuleja o średnicy 130 centymetrów ma dopiero z pół metra głębokości, a na czole kopacza - pierwsze krople potu. - Jak będzie na metr - mówi, zapalając papierosa - to odżyję, bo wtedy opieram się plecami i lżej kopać. - Żeby tylko nie trzeba było latać po luśnię - włącza się pomagier Witek. - Co to takiego? - Taki harap... - A co to harap? - dociskam. - Aaaa... Taki łom...
[obrazek2] (fot. MAREK PĘKALA)Bronek kiepuje peta obcasem i wskakuje do okrąglutkiego dołu. W utrzymaniu tej krągłości pomaga mu listewka długości średnicy, co chwilę robi przymiarkę. - Chyba już ze 400 studni wykopałem, pierwszą jak miałem 15-16 lat. Nauczył mnie wujek Franek. - Po co takie zimowe, wysokie buty? - Żeby podeszwa była twarda, jak uderzam w sztychówkę, a potem będzie błoto, to żeby nie chlapało - wyciera czoło. Jego prawa ręka, dociskająca krótkie stylisko, jest w ochronnej rękawicy. - Jak byś zmieniał sobie rękę i nogę, to byłoby łatwiej. - Ale ja inaczej nie umiem, cholera - ociera drugie i trzecie krople potu. - Już pachnie ziemia - zmieniam temat. - Aha, wodą pachnie... - stęka, pakując gliniaste bryły do opuszczonego kubła, choć jeszcze na powierzchni widać jego głowę. Średnio co godzinę powinno przybywać miejsca na jeden beton wysokości 80 centymetrów. Dwaj pomagierzy, kręcąc korbami, wyciągają pierwszy kubeł. - Taki załadowany to chyba ze sto kilo ma - włącza się drugi pomagier Józek. Pod pałąk kubła wkładają rurkę i ciągną ciężar po rżysku, wyrzucają ziemię. W tym czasie Bronek ładuje do drugiego kubła. Kubeł za kubłem. I znowu to samo.
- Przerwa! - słychać z głębokości ponad dwóch metrów i tym razem zamiast ziemi - do kubła ładuje się jedną nogą kopacz, przytrzymuje się linki, pomagierzy kręcą korbami, Bronek ląduje na powierzchni. Koszulka cała mokra. Papieros i kilka łyków piwa.
Kopacz coraz niżej, już prawie trzy metry. Kubeł za kubłem. Nawet z pomagierów leje się. - Idź Józek po beczkę! - krzyczy Bronek z dołu - nalejemy wody, powiemy, że w takim błocie nie da się robić, to dadzą pół litra! - Ty to masz pomysła... - komentuje Józek. - Na nalewkę już my zarobili - z cierpkim uśmieszkiem dodaje Witek.
Kopacz znowu wyskakuje z kubła, a wygląda jakby wylazł z rzeki, sapie. Łyk piwa, papieros. Gada, że przydałaby się nalewka. - Jak smak do picia przyjdzie - prawi Józek w zadumie - to pół stówki tylko furknie...
Zamiast pół stówki furknęło z nieba. Z drobnego deszczyku robi się coraz grubszy. Dobrze, że Arek, syn gospodarza, przyjechał ciągnikiem i zostawił go, jest się gdzie schować - w kabince. W czterech chłopa. - Najgorsze - chrypi Bronek - że najlepsza sztychówka sama nie kopie...
Już południe, dziura ma ze cztery metry głębokości, znak to, że tempo nienajlepsze: półtorej godziny na jeden beton. - Będzie woda? - ziewam. - Będzie, będzie, co ma, k..., nie być?! - irytuje się Bronek. - Tak siknie, że będzie można bimber pędzić - podsumowuje Józek.
Teraz do studni zjeżdża Witek, najmłodszy, z postury i mięśni silny byk. Widać tylko jego zgarbione plecy, słychać zgrzytliwe uderzenia o podłoże pełne drobnych kamieni. Po półgodzinie wynurza się, cały zlany, przysysa się do piwa. - Duszno tam jak cholera - zipie. Zjeżdża Bronek. Łup, lup! Kubeł za kubłem. - O, słyszę, Bronek - dogaduje Józek - że jedziesz na dwa gazy! - Uważaj, żeby cię nie pociągnęli, bo pracujesz bez kasku! - odcina się kopacz. Jakby sam miał kask.
Znowu Witek za Bronka. Ten drugi: - Przydałaby się jakaś zupa... Albo nalewka... Jak nie piję, to słabnę... - rzuca szytchówkę.
Schodzimy do szosy. Pani Henryka, żona gospodarza, woła na obiad. Krupnik, bitki, pyszne. No i nieśmiertelna nalewka za 7 i pół złotego, nieśmiertelnie złoszcząca gospodarza. - Chłopy, do roboty!
Kubeł za kubłem, Witek za Bronkiem, Bronek za Witkiem. - Zszedłbym na dół, ale tenisówki za miękkie - wykręca się wysoki, chudy pomagier Józek, patrząc na stopy. Słońce praży. Już ponad siedem metrów w głąb ziemi, ziemia mokra, ale wody nie ma.
Przerwa, papieroch, piwsko. Kubeł za kubłem. Przerwa. - Najgorsza przygoda? - Bronek drapie się w króciótko ostrzyżoną, mokrą głowę. - Jak spadłem do studni z 12 metrów... Na dole był świder, bo nie mogliśmy się dokopać... Poleciałem prosto na niego, świder aż się zagiął... Cały zadek obdarłem, a jak bolało, taki siniak miałem... Ale woda od razu poleciała!
A tu ni chu, chu. Kubeł za... - Raz w tygodniu to lubię kopać - znowu chrypi Bronek - ale więcej to mi się nie chce...
Już zmierzch, czyli koło 8 wieczorem - po 15 godzinach kopaniny wody jak nie było, tak nie ma.
Wrócili do kopania w poniedziałek. Dokopali się przez pieroński łupek do 10 metrów. Nie poleciała.
No to zasypali dziurę. I zaczęli kopać w innym miejscu.
PS. Imiona zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24