- Nie zgrywam się na skromnego. Trzeba wiedzieć i umieć we właściwym czasie wstać od stołu i odejść - mówił wczoraj w Rzeszowie świetny ongiś szkoleniowiec.
Pod ścianą
- Trzeci raz nie wchodzi się do tej samej rzeki. Już po raz drugi obejmując reprezentację miałem duże opory. Gdyby nie postawiono mnie "pod ścianą", na pewno bym się nie zgodził. Obecnie nie zgodziłbym się prowadzić reprezentacji, dlatego, że funkcję tę powinni pełnić trenerzy młodego pokolenia. Moje miejsce jest z boku, aby popularyzować piłkę. Szkoleniem powinni zajmować się inni - kontynuował szczególny gość.
Piechniczek, jako piłkarz Ruchu Chorzów grał w Rzeszowie ze Stalą. Jako trener prowadził reprezentację Polski, która na stadionie w Mielcu zremisowała 2-2 z Albanią. Wczoraj przyjechał, aby spotkać się z kibicami. Zanim, z inicjatywy Kazimierza Grenia - szefa rzeszowskiego podokręgu piłkarskiego i radnego miejskiego w restauracji "Czarny Kot" opowiadał o swojej przygodzie z futbolem, spotkał się z Norbertem Mastalerzem, wicemarszałkiem województwa podkarpackiego, Ryszardem Winiarskim, wiceprezydentem miasta oraz z działaczami Podkarpackiego ZPN.
Ambasador Legii
- W Łodzi, czy Krakowie kibice śpiewają "Nie nawidzę Legii". Nie wiem, jakie mają ku temu powody, ale śpiewają. W Rzeszowie absolutnie nie powinni. Jestem dzisiaj ambasadorem Legii wśród was - uśmiechał się "Stary", bo taki ma przydomek Piechniczek. - Otóż w 1965 r. Legia grała w Szczecinie z Pogonią. Jeżeli by wygrała Pogoń, to Stal Rzeszów spadała do II ligi. Przy zwycięstwie Legii Stal się utrzymywała. Wygraliśmy 3-1 i to bez żadnych podtekstów, chociaż trener Kazimierz Trapisz dzwonił do nas przed tym meczem.
- Trenerka, to wspaniała sprawa. Także dlatego, że każdy szkoleniowiec ma swoje metody, swoja drogę, prowadzącą do sukcesu. Bo tych dróg jest wiele. Ja swoją szansę wykorzystałem - kontynuował Piechniczek.
- Zapytany, czy będzie kandydował na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, stwierdził: - Bardziej odpowiednia byłaby dla mnie funkcja szefa wyszkolenia, lub wiceprezesa ds. szkolenia. Broń Boże, nie chciałbym, aby ktoś zrozumiał, to tak, że chcę wysadzić ze stołka mojego przyjaciela Henryka Apostola. Jeżeli chodzi o prezesa, to gotów jestem zawalczyć, jeżeli miałby nim zostać ktos przypadkowy, ktos przyniesiony w teczce - mówił mieszkający w Wiśle Piechniczek. - Na pewno walka o fotel prezesa będzie zażarta. Najlepiej, aby został nim wybitny polityk, mający przebicie w rządzie lub Sejmie.
- Ja z polityki nie jestem dobry. Znam się na piłce. Kiedyś dobrym kandydatem był obecny prezydent Aleksander Kwaśniewski, były minister sporu, człowiek, który znał się na sporcie - dodał gość specjalny. - Szkoda, że kibice nie mogą głosować, bo może ich wybór byłby najtrafniejszy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"