Koszykarz MOSiR-u: Politechnice będzie łatwiej beze mnie

- Tydzień temu odszedł pan z Politechniki Rzeszowskiej i ta od razu wygrała w II pierwszy mecz.
- Nie usłyszy pan ode mnie żadnych narzekań na były klub. Żadnych podtekstów w naszym rozstaniu nie było. Wszystko odbyło się spokojnie, kulturalnie.

Dlaczego odszedłem? Kto by nie skorzystał z oferty z wyższej ligi, z mocnego organizacyjnie klubu. W Rzeszowie szukałem dodatkowej pracy. Teraz mogę się skupić tylko na graniu. A Politechnice kibicuję i nadal mam tam kolegów.

- Jak pan ocenia te kilka miesięcy w Rzeszowie?
- Powiem tak, jest duża szansa, że Politechnice będzie łatwiej beze mnie. Ten zespół trenuje swoją koszykówkę, ja przez lata grałem jednak wyżej i byłem przyzwyczajony do trochę innego basketu.

Mecz w Radomiu pokazał, że bez Glapińskiego Politechnika słabsza nie jest. Kilku zawodników się otworzyło w ataku, jak na przykład Sebastian Biela. Odpowiedzialność za grę, wynik rozłożyła się na więcej osób i jak widać dało to dobry skutek. Życzę chłopakom jak najlepiej.
- W Krośnie u trenera Duszana Radovicia trzeba ostro zasuwać.
- Zgadza się. Dużo i ciężko trenujemy. Po środowym meczu Pucharu Polski, na drugi dzień rano mieliśmy już trening. Twarda, bałkańska szkoła. Wierzę, że przyniesie fajne efekty.

- W MOSiRze raczej nie pan będzie na pierwszym planie. Miejsce na jedynce w pierwszej piątce jest już obsadzone.
- Kamil Łączyński bardzo dobrze gra, ale każdy koszykarz w drużynie jest jak żołnierz, nie zna dnia ani godziny, gdy musi wejść na boisko i pomóc. Na pewno się przydam i pomogę drużynie.

- W sobotę mecz z Polskim Cukrem Toruń. Kto tu jest faworytem?
- Na doszukiwałbym się faworyta, parkiet wszystko weryfikuje. Z drugiej strony gramy u siebie, w pucharze ćwiczyliśmy pewne rzeczy już pod toruński zespół i jesteśmy optymistami. Zapraszam kibiców na mecz.