Marcel Wilczek: W Sokole Łańcut czuję się znakomicie

- Dwadzieścia sześć punktów, dziewięć trafionych rzutów na jedenaście, osiem zbiórek zbiórek, trzy przechwyty - dał pan popis w Tychach (Sokół wygrał 76:68 - przyp. red.).
- Rzeczywiście grało mi się bardzo fajnie, zresztą w meczu przeciw Dąbrowie też było nieźle. Koledzy dawali fajne asysty, czasem sam brałem sprawy w swoje ręce i grałem skutecznie jeden na jeden.

- To rekord punktowy Marcela Wilczka w I lidze?
- Na pewno. Kiedyś w Zastalu rzuciłem coś koło 20 punktów.

- Jak pan tłumaczy zwyżkę formy.
- Pojawiłem się w Sokole w trakcie sezonu i potrzeba było czasu na zgranie. Widać jest ono coraz lepsze, skoro udaje mi się zagrać taki mecz. Nie zamierzam jednak na tym poprzestawać.
- Wygrana w Tychach była ósmą Sokoła w obcych halach. Skąd tak znakomity bilans?
- Po porostu wszędzie walczymy, nie bierzemy porażki pod uwagę. Z drugiej strony wcale nie jest tak lekko. W Tychach długo się rozkręcaliśmy i musieliśmy walczyć o swoje do ostatnich minut.

- Ma pan jakieś postawienia, plany na nowy rok?
- Nie myślę, co będzie po sezonie. Koncentruję się na tym, który trwa. Podjąłem dobrą decyzję przychodząc do Sokoła. Znakomicie się czuję w zespole, dobrze mi się mieszka w Łańcucie. Najważniejsze, że dostaję od trenera wiele minut gry. Staram się wykorzystać szansę, wypromować i pomagać drużynie.