Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marma-Hadykówka rozjechała TŻ Start Gniezno do 28!

Anna Janik
fot. K. Łokaj
Trudną lekcję speedway'a dostali wczoraj od rzeszowskich żużlowców podopieczni Leona Kujawskiego. Gospodarze wygrali aż 11 wyścigów, w tym 8 podwójnie. Gościom nie udało się nawet zrobić "wody".

- Cudownie, że w ogóle udało się rozegrać te zawody. Do tego jeszcze z takim wynikiem?! - cieszył się po meczu trener Dariusz Śledź.

Na torze przy Hetmańskiej, na którym wczoraj wyraźnie było "pod koło" z ekipy Startu faktycznie nie radził sobie nikt. Walka o wygraną trwała tylko do biegu 8. Później żużlowcy z Gniezna przegrywali niemal każdy kolejny wyścig, myśląc już tylko o tym, żeby przez rewanżem u siebie "ocalić' jak najwięcej oczek. Najjaśniejszym punktem drużyny przyjezdnych był zdobywca 7 punktów, Matej Ferjan. Znacznie poniżej oczekiwań spisali się natomiast Peter Ljung i Krzysztof Jabłoński.

Za to w Rzeszowie, poza będącym w wyraźnym dołku Dawidem Lampartem, punktowali wszyscy. Płatne komplety zdobyli zachwycający atomowymi startami Rafał Okoniewski i waleczny Lee Richardson. Kibicom bardzo podobała się także jazda Mikaela Maxa, który popisywał się ładnymi atakami na dystansie.

Jedynym problemem gospodarzy były...taśmy. Ten błąd popełnił w swoim pierwszym starcie Dawid Lampart, a w biegu 7. Chris Harris. Brytyjczyk dał się złapać na manewr delikatnego puszczenia sprzęgła przez Krzysztofa Jabłońskiego i wyścig musiał oglądać z parku maszyn.
Nietypowo przebiegała również gonitwa 8. Tuż po tym, jak zawodnicy obu ekip podjechali pod taśmę, okazało się, że awarii uległa jedna z band przy wyjściu z pierwszego łuku. Po kilkuminutowej przerwie bieg wznowiono. W pierwszym łuku było na tyle ciasno, że wypchnięty pod bandę został Dawid Lampart, który upadł na tor. Zawodnik Marmy-Hadykówki miał sporo pretensji do sędziego zawodów, który nie zdecydował się "puścić" biegu w czterech i wykluczył z powtórki rzeszowianina. Osamotniony "Rico", choć nie wyszedł najlepiej ze startu, dał sobie radę z duetem Ferjan-Ljung. Dzięki zaciętym atakom "przy kredzie", a później po zewnętrznej, wywalczył trzy oczka, za co zebrał od widzów gromkie brawa.

Jeszcze więcej emocji było w biegu 11. Początkowo układał się na remis, ale dzięki skutecznemu atakowi Mikaela Maxa na Mateju Ferjanie, którego jeszcze kilkanaście metrów przed metą wyprzedził Richardson, nieoczekiwanie zrobiło się 5:1. Trener gości miał spory problem z obsadzeniem biegów nominowanych, bo jedynym, któremu do tej pory udało się indywidualnie zwyciężyć był Linus Sundstroem. Ostatecznie do walki o honor gości stawili się Ferjan z Doylem w biegu 14 oraz Jabłoński z Ljungiem w 15. Zadanie wykonał tylko Matej Ferjan, który ograł parę Max-Kuciapa. Nie zmieniło to jednak ogromu porażki Startu w Rzeszowie, który ostatecznie przegrał do 28.

Więcej w poniedziałkowym "Stadionie".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24