Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kwiatkowski: Medal w Rio jest moim marzeniem

Jacek Żukowski
Michał Kwiatkowski pochodzi z Torunia, od trzech sezonów jeździ w grupie Omega Pharma Quick Step
Michał Kwiatkowski pochodzi z Torunia, od trzech sezonów jeździ w grupie Omega Pharma Quick Step Gazeta Wrocławska
Mistrz świata kolarzy Michał Kwiatkowski opowiada nam o blaskach i cieniach życia zawodowego kolarza

- Ma Pan złoty medal mistrzostw świata, od prezydenta RP dostał Pan Złoty Krzyż Zasługi. Jak Pan się czuje z medalem innego typu?- Czuję się dumny, że polskie kolarstwo zostało w taki sposób docenione. Zasłużyliśmy sobie na to. Chcę podziękować wszystkim kolegom z reprezentacji, wszystkim tym, którzy mnie wspierali. A odbierać medal z rąk prezydenta Bronisława Komorowskiego to ogromny zaszczyt.

- Już się Pan przyzwyczaił do tęczowej koszulki mistrza świata czy jeszcze do końca nie dotarło do Pana, że ma ją Pan?- Wystartowałem w wyścigu Giro Di Lombardia w tej koszulce i zauważyłem, że to zupełnie coś innego, niż gdybym jej nie miał. Do samej koszulki jeszcze się nie przyzwyczaiłem. Nie jest to dla mnie szok, ale to, co teraz dzieje się w moim życiu, jest nowym doświadczeniem.

- Mówi się, że ciężko się jeździ z takim brzemieniem przez cały rok, nie mówiąc już o obronie tytułu mistrzowskiego.- Chyba tak, ale nie mogę zapominać, kim jestem i co lubię robić, czyli jeździć na rowerze. Muszę starać się być jak najlepiej przygotowanym. Godne reprezentowanie tęczowej koszulki to część mojej pracy.

- Podczas wyścigu w Lombardii miał Pan skurcze mięśni, nie ukończył Pan wyścigu... - Można od razu powiedzieć, że to klątwa tęczowej koszulki. Wielu zawodników w tym dniu miało skurcze ze względu na odwodnienie, to było sześć i pół godziny ścigania się, więc to jest naturalne. Gdyby przytrafiły mi się 50 kilometrów przed metą, to może bym zareagował, byłbym w stanie się jeszcze nawodnić, ale 10 kilometrów przed metą człowiek nie może wiele zrobić.

- To była cena za ten osiągnięty kilka dni wcześniej sukces?- Nie, to cena za trudy tego wyścigu. Nie było tak, że jako jedyny odpadłem z peletonu, to już była wąska grupa. Nie zawsze się wygrywa, a nawet częściej się przegrywa.

- Pan będzie się nastawiał w przyszłym sezonie na wyścigi klasyczne czy raczej na jeden z wielkich tourów?- Mam 24 lata, więc mnie takiego pytania nie powinno się zadawać... Chcę się rozwijać całościowo, iść do przodu i znaleźć swoją drogę w kolarstwie, nie należy mnie szufladkować w danej kategorii.

- Ale co będzie dla Pana najważniejsze w 2015 r.?- Chcę robić progres. Będę się starał jeszcze lepiej przygotować. Muszę dokonać analizy tegorocznych startów, co poszło dobrze, co źle. Myśleć, by tych błędów nie popełniać w przyszłym roku.

- Pytanie o najważniejsze cele zadaję po rozmowach z Pana kolegami z kadry. Twierdzą, że Pan jest typowym kolarzem klasycznym i powinien się Pan skupiać na tych wyścigach.- To fajnie, że ludzie dobrze mi życzą i chcieliby pokierować moją karierą. Mam zaufane osoby, które ze mną współpracują, mam drużynę Omegę Pharmę Quick Step, trenera. Im ufam. Słucham wielu osób, ale podążam sprawdzoną drogą. Robię to, co lubię, nie jest dla mnie ważne to, czy to są wielkie góry, wiatr, klasyki, bruk, długie czasówki. Wiem, że znajdę swój złoty środek na przygotowanie się do sezonu i określenie swoich celów.

- Czy jest możliwy Pana start w Giro d'Italia, czy raczej to będzie Tour de France?- Nic nie zostało ustalone. Najpierw będzie analiza tego sezonu, dlatego nie jestem w stanie powiedzieć, gdzie pojadę.

- A chciałby Pan wystąpić w Tour de Pologne? Miał Pan w nim drugie miejsce, ale zwycięstwa brakuje, tak jak brakowało go do tego roku Rafałowi Majce...- Chciałbym stanąć na starcie. Nie chodzi nawet o wygraną, ale o uczestnictwo w narodowym tourze. By pokazać się przed polskimi kibicami na polskich drogach i chociażby z tego powodu chciałbym w nim wystąpić.
- Dlaczego w tym roku start był niemożliwy?- Nie chodzi o moje chęci, muszę czasem nad nie przedłożyć możliwości mojego organizmu. Muszę zobaczyć, co będzie dla mnie najlepsze. Nie po trupach, za wszelką cenę...

- Podpisał Pan nowy kontrakt z Omegą Pharmą?- Nie, mam kontrakt do końca przyszłego roku.

- A inne grupy pytały o Pana?- Trzeba byłoby zapytać mojego menedżera... Dla mnie najlepiej byłoby, gdybym został w dotychczasowej grupie. Jestem w niej od 2012 r., cały czas robię progres, mam przyjaciół i świetnie się w niej czuję.

- Następny sezon minie szybko, a prezes Ryszard Skarul zapowiada medal na igrzyskach w Rio de Janeiro. Czy Pan się czuje wywołany do tablicy w obecności prezydenta?- Od kilku sezonów staram się robić postęp, aby jak najlepiej przygotować się do swoich docelowych startów, uczę się, jak zrobić, by wymarzoną formę mieć właśnie w danym dniu. Chciałbym być w optymalnej formie w Rio, ale skupiam się na tym, by być w niej jutro, skupiam się na tym, co bliskie. Oczywiście mam też odległy cel, bo trzeba mieć marzenia, ale myślę przez pryzmat bycia lepszym kolarzem.

- Jako pierwszy Polak został Pan mistrzem świata w gronie zawodowców. Olimpijskie złoto w Rio też byłoby historycznym osiągnięciem. - Oczywiście, że tak, wszyscy byśmy sobie tego życzyli. To jest w mojej głowie, w moich marzeniach, ale nie zapominam, co dało mi sukces - ciężka praca i to, co robię tu i teraz.

- Wyznaje Pan zasadę Adama Małysza, który zawsze mówił, że interesuje go najbliższy start.- Nie wiedziałem, że miał takie przekonania. On jest takim sportowcem, z którego można brać przykład.

- A jeśli chodzi o kolarstwo, to na kim się Pan wzorował, zanim został Pan mistrzem świata?- Nie miałem żadnego idola, bo człowiek jest tylko człowiekiem, każdy popełnia błędy i trzeba umieć wyciągnąć to, co dobre, od wielu ludzi, a nie być zapatrzonym w jedną osobę.

- Podczas igrzysk będzie Pan miał 26 lat, to wiek idealny dla kolarza?- Trzeba by zapytać kogoś starszego. Staram się, by mój sezon był najlepszy za każdym razem.

- Czy Pana grupa wymyśliła coś ekstrawaganckiego, jak Tinkoff--Saxo, które jedzie do Afryki, by wspinać się na Kilimandżaro?- Nie, odeszliśmy od tego po ubiegłorocznym spotkaniu, obozie integracyjnym na poligonie na Słowacji. Tam spędziliśmy trzy czy cztery dni. To świetny okres, buduje ekipę, ale kosztuje to masę czasu i sił, lepiej to przeznaczyć na wypoczynek. Siedem dni na Kilimandżaro to fajne, ale zobaczymy, jak długo zawodnicy tej ekipy będą odpoczywać po tej wyprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24