Michał Bereś z Izolatora: miałem dzień konia

- Wygrany 7-1 pojedynek z Polonią Przemyśl to szczególny mecz dla ciebie...- Czasem człowiek ma dzień konia. Byłem nie do zajechania, mógłbym jeszcze grać kolejny mecz. To mój pierwszy hat-trick w trzeciej lidze i pierwsza bramka zdobyta głową.

- Właśnie o nią miałem pytać, bo był to gol niespotykany, spoza pola karnego... - Miałem na plecach obrońcę i tak naprawdę jedyne co mogłem zrobić, to próbować przelobować bramkarza, który wyszedł w kierunku piłki. Cieszę się, że tak właśnie wyszło. Dobrze nam teraz idzie mamy nadzieję, że ta passa będzie trwać jak najdłużej.

- To wy graliście tak dobrze, czy Polonia tak słabo?...- Wypełnialiśmy dobrze założenia, które nam trener wyznaczył. Wiedzieliśmy, że jak szybko strzelimy pierwszego gola to pójdzie już gładko.

- Z taką grą jak dziś to możecie myśleć o wyprzedzeniu Resovii i walce w barażach o awans... - Jesteśmy drużyną bez gwiazd, wyrównaną. Żyjemy z dnia na dzień, z meczu na mecz. O tym - o co walczymy - będziemy rozmawiać pod koniec sezonu.
- W trzech meczach - bo przeciwko Resovii nie zagrałeś - zdobyłeś pięć bramek. Niezła średnia, która wskazuje, że król strzelców III ligi może pozostać w Boguchwale... - Było by to spełnienie moich marzeń (śmiech). Mam jednak nieco inne zadania niż Tomek Płonka. Za niego przyszedł "Smoła", czyli Mateusz Wanat i mają grać z Sebkiem Brockim w pionie, dzięki czemu ja i Bartek Karwat mamy mieć więcej miejsca w drodze pod bramkę. Na razie ta taktyka zdaje egzamin.