Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maja Włoszczowska: Do igrzysk podchodzę bez napinki

Dominik Lutostański
Maja Włoszczowska ma dobre wspomnienia z Rio de Janeiro. - Podczas październikowych zawodów tzw. rekonesansu zajęłam drugie miejsce. Upał był męczący, ale w sierpniu będzie łatwiej - mówi.
Maja Włoszczowska ma dobre wspomnienia z Rio de Janeiro. - Podczas październikowych zawodów tzw. rekonesansu zajęłam drugie miejsce. Upał był męczący, ale w sierpniu będzie łatwiej - mówi. Jarosław Jakubczak
Zawody w Rio są dla mnie priorytetem na ten rok - mówi Maja Włoszczowska, wicemistrzyni olimpijska z Pekinu, zawodniczka Kross Racing Team.

Rok 2015 był dla Pani udany?

Jestem zadowolona z tego, co udało mi się osiągnąć. Miałam dwa cele - igrzyska europejskie w Baku oraz mistrzostwa świata. Z pierwszych zawodów udało mi się przywieźć brązowy medal, natomiast na drugich zabrakło trochę szczęścia. Nie udało się zająć miejsca na podium, choć było blisko. Przytrafił się defekt w prawym bucie i dojechałam na szóstym miejscu. Trochę szkoda. Jednak jestem zadowolona, że na tych najważniejszych zawodach była dyspozycja fizyczna i psychiczna. Cieszy mnie także dobra forma.

Dobre wspomnienia ma Pani także z Rio de Janeiro, na trasie, gdzie w tym roku odbędą s ię igrzyska olimpijskie.

Tak, to prawda. Podczas październikowych zawodów tzw. rekonesansu zajęłam drugie miejsce. Trzeba było trochę męczyć się z upałem, ale w sierpniu będzie łatwiej, bo będzie trochę chłodniej.

Jak wygląda trasa?

Trasa jest naprawdę dobrze przygotowywana. Projektowali ją Brytyjczycy, a oni wiedzą, jak to zrobić. Jest wiele elementów trudnych, ale najważniejsze, że przetestowałam tor i wiem, czego się spodziewać. Mamy też nagrania, więc jest się z czego przygotowywać na treningach i na jakie miejsca zwrócić uwagę. Drugie miejsce, które zajęłam, dało mi też pewną przewagę psychologiczną.

A jak Pani oceni trudność trasy?

Moim zdaniem jest zdradliwa. Niech świadczy o tym fakt, że dwie Amerykanki po jej przejechaniu wyglądały jak bokserki. Jedna z nich miała podbite oko.

Oswoiła się już Pani z myślą, że nie było Pani dane pojechać na igrzyskach w Londynie?

Tak, już dawno. Udało mi się pozbyć tych myśli. Tamten czas był dla mnie bardzo ciężki. Dużo krzyczałam i się denerwowałam. Współczuję mojej współlokatorce, która musiała tego wszystkiego słuchać. Jednak teraz wiem, że tak miało być. Czasem te przykre rzeczy dzieją się z jakiegoś powodu. W 2009 roku upadłam na twarz i nie mogłam wystartować w mistrzostwach świata. Rok później zdobyłam złoty medal. Wiem, że nie można nigdy się poddawać. Cały czas jestem w grze i mam wiele do zdobycia.

Igrzyska olimpijskie są najważniejszym wydarzeniem sezonu?

To jest priorytet na ten rok. To pod nie przygotowujemy treningi. Do sierpniowych zawodów będziemy przygotowywać się w Kolumbii. Igrzyska w Rio de Janeiro to pewien problem logistyczny. Inny klimat, odmienne warunki pogodowe od tych, które panują w Europie, stąd wybór Kolumbii.

Złoty medal na igrzyskach to będzie dla Pani obowiązek?

Nie podchodzę tak do tego. Wiem na co mnie stać, ale moim celem jest po prostu zaliczenie dobrych przejazdów. Nie tworzę żadnej napinki, bo czasem tak bywa, że przez to trudno jest dać z siebie wszystko. Wierzę jednak, że na Rio wszystko będzie dobrze. Najważniejsze, żeby mieć zdrowie i trochę szczęścia. Bo na „Titanicu” byli ludzie zdrowi i bogaci, a wiadomo jak to się skończyło (śmiech).

Jest Pani niezwykle utytułowaną zawodniczką. Spodziewała się Pani w młodości, że zostanie kolarką?

Nigdy nie planowałam zostać zawodowym sportowcem. To wszystko wzięło się z tego, że z rodzicami w weekendy jeździliśmy bardzo dużo na rowerze. Nie było po prostu innych opcji na weekend. Zaczęłam jeździć w małym klubie. Treningi sprawiały mi radość, do tego jeszcze wygrywanie mi się spodobało i tak zostałam zawodową kolarką.

Kolejne medale mogą spowodować brak motywacji. Skąd Pani ją bierze?

Po prostu uwielbiam jeździć na rowerze. Chociaż robi się cały czas to samo, to i tak sprawia mi to ciągle przyjemność. W trakcie niektórych treningów mogę oglądać wspaniałe widoki. Ostatnio w trakcie treningów towarzyszyła mi sarna. To jest coś pięknego, obcować z naturą. Dużo zawdzięczam świętej pamięci trenerowi Markowi Galińskiemu, który nauczył mnie jak czerpać z każdego treningu przyjemność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24