Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Morderstwo w Mielcu: - Halo, policja? Zabiłem własnego ojca

Joanna Tarnowska
Zwłoki 86- letniego Franciszka L. prawdopodobnie od soboty leżały w jego mieszkaniu. Do zabójstwa przyznał się jego 52- letni syn.
Zwłoki 86- letniego Franciszka L. prawdopodobnie od soboty leżały w jego mieszkaniu. Do zabójstwa przyznał się jego 52- letni syn. Fot. Joanna Tarnowska
- Zabiłem własnego ojca - usłyszeli policjanci z Mielca dzisiaj w południe. W mieszkaniu przy ul. Solskiego znaleźli leżące od trzech dni zwłoki 86-letniego Franciszka L. z rozbitą głową.

Zamordowany Franciszek L. i jego syn Wiesław mieszkali razem w 35-metrowym mieszkaniu na pierwszym piętrze. Zabójca nie miał żony ani dzieci, nie pracował, za to jak mówią sąsiedzi lubił często zaglądać do kieliszka.

- Wiedziałem, że kiedyś do tego dojdzie. Zamordował własnego ojca za dobre serce - mówi pan Józef, przyjaciel zamordowanego Franciszka L. - Nigdy nie mówił o tym co się dzieje w domu. Nie raz widziałem, jak szedł do sklepu i kupował synowi papierosy albo alkohol. Mówiłem mu "Franek nie bądź głupi, niech sobie sam zarobi na przyjemności - dodaje.

Sąsiedzi Franciszka L. ostatni raz widzieli go w czwartek, kiedy wracał z reklamówką z pobliskiego bazaru.

- Później go nie widziałem. Już wtedy wydawało mi się to dziwne. Dzwoniliśmy do niego do domu, ale nikt nie odbierał, a w kuchni cały czas świeciło się światło - mówi pan Józef.

Policja nie chce udzielać informacji

Dzisiaj na miejscu zbrodni spotkaliśmy siostrzeńca Franciszka L. ale ten nie chciał z nami rozmawiać.

Policja ze względu na dobro prowadzonego śledztwa nie chce podawać szczegółów zdarzenia. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy mężczyzna mógł zginąć od uderzeń tępym narzędziem.

- Nie wykluczamy, że mogło dojść do zabójstwa. Potwierdzi to jednak dopiero sekcja zwłok - mówi Paweł Międlar rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie

Zamordowanego Franciszka L. dobrze znali wszyscy mieszkańcy osiedla. Bardzo często w ciepłe dni siedział ze swoimi znajomymi na ławeczce pod drzewami i grywał w szachy lub karty. Kibicował wszystkim drużynom Stali Mielec na stadionie i w hali. Lubili go wszyscy sportowcy, bo zawsze ich wspierał. Jak mówią jego przyjaciele dla każdego miał dobre słowo, a w kieszeni zawsze nosił swoje ulubione cukierki "kukułki" i częstował nim swoich rozmówców.

Jak podkreślają sąsiedzi pana Franciszka bardzo lubiły dzieci.

- Nie miał wnuków, bo która porządna kobieta chciała by mieć takiego chłopa, jak jego syn - mówi jedna z sąsiadek - Dzieci pod blokiem traktował, jak swoje wnuki. Dbał o to, żeby nie siedziały bezczynnie pod blokiem. Zbierał je w wakacje i podczas ferii zimowych do Katolickiego Centrum Edukacyjnego na zajęcia komputerowe. Sam nie raz był inicjatorem różnego rodzaju gier i zabaw z nagrodami dla najmłodszych mieszkańców osiedla - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24