Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kozień był dla mnie jak ojciec

Cezary Kassak
- Zdzisław Kozień był dobrodusznym, skromnym i niezwykle dowcipnym człowiekiem - wspomina Renata Sowa.
- Zdzisław Kozień był dobrodusznym, skromnym i niezwykle dowcipnym człowiekiem - wspomina Renata Sowa. Bartosz Frydrych
O tym, jak na planie zgubił… protezę i o innych nieznanych historiach z życia swojego wujka, Zdzisława Kozienia, aktora pamiętanego m.in. z roli Zubka w serialu "07 zgłoś się" - opowiada Renata Sowa

Zdzisław Kozień był mężem siostry mojego taty, nie znosił jednak, gdy zwracałam się do niego "wujku". Najczęściej mówiłam więc "Zdzichu" albo "tato". Tak - "tato". On z kolei nieraz nazywał mnie "córuchną". Traktował mnie jak córkę, a ja go - jak ojca. Mój biologiczny tata rzadko miał dla mnie czas, zresztą wcześnie zmarł. Jak było mi źle, to zawsze szłam do Zdzicha, mogłam mu się zwierzyć, wypłakać - snuje swoją opowieść rzeszowianka Renata Sowa.

Pieniądze na sznurkach

Pracę na zawodowej scenie Zdzisław Kozień zaczynał w Rzeszowie. W latach 70. wyjechał do Wrocławia.

- Wiele razy go tam odwiedzałam - wspomina Renata Sowa. - Potwornie ciężko pracował, spał tylko po 2-3 godziny. Był wziętym aktorem teatralnym, do tego dochodziła praca przy filmach.

Grał m.in. w serialu kryminalnym "07 zgłoś się". Rola porucznika Zubka przyniosła ma niebywałą popularność. Któregoś dnia zadzwonili do niego milicjanci i poinformowali, że przyłapali na niecnym uczynku chłopaka, który twierdzi, że nazywa się Kozień i jest "synem Zubka". Aktor, ojciec dwóch synów, podenerwowany udał się na komisariat, a tam - obcy chłopiec, nie żaden syn…

Do Rzeszowa powrócił na początku lat 80. Był z tym miastem mocno związany, wracał jednak nieszczęśliwy, bo akurat zmarła jego żona, ciotka Renaty Sowy - Janina.

- Zdzisiek był w ciężkiej rozpaczy. Nigdy nie zapomnę tego, co wtedy mówił o miłości. Byłam w totalnym szoku, że mężczyzna może aż tak kochać kobietę. To był taki okres, gdy bywało, że spędzałam z nim 24 godziny na dobę - opowiada pani Renata.

Czasem pomagała mu w domu. Raz poprosił ją: zrób mi pranie. Wyprała mu ciuchy, a wraz z nimi - przez nieuwagę - całą… gażę, jaką dostał za grę w filmie "Sezon na bażanty". W dwóch pokojach i w kuchni rozwiesił sznurki i suszył te pieniądze.

Kroplówka jedyna w swoim rodzaju

[obrazek3] Wybitny aktor teatralny i filmowy. Urodził się 4 grudnia 1924 r. w Krakowie. Pracę artystyczną zaczynał podczas okupacji na scenie amatorskiej. Od 1953 r. był związany z Teatrem im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Zagrał m.in. w "Zemście", "Mazepie", "Weselu", "Wojnie i pokoju". W latach 1972-82 z sukcesami występował w teatrach wrocławskich. Następnie wrócił do Rzeszowa. Wystąpił w ponad 50 filmach i serialach, m.in. takich, jak "Rancho Texas" (filmowy debiut), "Człowiek z marmuru", "Szaleństwa panny Ewy", "Big bank", "07 zgłoś się", "Królowa Bona", "Pan na Żuławach". Andrzej Wajda nazwał go "wielkim aktorem budującym rolę z materiału, który tkwi w nim samym, w jego wielkiej osobowości". Zdzisław Kozień zmarł 25 marca 1998 r. w Rzeszowie. (fot. Archiwum)Drugą żonę, Monikę, poznał w rzeszowskim teatrze, w którym pracowała jako koordynatorka. Była "szczebiotką", a on uwielbiał takie kobiety. Sam był niezwykle wesołym człowiekiem, ciągle robił kawały.
Sowa: - Miał wódkę w takim nietypowym pojemniku, przypominającym kroplówkę. Na spotkaniu z kolegami aktorami złapał się za serce i krzyknął "o Jezu!". Jedna aktorka wpadła w histerię: "Zdzichu, matko jedyna, dzwońmy po pogotowie!". Monika wyszła, bo nie mogła wytrzymać ze śmiechu, a on położył się na wersalce i już był "umierający". Poprosił, żebym z kuchni szybko przyniosła "kroplówkę". Podałam mu to "lekarstwo", a on dul, dul, dul… I od razu poczuł się lepiej.

Kiedy indziej odbywały się Rzeszowskie Spotkania Teatralne. Przyjechały różne gwiazdy, wśród których rozeszła się fama, że Kozień ożenił się z młodą kobietą. Tylko nie wszyscy wiedzieli, która to ani jak młoda.

- Rozmawiałam z nim przy portierni, kiedy rzucił hasło: mała, od teraz jesteś moją żoną - relacjonuje Renata Sowa. - To było kino! Tuliłam się do niego, całowałam, głaskałam go po brzuchu. Przyszedł Jerzy Kryszak, a Kozień: "pozwól, to moja żona". "Renata Kozień, miło mi" - przedstawiłam się. Potem pojawił się Artur Barciś - i my znów to samo. Bogdan Ciosek z rzeszowskiego teatru aż wycierał łzy ze śmiechu.

W poszukiwaniu… sztucznej szczęki

Pani Renata ze słyszenia zna historię, jak Kozień w teatrze grał kosmitę.

- Miał na sobie jasnoniebieski kostium, obcisły, szyty na miarę. W jednej ze scen miał przejść nad trumną, w której leżała matka. Kiedy przechodził, rozległo się traaach! - jego kostium się podarł. Zdzisiek najpierw wypowiedział takie jedno słowo na literę "k" - trzeba zresztą przyznać, że często bywał niecenzuralny - po czym dodał: "Kozień się pruje". Na szczęście, stało się to na próbie generalnej. Panie garderobiane pozszywały później ten kostium i mój "tata" zagrał w nim w premierowym przedstawieniu.

Występując w "07 zgłoś się", zaprzyjaźnił się z "Borewiczem" Bronisławem Cieślakiem i asystentem reżysera, Kazimierzem Tarnasem. Później spotkał się z nimi na planie filmu dla dzieci i młodzieży "Złota Mahmudia". W jednej ze scen kręconych w Bułgarii Zdzisław Kozień, kreujący postać rybaka, miał wskoczyć do morza. Istniała możliwość, by odegrali to za niego profesjonalni nurkowie, Kozień jednak wszystko lubił robić sam. Znalazł się więc w wodzie i tam… zgubił sztuczną szczękę.

- Siedziałyśmy sobie z Moniką, gdy zadzwonił telefon. Na linii był Bronisław Cieślak. "Kozień nie ma protezy, nie może grać i cała ekipa stoi" - zakomunikował. Obiecałyśmy, że w ciągu 3 dni spróbujemy załatwić nowe "zęby". Nie było to proste; w końcu pewien technik dentystyczny trochę "na oko" wykonał protezę. Pojechałyśmy do Krakowa, gdzie Cieślak odebrał protezę i miał ją zawieźć do Bułgarii. Przy okazji wzięłyśmy dla Zdzicha sporo żywności, ciuchy. Kiedy już wróciłyśmy do Rzeszowa, zatelefonował Tarnas z informacją, że… proteza się znalazła. Nurkowie ją wyłowili.

Pogromca Gregory Pecka

Nasza rozmówczyni podkreśla, że jej wujek był dobrodusznym, ciepłym człowiekiem. Dużo prawdziwego siebie, tego ciepła, pokazał w roli Zygmunta Starego w serialu historycznym "Królowa Bona".

- Pewnego razu przechodziliśmy ulicą Dąbrowskiego w Rzeszowie. Wystawali tam drobni pijaczkowie. Zaczęli mu się kłaniać. Zdzichu przystanął, pogadał i każdego z nich obdzielił jakąś sumką pieniędzy. Zastrzegł tylko: "wypijcie moje zdrowie". On szanował każdego człowieka, nie gwiazdorzył.

Ceniła w nim to, że potrafi kpić z samego siebie. - Kiedyś usłyszałam jego głos, dobiegający z łazienki: "ty stary ch…, po coś wczoraj tyle pił, jak się teraz pokażesz ludziom?". Zastanawiałam się, co tu jest grane, z kim on rozmawia. A on to mówił do siebie: stał przed lustrem i golił się.

Jak każdy, miał swoje słabostki. Bałaganił, bywał przesądny. Przed premierą nie golił się, nie mył, żeby przedstawienia nie "położyć". W latach 80. odebrał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Długo wzbraniał się przed przyjęciem wyróżnienia, bo uważał, że ci, którzy ten krzyż dostają, wkrótce później odchodzą z tego świata.

Ogromną satysfakcję sprawił mu laur, jaki za rolę w "Skazanym" otrzymał na festiwalu filmowym w San Sebastian (za tę kreację dostał również nagrodę na festiwalu w Gdańsku). Zdystansował samego Gregory Pecka. Pracował wówczas we Wrocławiu, ale o przyznaniu mu tej nagrody dowiedział się, kiedy akurat zajrzał do Rzeszowa.

Kucharz, rzeźbiarz, wielbiciel… zabawek

W Rzeszowie mieszkał najpierw na Grodzisku, potem w bloku przy ul. Dąbrówki.

- W mieszkaniu miał mnóstwo kwiatów - zapamiętała pani Renata. - Wyśmienicie gotował. Na przykład baraninę albo potrawkę z królika. Lubił sobie podjeść, co było o tyle niedobre, że miał podwyższony poziom cukru i powinien był trzymać dietę. W trakcie gotowania podśpiewywał, dokarmiał gołębie. Były oswojone, chodziły po kuchni, a wujek nie pozwalał ich przeganiać.

Rzeźbił piękne drewniane świątki. W wolnym czasie chodził na ryby. Uwielbiał także… zabawki. Ale zabawki oryginalne, sprytnie wykonane. Na przykład… kibelek, z którego wychodził mały chłopczyk i sikał.

W latach 80. odwiedzał w Niemczech młodszego syna Jaśka. Przywiózł stamtąd czapkę ze światełkami, które rozbłyskiwały na wszystkie strony. Wkładał tę czapkę, puszczał muzykę dyskotekową i robił różne wygibasy, bawił się jak dziecko.

Kiedy miał kłopoty z zasypianiem, zdarzało mu się wkładać na uszy walkmana. - Był zachwycony muzyką Jeana Michela Jarre'a. Z literatury lubił np. fantastykę. Mnie się to nie mieściło w głowie, pytałam: dlaczego czytasz taką chałę? Tłumaczył filozoficznie, że to, co dziś jest tylko fantazją, jutro może stać się rzeczywistością.

Telefon do nieba

Kozień kochał życie. Nawet gdy był już po amputacji nogi, gdy ciężko chorował - umiał i chciał o to życie walczyć. I wciąż, zagryzając zęby z bólu, nie przyznając się, że cierpi, potrafił sypać dowcipami, uśmiechać się.

Renata Sowa: - Pamiętam dzień, kiedy odszedł. Wróciłam ze sklepu; moja mama stała przerażona w przedpokoju. Pytałam, co się stało, ale nie powiedziała mi. Włączyłam telewizor - podali wiadomość o jego śmierci. Zadzwoniłam do Moniki i dowiedziałam się, że zmarł o 6 rano na jej rękach (parę dni temu minęła 16. rocznica zgonu artysty - dop. red.). Przeżyłam to strasznie. Spadły na mnie dwa nieszczęścia - kilka dni przed śmiercią Zdzicha straciłam dziecko…

Pani Renata chętnie ogląda filmy z udziałem wujka. Po części wynika to z tego, że bardzo za nim tęskni. Kiedyś z kuchni usłyszała jego głos w telewizorze. Zdawało jej się, że mówi to do niej, że tu jest…

- Niedawno z Jurkiem Lubasem, pracownikiem Teatru im. Wandy Siemaszkowej, nie mogliśmy ustalić aktualnego numeru telefonu do Henia, drugiego syna Zdziska. W końcu Jurek stwierdził: "mam pomysł, zadzwonię do Zdzicha i zapytam go". Rzuciłam mu się na szyję i powiedziałam: kochany jesteś.

Doszliśmy do wniosku, że trzeba w takim razie zdobyć numer telefonu do nieba. Bo Zdzichu na pewno tam właśnie teraz przebywa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24