Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkanka Rzeszowa: myślałam, że umieram, a jestem zupełnie zdrowa

Bartosz Gubernat
- Aż trudno opisać jakie katusze przezywałam, gdy zobaczyłam wyniki tych badań – mówi pani Anna.
- Aż trudno opisać jakie katusze przezywałam, gdy zobaczyłam wyniki tych badań – mówi pani Anna. Fot. Krzysztof Kapica
- To były najtrudniejsze chwile w moim życiu. Zaczęłam się już pisać testament - mówi Anna Eicher-Zapart z Rzeszowa. Z wyników badań wynikało, że jest ciężko chora. Okazuje się jednak, że nic jej nie dolega.

Pani Anna z Rzeszowa na profilaktyczne, bezpłatne badania krwi do przychodni Medicor w Rzeszowie zgłosiła się na początku sierpnia. Wyniki miały podpowiedzieć, czy choruje na żółtaczkę typu B lub C. W jej rodzinie zdarzały się nowotwory dlatego nad wizytą w laboratorium długo się nie zastanawiała.

Boże, czy ja umieram?

Wyniki odebrała tydzień później. Ponieważ nie potrafiła ich zinterpretować, skorzystała z encyklopedii medycznej.

- W pierwszej chwili zaniemówiłam. Okazało się, że mam żółtaczkę typu "C". Wyczytałam, że leczenie jest bardzo ciężkie dla organizmu i niezwykle kosztowne, a choroba może prowadzić do szybkiej śmierci. Pomyślałam, że to koniec - mówi drżącym głosem.

Zaczęła już nawet pisać testament i szukać potencjalnych opiekunów dla swoich psów i kotów. Była załamana. Brała leki uspokajające. Za namową męża umówiła się jednak na wizytę do swojego lekarza rodzinnego.

Cudowne ozdrowienie

- Pani doktor stwierdziła, że to niemożliwe żebym była chora. Wysłała mnie na powtórny test. Wykonałam go dwukrotnie, w innych laboratoriach - mówi pani Anna.

Wyniki nowych testów jednoznacznie wskazały, że nic jej nie dolega.

- Pojechałam więc na skargę do Medicoru. Kierowniczka laboratorium w ramach rekompensaty zaproponowała mi... badanie wątroby. Za badania wykonane w innych przychodniach pieniędzy mi nie zwrócono - żali się Czytelniczka.

Ten wynik to nie wyrok

Wczoraj zadzwoniliśmy do Tadeusza Mazurka, dyrektora przychodni Medicor.

- Skąd taka pomyłka?

- To nie pomyłka. Informowaliśmy, że jeśli ktoś z badanych będzie miał wynik dodatni, powinien zgłosić się do nas na kolejny test. Badanie przesiewowe nie przesądza bowiem o zakażeniu. Dopiero badanie genetyczne może to potwierdzić - mówi doktor Mazurek.

- Ale pani Anna zarzeka się, że nie została o tym poinformowana, ani przed ani po badaniu. Takiej informacji nie było też na kartce z wynikami testu - dopytuję.

- Rzeczywiście mogło tak się zdarzyć. Dla mnie to oczywiste, że wyniki konsultuje się z lekarzem i nie przyszło mi do głowy, aby informować o tym pacjentów. Stąd problem - tłumaczy T. Mazurek

Co dalej? W związku z zajściem dyrekcja zaoferuje pani Annie spotkanie i rekompensatę w postaci dodatkowych badań. Zmieniła już też zasady wydawania wyników, które we wszystkich przypadkach są teraz opatrzone zaproszeniem do skonsultowania ich ze specjalistą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24