Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Klima wierzy w Sokoła Łańcut

tryzner
Maciej Klima potrafi widowiskowo zdobyć punkty
Maciej Klima potrafi widowiskowo zdobyć punkty archiwum
Rozmowa z MACIEJEM KLIMĄ, byłym koszykarzem Stali Stalowa Wola, od niedawna nowym zawodnikiem I-ligowego Sokoła Łańcut

- Dotąd przechodził pan zawsze do drużyny z wyższej ligi, albo wyżej notowanej. Powrót do Sokoła wygląda na krok w tył?
- Nie postrzegam tak tego. Nie jest łatwo szybko wybrać odpowiedni klub. Ja swoich decyzji nie żałuję. Kiedy przechodziłem do Stalowej Woli nie spodziewałem się, że zajdę do ekstraklasy. Teraz nie będę już w niej grał, ale to nie tragedia. Najważniejsze, aby w klubie dobrze się czuć i prowadzić szczęśliwe życie.

- A propos, jak tam prywatne sprawy?
- Bardzo dobrze. Niedawno oświadczyłem się, a Ania, moja dziewczyna, powiedziała tak. Daty ślubu jeszcze nie wyznaczyliśmy, ale moje życie jest ułożone i szczęśliwe.

- Czego nauczył się pan w ekstraklasie?
- To była niesamowita przygoda, wielu chwil nigdy nie zapomnę. Grałem przeciwko mistrzom Polski, wielu znakomitym zawodnikom.

- Ciężko było?
- Mało powiedziane, niektórzy koszykarze byli grubo poza moim zasięgiem. Czy te wszystkie lekcje dadzą efekt będzie można ocenić po jakimś czasie.
- Ma pan więcej kilogramów, niż za łańcuckich czasów?
- Nic nie przytyłem. W I lidze, gdy grałem jako czwórka waga przeważnie wystarczała, na wyższym poziomie, gdzie gra jest bardziej fizyczna, było z tym gorzej. A już kiedy trzeba było zagrać jako center nie miałem wiele do powiedzenia.

- Przykład Stali Stalowa Wola pokazuje, że czasem sukces jest źródłem wielkiej katastrofy.
- To nie awans do ekstraklasy zniszczył Stal. Są przecież warunki uczestnictwa w rozgrywkach, tylko należy je egzekwować. Poza tym, jeśli kieruję klubem, dysponuję określoną kwotą, to poruszam się w jej obrębie, nie wchodzę w długi, nawet jeśli miałoby się to odbyć kosztem spadku. Co z tego, że zespół się utrzymał, skoro drużyna przestała istnieć. Nie lepiej zachować kondycję finansową, zamiast w imię wyniku rujnować klub. Od strony organizacyjnej, menedżerskiej Stal tkwiła w amatorce.

- Odzyskał pan zaległe pieniądze?
- Nie i podejrzewam, że trzeba spisać je na straty.
- Kontrakt z Sokołem, to powrót na stare śmieci.
- W Łańcucie czuję się jak w domu, tu wypłynąłem na szersze wody i zrobiłem ważny krok naprzód.

- Miał pan inne oferty tego lata?
- Owszem, w tym jedną z ekstraklasy. Była kusząca, sportowa ambicja pchała mnie w kierunku dalszej gry na tym poziomie, czułem, że stać mnie na więcej. Ostatecznie nic jednak z kontraktu nie wyszło. W tym czasie rozmawiałem już z Sokołem. Miałem i inne sygnały z I ligi, ale uznałem, że jeśli do niej wracać, to tylko do Sokoła. Chyba nigdzie nie byłoby mi tak dobrze, jak w Łańcucie.

- Z Sokoła odeszło paru zawodników, a powyżej dwóch metrów ma tylko pan. Walka na tablicach nie będzie łatwa.
- Mamy Irka Chromicza, Bartka Dubiela. Nie będzie tak źle. Ambicji nam nie braknie, a możliwości zespołu też nie są małe. Nie raz mówi się, że skład Sokoła już nie ten, a drużyna zaskakiwała in plus. Klub ma spore I-ligowe doświadczenie. Czuje, że będziemy groźni i wcale mnie to nie zaskoczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24