Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miastowi ludzie gór

NORBERT ZIĘTAL
Nieustraszeni. Pierwszy rajd w skrajnych warunkach był testem dla nowego klubu.
Nieustraszeni. Pierwszy rajd w skrajnych warunkach był testem dla nowego klubu. ARCHIWUM
Pogoda była super, słonecznie i 20 stopni ciepła, jak to na początku kwietnia, dokładnie: 6-ego. Mający się odbyć następnego dnia pierwszy rajd przemyskiego Klubu Górskiego zapowiadał się wspaniale. Tymczasem ranek powitał wiatrem, minusową temperaturą i grubą warstwą śniegu. Ale i tak...

Mieli ruszyć na Panieński Czub, Krępak, Hutę Brzuską, Krzeczkową, Olszany. 17 km. - Katastrofa! pomyślałem zaraz po przebudzeniu - wspomina 30-letni Dariusz Hop, inicjator powołania Klubu Górskiego, obecnie jego prezes. - Cóż, pierwsza wyprawa nie powiedzie się. Trudno. Byle tylko nie był to szybki koniec klubu - pomyślał wtedy. Postanowił jednak przyjść na miejsce porannej zbiórki. Ku zdziwieniu rodziny zaczął się ubierać i przygotowywać ekwipunek. - Żona znacząco pukała się w czoło. W taką pogodę na wiosenny rajd... - młody prezes wyszedł jednak z domu. - Dochodzę do dworca PKS i widzę... dziesięciu podobnych do mnie oszołomów, którzy nie przestraszyli się pogody. Przyciągnęli ze sobą również dwa psy - mówi Hop.
- Gadka była krótka. Idziemy? Idziemy! - opowiada Janusz Motyka, drugi z inicjatorów KG, z 30-letnim doświadczeniem w działalności turystycznej, członek zarządu przemyskiego oddziału PTTK.
Po kilku miesiącach klubowicze twierdzą, że trudno było sobie wyobrazić lepszą pogodę na inauguracyjną imprezę. - Gorzej już być nie mogło. To był najlepszy sprawdzian dla wszystkich uczestników. Zdali na szóstkę. Teraz również chodzimy bez względu na pogodę - wyjaśnia Motyka.

Przemyślanie głodni turystyki

Są w różnych wieku, reprezentują różne zawody. Łączy ich jedno - góry.
Są w różnych wieku, reprezentują różne zawody. Łączy ich jedno - góry. ARCHIWUM

U źródeł Sanu. Od lewej Janusz "Doktor" Motyka i Dariusz "Harnaś" Hop. (fot. ARCHIWUM)Na rozmowę umawiamy się pod kopcem tatarskim, najwyższym wzniesieniiem w Przemyślu. Zimno. Turystycznym zwyczajem ogrzewamy się zacną nalewką. Oczywiście, pitą z jednego, przechodniego kielonka. Atmosfera prawie jak w górskim schronisku.
- Wielu przemyślan w różnym wieku chodziło i chodzi po górach. Jednak indywidualnie lub w małych grupkach, nic o sobie nie wiedząc. Marzyłem, aby to jakoś zorganizować i wspólnie się wybierać się na trasy. Szczęśliwy los złączył mnie z Darkiem, który myślał o tym samym - wspomina Motyka, przez turystów ochrzczony Doktorem. Do prezesa Hopa przylgnęła ksywa Harnaś i tak zostało.
- W lutym daliśmy kilka ogłoszeń w prasie o inauguracyjnym spotkaniu. Liczyliśmy, że może zbierze się 10 osób, wymagane do założenia klubu. Przyszło ponad 50. - wspomina prezes. Oficjalna nazwa to Klub Górski "Karpaty" przy oddziale PTTK w Przemyślu.
- Różny wiek, zawody, status społeczny. To nie ma znaczenia dla kogoś, kto kocha góry. Zdecydowaliśmy, że nie będzie to klub dla alpinistów-wyczynowców. Z tego powodu kilka osób odeszło po pierwszym zebraniu. Ci, którzy zostali, są do dzisiaj - mówi Harnaś.
Kilka razy przeliczają przebyte trasy. Sami nie mogą uwierzyć, że od kwietnia do listopada zorganizowali 12 samodzielnych rajdów i jedną wyprawę. Różnej trudności.

Turysta mówi dzień dobry

[obrazek3] Są w różnych wieku, reprezentują różne zawody. Łączy ich jedno - góry. (fot. ARCHIWUM)- Chcemy nie tylko chodzić po górach, lecz również poznawać polskie ziemie, naszą małą ojczyznę - wyjaśnia prezes. - Nie chce się wierzyć, lecz sporo przemyślan nawet nie wie, jak ciekawe okolice znajdują się zaledwie kilka kilometrów od ich miasta - wyjaśnia prezes Harnaś.
Pierwszy duży rajd zorganizowali do źródeł Sanu i nieistniejącej już wioski Sianki, przedwojennego kurortu turystyki aktywnej. - Praktycznie w pobliże można dojechać nawet samochodem, lecz my wybraliśmy trasę najtrudniejszą z możliwych. Dzięki pozwoleniu naszej Straży Granicznej i ukraińskich służb szliśmy prawie równo po nitce granicy polsko-ukraińskiej. To dla członków naszego klubu był pierwszy poważny test - wspomina Harnaś.
- W górach poznaje się prawdziwe oblicze człowieka. Tutaj osoby egoistyczne, awanturnicze nie mają co szukać. Zginą. Liczy się przyjaźń i wsparcie. Każdy z nas może potrzebować pomocy i każdy powinien być gotowy, aby jej udzielić. Nie ma nic wspanialszego niż stwierdzenie na szczycie góry: - bez ciebie nie dałbym rady tutaj dojść - opowiada Doktor.
- W turystyce, jaką uprawiamy, nie ma znaczenia wiek. Po wejściu na szczyt twarz nastolatka jest tak samo zmęczona i uradowana sukcesem jak oblicze sześćdziesięciolatka - dorzuca Harnaś.
Góry nie lubią ludzi przypadkowych. Powiedzenie "dzień dobry" lub inne pozdrowienie, to wstęp do kanonu górskich turystów. Do innych należy udzielanie wsparcia, życzliwość i poszanowanie dla gór.
- Niedzielny "góral" pójdzie w góry raz, dostanie od nich w kość i już więcej nie rusza się z domu. Prawdziwy turysta już od pierwszego wejrzenia zakochuje się w górach na całe życie - twierdzi prezes.

Powrót na Herburt

Przemyski Klub Górski "Karpaty? zaprasza wszystkich na najbliższe spotkanie, które odbędzie się 8 stycznia 2003 r. o godz. 18, w Domu Wycieczkowym PTTK, przy ul. Waygarta 3 w Przemyślu.. Kontaktować można się również z prezesem Dariuszem Hopem przez tel. kom. 0 503 110 737 lub e-mailem: [email protected].

Trasa do źródeł Sanu była także sprawdzianem przed najważniejszą wyprawą w historii KG, na leżący na Ukrainie masyw Czarnohory, najwyższe pasmo Karpat Wschodnich.
- To była wspaniała przygoda. Niezapomniane przeżycia. Pojechało nas 10 osób. Zdobyliśmy Howerlę (2061 mnpm), najwyższy szczyt Czarnohory, Popa Iwana (2022 mnpm), gdzie zastaliśmy ruiny przedwojennego, polskiego obserwatorium astronomicznego. Najwyższy zamieszkały punkt przedwojennej Polski - mówi prezes Hop.
Czarnohora, popularne miejsce wypraw mieszkańców przedwojennej Polski, to jeden z kierunków działań klubu - powrotu do przedwojennych, przemyskich tradycji turystycznych.
- Pierwsze udane, zorganizowane wyprawy przeprowadzono już pod koniec XIX wieku przez Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół". Zachowały się opisy odległych na ówczesne czasy tras... do Medyki, a "nawet" do Krasiczyna. Kobiety - turystyki podróżowały wtedy jeszcze na furmankach, ale takie właśnie były początki - opowiada Doktor.
Pierwsze postacie przemyskiej turystyki to m.in. Jan Gwalbert Pawlikowski, dr Jan Witkiewicz, Julian Kolankowski. W Przemyślu zawiązano prężnie działające koło Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego.
- Chcemy do tego powrócić - deklaruje prezes Hop.
Ukoronowaniem powrotu do przedwojennych tradycji była niedawna wyprawa do Dobromila i na górę Herburt. Zaledwie kilkanaście kilometrów od Przemyśla, lecz obecnie już po stronie ukraińskiej.
- Wycieczki w to miejsce były bardzo popularne w przedwojennym Przemyślu. Do dziś zachowały się tam okazałe ruiny zamku rodziny Herburtów. Od kilkudziesięciu lat nikt tam nie chodził. To było symboliczne odnowienie tradycji - przekonuje Motyka.
Rajd przemyskiego Klubu Górskiego na Herburt odbył się w 110 rocznicę pierwszej, zorganizowanej wyprawy przemyślan w to miejsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24