- Tydzień temu zadzwoniłem do pana, delikatnie mówiąc, mocno nie w porę, bo w dniu ślubu. Jak było?- Sympatycznie, wesoło. Impreza była kameralna, ale nie taka zwyczajna, bo gości wyróżniała średnia wzrostu. Pojawiło się sporo koszykarskiej braci (śmiech).
- Co z podróżą poślubną?- Trzeba ją odłożyć. Tego lata i ja, i żona zmieniamy kluby. Trzeba załatwić trochę spraw, a już 1 sierpnia melduję się na pierwszym treningu w Łańcucie.
- Do żony nie będzie pan miał daleko...- Emilia jest siatkarką i będzie grać w San-Pajdzie Jarosław. To pomogło mi szybko zdecydować się na ofertę Sokoła.
- Swoje znaczenie miały pewnie wspomnienia sprzed 4 lat, kiedy z gracza nieznanego zmienił się pan w Łańcucie w małą rewelację I ligi...- No tak. Wtedy faktycznie trochę wystrzeliłem, pokazałem się w I lidze. To był fajny sezon.
- W kolejnych tak pięknie już nie było...- Było różnie. W ŁKS-ie trener na siłę chciał ze mnie zrobić centra, kazał grać tyłem do kosza. A to nie jest mój żywioł. W Siarce Tarnobrzeg było dobrze, w I lidze zrobiliśmy awans, ale przyplątała się kontuzja i w ekstraklasie nie powojowałem.
Rosa Radom to też wartościowy okres. Mocna, poukładana drużyna. Tam tez pchano mnie w stronę obręczy, ale przynajmniej na treningach uczono mnie zachowań środkowego. Szkoda tylko, że znów przyplątała się kontuzja. Trochę mnie one sponiewierały.
- A jak było w Puszkowie?- Pozytywnie. Emilia grała w Warszawie, więc granie w Zniczu mi pasowało.
- Nigdzie nie błyszczał pan tak, jak w Sokole...- Z różnych powodów, także i takich, że pojawiałem się w drużynach mocniejszych kadrowo, nie mówiąc już o wyższej lidze.
- Mówią, że nic dwa razy się nie zdarza, ale po cichu trener Dariusz Kaszowski i kibice liczą, że zobaczą znów tego dawnego Tomka Pisarczyka.- Oby. W łańcuckiej hali zawsze fajnie się czułem, lubiłem tu przyjeżdżać, kiedy grałem w innych zespołach. Zdrowie dopisuje, postaram się nawiązać do tego pierwszego sezonu w Sokole. Ale nic na siłę. Najważniejszy jest wynik zespołu, a nie moje statystyki.
- Podkarpacie ma dwie drużyny w I lidze i w obu grają Pisarczykowie.- Wojtek też trafił do poukładanego klubu. W poprzednim sezonie MOSiR nieźle namieszał w play offach. Teraz też mierzy wysoko, ale i my mamy swoje ambicje.
Skład wygląda ciekawie, przyszedł Łukasz Pacocha, jest Michał Baran, z którym grałem w Siarce. Celujemy w play off, a gdzieś po głowie chodzi pewnie pierwsza czwórka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?