Liga "wózkarzy" na koszt klubów?

- Trenujemy raz w tygodniu. Frekwencja jest nawet spora, dziesięciu-dwunastu zawodników, ale nie wiemy, czy w tym roku odbędą się rozgrywki - mówi Jan Cyryl, kapitan 10-krotnego mistrza, aktualnie wicemistrza Polski.

Ministerstwo odmówiło finansowego wsparcia, choć Polski Związek Koszykówki na Wózkach złożył stosowną ofertę. Warszawa tłumaczy swoje stanowisko tym, że Andrzej Olejnik, szef związku nie rozliczył się ze środków wcześniej otrzymanych. Praca prezesa rzeczywiście budzi kontrowersje także w klubach. Stąd m.in. pojawił się pomysł, aby wózkarze przeszli pod skrzydła Polskiego Związku Koszykówki. - Były wstępne przymiarki, ale na razie brak konkretów. PZKosz musi poszukać środków. Jeśli rozgrywki ruszą, to odbędą się tak, jak w ostatnich latach, w formie kilku turniejów - zaznacza Cyrul.

Może się i tak zdarzyć, że wózkarze będą musieli w części, lub w całości sfinansować tegoroczne rozgrywki.

- Robiliśmy wstępne rozeznanie. Są kluby, które na to pójdą, bo przecież szkoda, aby zespoły, które istnieją od dziesiątek lat poszły rozsypkę - mówi kapitan Startu. - Pieniędzy oczywiście nikomu nie zbywa. My, żeby oszczędzić środki na jesień i organizacje turniejów, nie trenujemy już dwa razy w tygodniu.

Wózkarze w Rzeszowie nie są rozpieszczani. Za godzinę treningu płacą 70 złotych. Z Urzędu Miasta otrzymali na ten rok 18 tysięcy (o 3 tysiące więcej, niż w 2013 roku). Budżet uzupełni wsparcie sponsora i wpływ z tak zwanego 1 procenta podatku. - Mamy zaproszenie z Konina na organizowany tam w maju turniej. Walka o medale, jeśli ruszy, to dopiero jesienią - dodał Cyrul.