Karetka przyjechała pół godziny po wezwaniu, bo dla dyspozytorki pogotowia najważniejsza była informacja: Czy mężczyzna jest trzeźwy? Był, ale nie doczekał pomocy.
Dorota Zych i siostra jej zmarłego męża złożyły w poniedziałek do tarnobrzeskiej prokuratury doniesienie o przestępstwie, jakiego, ich zdaniem, dopuścili się pracownicy pogotowia.
- To skandal - denerwują kobiety. - Czy pogotowie wszystkich mdlejących na ulicy traktuje jak pijaków i ma dla nich specjalne procedury?
Pomogła dopiero policja
Co do Wisława Zycha wątpliwości nie było. Osoby, które 2 listopada dzwoniły po karetkę, zgodnie twierdziły, że był trzeźwy. Mimo to karetki wciąż nie było.
- Szłam tamtędy, obok sklepu Big Star na tarnobrzeskim Rynku, popularnie zwanym Placem Czerwonym. Było wczesne popołudnie - opowiada Monika z Tarnobrzega. - Wokół mężczyzny, który leżał na chodniku, zgromadzili się ludzie. Miał otwarte oczy, chyba nie oddychał. Chciałam dzwonić po pogotowie, ale stojący obok przechodnie zapewnili, że już dzwonili, ale pomocy ciągle nie było.
Kobieta opowiada, że ktoś z przechodniów w końcu wezwał policję. Dopiero interwencja funkcjonariuszy w pogotowiu sprawiła, że karetka przyjechała. Na ratunek było jednak za późno.
Bo na Placu Czerwonym piją
Ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego twierdzi, że nie ma mowy o żadnym przestępstwie i broni podwładnych.
- Pamiętam ten dzień i tego mężczyznę - przyznaje Bogdan Krzewski. - Wysłaliśmy do niego karetkę w ciągu kilku minut od wezwania policji, która potwierdziła, że mężczyzna potrzebuje pomocy.
Dlaczego telefony od przechodniów nie były dla dyspozytorki wystarczającym argumentem? Na to pytanie dyrektor nie był w stanie odpowiedzieć.
Być może dlatego, że Plac Czerwony to miejsce, gdzie można spotkać wielu mężczyzn nadużywających alkoholu. Czy oni mogą umierać na ulicy, tylko dlatego, że piją? Zdaniem Bogdana Krzewskiego, w 99 proc. wezwań do pijanych leżących na chodnikach, pomoc medyczna nie jest potrzebna.
- Takich podpitych wystarczy ocucić i okazuje się, że nic im nie jest - twierdzi ordynator SOR.
To był zawał
Wiesław Zych nie był ani podpity, ani pijany. W akcie zgonu czytamy, że przyczyną śmierci była niewydolność krążeniowo-oddechowa. Piotr Sulik, zastępca ordynatora oddziału kardiologicznego Wojewódzkiego Szpitala w Tarnobrzegu, mówi, że w przypadku zatrzymania pracy serca o przeżyciu pacjenta decydują pierwsze 4 minuty. Po tym czasie można jeszcze przywrócić pracę serca i oddech, w ale w mózgu zachodzą już nieodwracalne zmiany.
Co sądzisz o zachowaniu dyspozytorki tarnobrzeskiego pogotowia ratunkowego? Miałeś podobne doświadczenia z pogotowiem? Napisz lub zadzwoń do autorki tektu, dyskutuj na [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Roksana Węgiel już wie, że nie wygra "TzG"?! Wiemy, na kogo stawia stacja
- Dominika Kulczyk niczym Tatiana Okupnik! Te zdjęcia wolałaby ukryć [ZDJĘCIA]
- Syn Alicji Bachledy-Curuś ma przyrodniego brata. Mało kto widział go publicznie
- Tomaszewska chudnie w oczach. Tak wygląda kilka tygodni po drugim porodzie