Mieszkaniec Stalowej Woli terroryzował rodzinę. Trafił za kraty

W piątek Sąd Rejonowy w Stalowej Woli zdecydował, że mężczyzna, który w czwartek w nocy urządził sobie strzelaninę, spędzi w areszcie najbliższe trzy miesiące.

Dopiero w piątek policja ujawniła, że zatrzymała mężczyznę, który strzelał do budki, w której pełniło służbę dwoje pracowników ochrony.

- Kilka minut przed 2 w nocy pracownik ochrony przy ulicy Grabskiego zgłosił, że jakiś mężczyzna zaczął strzelać w pomieszczenie, w którym pełnił służbę z koleżanką - mówi Andrzej Walczyna, rzecznik prasowy stalowowolskiej policji.

Jak się dowiedzieliśmy, kobieta z ochrony powiedziała policjantom, że podejrzewa o strzelanie swojego ojczyma.

Na opisanego przez nią mężczyznę funkcjonariusze natrafili w innej części miasta. Nie miał przy sobie broni, ale okazało się, że ukrył ja w samochodzie. Warto dodać, że był on pijany i prawdopodobnie sam prowadził samochód!

- Broń, którą znaleźli w aucie policjanci, była wykonana samodzielnie przez tego mężczyznę. Wyglądem zbliżona jest do pistoletu. Mężczyzna strzelał z niej, nabojami do karabinka sportowego. Motywy jego działania nie są nam na razie znane - mówi Walczyna.
Mężczyzna w piątek był przesłuchiwany w stalowowolskiej Prokuraturze Rejonowej. Podczas śledztwa i przesłuchania okazało się, że mężczyzna od lat terroryzuje swoją rodzinę.

Ma już zarzut zrobienia bez wymaganego zezwolenia broni palnej, nielegalnego posiadania broni i 130 sztuk amunicji, używania przemocy i grożenia śmiercią, narażenia dwóch osób na niebezpieczeństwo utraty życia, stosowania przemocy wobec funkcjonariuszy (podczas nocnego zatrzymania) oraz znęcania fizycznego i psychicznego nad osobami mieszkającymi z nim w domu.

Mężczyzna przyznaje się tylko do trzech zarzutów. Grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności.