Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzeum im. Rodziny Ulmów. Śladami Polaków ratujących Żydów [ZDJĘCIA]

Piotr Samolewicz
Piotr Samolewicz
Muzeum w Markowej przed otwarciem
Muzeum w Markowej przed otwarciem Krzysztof Łokaj
Muzeum Polaków Ratujących Żydów (MPRŻ) podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej jest pierwszą w Polsce placówką muzealną, która zajmuje się tematyką ratowania ludności żydowskiej na okupowanych ziemiach polskich podczas Zagłady.

Wystawa główna pokazuje poznane i udokumentowane przypadki udzielania pomocy Żydom na terenie obecnego województwa podkarpackiego. W przyszłości MPRŻ obejmie inne ziemie okupowanej Polski. Muzeum zostało otwarte 17 marca 2016 roku po dwóch latach budowy według projektu warszawskiej pracowni Mirosława Nizio, specjalizującej się w architekturze pamięci.

Bogdan Romaniuk i Mateusz Szpytma

Jednym z pomysłodawców powstania Muzeum, obok historyka Mateusza Szpytmy, był Bogdan Romaniuk, współfundator Fundacji im. Rodziny Ulmów SOAR, obecny radny sejmiku wojewódzkiego.

Tak wspomina początki muzeum:

- Pierwszy raz o rodzinie Ulmów usłyszałem od mojego kolegi Jacka Jurusia w 2007 roku, na spotkaniu tworzącego się stowarzyszenia Szczęśliwy Dom im. Rodziny Ulmów, którego zostałem prezesem. W trakcie działalności Stowarzyszenia poznałem Mateusza Szpytmę, ówczesnego dyrektora gabinetu prezesa IPN Janusza Kurtyki. Na jednym ze spotkań zapytałem go: „Mateusz, może zrobilibyśmy coś więcej dla rodziny Ulmów, może zaproponowalibyśmy utworzenie muzeum ich imienia?”. Mateusz Szpytma odpowiedział: „Bogdan, ja o tym od dawna już myślałem”. I to był ten moment, po którym zaczęliśmy starania o utworzenie Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej. 30 czerwca 2008 roku Sejmik Województwa Podkarpackiego podjął jednomyślnie uchwałę intencyjną dotyczącą powstania placówki, na podstawie wniosku Klubu PiS. Proces powstawania muzeum nie był łatwy, najtrudniejsze było przekonanie ówczesnych zarządów województwa i środowiska Markowej do samodzielnej placówki muzealnej. Pojawił się bowiem pomysł, by historię rodziny Ulmów przedstawić w jednej z chałup skansenu w Markowej. Dziś, z perspektywy czasu, cieszę się, że jednak do tego nie doszło.

Pod auspicjami polskiego rządu

Samorząd podkarpacki przywiązuje wielką wagę do pracy muzeum.

- Szanujemy naszą historię, niekiedy trudną i przez różne środowiska przeinaczaną. Historia rodziny Ulmów pokazuje obraz dużej części regionu, który dziś objęty jest administracyjnie granicami województwa podkarpackiego. Ulmowie są wizytówką tych wszystkich działań, które wydarzyły się tutaj, w naszym regionie. Ponieśli najwyższą karę, mieli świadomość co grozi im za ukrywanie rodzin żydowskich. Nie mieli wątpliwości, jak postąpić, a czym w życiu się kierowali, wiemy dziś dobrze. Znamy wspaniałą i wzruszającą historię o zaznaczonej w Piśmie Świętym przypowieści o Miłosiernym Samarytaninie. Stąd są to nasi Samarytanie, „Samarytanie z Markowej”. Chcemy o tym mówić, chcemy to pokazywać, stąd też powstało muzeum. W roku 2017 przekazaliśmy muzeum do współprowadzenia Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego. To również jest duża nobilitacja, że ta placówka jest już pod auspicjami polskiego rządu, bo tak jak powiedział na podkarpackim sejmiku arcybiskup Adam Szal, propagowanie tej pięknej historii to polska racja stanu - mówi marszałek Władysław Ortyl.

Zdaniem marszałka, najistotniejszym elementem działalności muzeum jest to, że przyjeżdża do niego dużo młodzieży.

- Muzeum im. Rodziny Ulmów jest interaktywne, a więc odpowiada na potrzeby współczesnego świata. Tej historii można dotknąć, przeżyć ją osobiście. Przypomnę, że to projekt podobny do Muzeum Powstania Warszawskiego, stworzony przez tę samą firmę architektoniczną. Muzeum w Markowej nie proponuje więc nudnej lekcji z wykładem i kilkoma zdjęciami, a interaktywną podróż w przeszłość, oddając bardzo wiernie realia tamtych czasów. Dopełnieniem tych przeżyć jest skansen w Markowej. Samorząd województwa podkarpackiego również wspiera funkcjonowanie tej placówki. Tam, w zrekonstruowanym domu Szylarów, kolejnej rodziny, która ukrywała Żydów, można zobaczyć jak ta kryjówka wyglądała w skali 1:1, jak trudne to było w praktyce, jak duże ryzyko podejmowali mieszkańcy naszego regionu, którzy pomagali społeczności żydowskiej - mówi Władysław Ortyl.

Ukryte znaczenia

Architektura muzeum ma ukryty symboliczny wyraz. Frontowa żelazna blacha z szybko postępującą korozją symbolizuje upływ czasu. Kolor erozji współgra z czerwoną dachówką na dachach domów w Markowej.

- Pomimo nowoczesności bryły muzeum, nie mamy wrażenia jej obcości w krajobrazie wsi - tłumaczy Artur Dobrucki, pełnomocnik dyrektora ds. programowych i rozwoju Muzeum w Markowej.

We froncie muzeum trudno jest odnaleźć wejście, drzwi są ukryte i ciężkie jak do schronu.

- Wchodzący już na wstępie doświadczają czegoś szczególnego: że wchodzą do kryjówki. Następnie idą do sali stałej ekspozycji. Zapoznają się z realiami życia w okresie międzywojennym, stosunków polsko-żydowskich, potem przechodzą do części ekspozycji, która opowiada o II wojnie światowej, widzą w niej wiele okupacyjnych zarządzeń, m.in. zarządzenia skierowane do Polaków i Żydów przez gubernatora Hansa Franka, szefów poszczególnych dystryktów, starostów niemieckich. Te zarządzenia wpływają na życie jednej i drugiej nacji, Polakom m.in. zabraniają udzielania pomocy Żydom pod karą śmierci. I ta ekspozycja prowadzi zwiedzających w taki zaułek, w ciemny i ciasny kąt. Tam czują się oni źle z powodu mroku, jest im też duszno. W ten sposób architekt Mirosław Nizio wspomaga naszych przewodników w budowaniu historii o rodzinie Ulmów poprzez ewokowanie psychicznych i fizycznych odczuć i reakcji. Niektórzy mówią nawet, że przeżywają w naszym muzeum artystyczne doświadczenia - opowiada pełnomocnik dyrektora ds. programowych i rozwoju Muzeum w Markowej.

Gdy turysta odwraca się i chce wyjść z tego ciemnego kąta, widzi szczelinę, przez którą nie można przejść, ale przez którą sączy się światło.

- Niektórzy twierdzą, że jest to światło pełne nadziei, inni są skłonni widzieć w tym ciasną bramę, biblijne ucho igielne, przez które nie każdy może przejść. Kiedy ludzie wychodzą z tego mrocznego kąta, muzealna narracja z jednej strony prowadzi ich przez postawy Polaków, którzy pomagali prześladowanym Żydom i byli znakiem nadziei (nadzieję tę dostrzegamy w osobach Sprawiedliwych i Ratujących Żydów), z drugiej zaś strony narracja prowadzi do rodziny Ulmów. Przed zwiedzającymi pojawia się makieta domu Ulmów, która promieniuje własnym światłem. Nie widać w makiecie źródła światła. Kontynuując tę religijną symbolikę, jest to światło odbite, nie pochodzące od człowieka, tylko od Boga - wyjaśnia ukryte znaczenia Artur Dobrucki.

Figura Sprawiedliwego

Najważniejszą dla muzeum jest figura Sprawiedliwego. Pojęcie to nawiązuje do tytułu Sprawiedliwego wśród Narodów Świata nadawanego przez izraelski instytut Yad Vashem.

- Pojęcie Sprawiedliwego jest mocno związane z religią żydowską. Żydowska tradycja mówi, że świat opiera się na sprawiedliwych. Nikt nie wie, kim oni są, można tylko snuć przypuszczenia na ich temat. I gdyby nie modły Sprawiedliwych, świat by się rozpadł. Jest jeszcze drugi tajemniczy aspekt: każde jedno uratowane życie ocala cały świat. Jest to wielka zasługa tego jednego Sprawiedliwego w myśl słów „Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat”.

Nigdy nie poznamy dokładnej liczby

Przed muzeum jest zewnętrzna ekspozycja złożona z trzech elementów. Na pierwszym z nich, na Ścianie Pamięci, są upamiętnione osoby z naszego województwa, zarówno Sprawiedliwi wśród Narodów Świata, którzy rzeczywiście ten tytuł posiadają, jak i nazywani przez muzeum Ratującymi, którzy z różnych względów nie zostali uznani przez Yad Vashem za Sprawiedliwych.
Na Ścianie Pamięci jest wmurowanych 917 tabliczek z imionami i nazwiskami Ratujących i Sprawiedliwych na terenie woj. podkarpackiego. Znalazło się na niej także nazwisko polskiego konsula w Szwajcarii Aleksandra Ładosia, którego grupa uratowała wielu podkarpackich Żydów.

Drugim zewnętrznym ekspozycyjnym elementem jest Plac Pamięci przed muzeum. W betonowych płytach umieszczone są tabliczki z nazwiskami albo rodzin, albo pojedynczych osób z Podkarpacia, które poniosły śmierć z rąk Niemców za pomoc Żydom. Tych wypełnionych tabliczek jest obecnie 116.

Trzecim zewnętrznym elementem jest Sad Pamięci. Nawiązuje on do Gaju Oliwnego Sprawiedliwych w Jerozolimie i do sadowniczej pasji Józefa Ulmy.

- W Sadzie Pamięci przywołujemy nazwy miejscowości z czasów II RP, także z byłych Kresów. Wzdłuż ścieżek umieszczone są, w kolejności alfabetycznej, tabliczki z nazwami miejscowości, w których żył co najmniej jeden Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Jeżeli było ich więcej, w takim mieście jak np. Kraków czy Lwów, to nazwa miejscowości i tak jest wymieniona tylko raz. Tych wymienionych miejscowości jest półtora tysiąca - wyjaśnia A. Dobrucki.

- Trzeba zauważyć, że nie wszyscy, którzy zasługują na upamiętnienie, są znani. Na to składa się wiele okoliczności wojennych i konspiracyjnych, względy sąsiedzkie, współżycie z innymi narodowościami. Te czynniki sprawiają, że pełna liczba nie będzie nigdy znana, nigdy nie dowiemy się, ilu było Ratujących, z drugiej strony nie jesteśmy w stanie zamknąć tego rachunku, powiedzieć, że to jest koniec - uzupełnia pracownik muzeum.

Tego samego zdania jest dr hab. Elżbieta Rączy, prof. Uniwersytetu Rzeszowskiego, od wielu lat badająca historię pomocy udzielanej przez Polaków Żydom w naszym regionie i wzajemne relacje tych społeczności.

- Nigdy nie będziemy wiedzieć, ilu Polaków pomogło Żydom podczas II wojny światowej w Polsce i w obecnym województwie podkarpackim, gdyż wielu Polaków po wojnie nie przyznawało się do tego z różnych względów, m.in. z powodu panującego stereotypu wzbogacenia się na pomocy Żydom. O tym nie mówili też uratowani Żydzi, którzy wyrzucali z pamięci wszelkie wspomnienia z okresu wojny, by pozbyć się bolesnej traumy. Pisał o tym m.in. urodzony w Brzeżanach na Kresach Shimon Redlich w swojej książce „Razem i osobno” - mówi historyk.

Zweryfikowana minimalna liczba Polaków represjonowanych za pomoc udzieloną Żydom na Podkarpaciu wynosi 90, do tego należy doliczyć niezweryfikowaną liczbę 50 osób. Elżbieta Rączy w swojej pracy „Pomoc Polaków dla ludności Żydowskiej na Rzeszowszczyźnie 1939-1945” z 2008 roku (czeka ona na wznowienie) napisała, że w niesienie pomocy Żydom w różny sposób, także krótkotrwale, w Polsce południowo-wschodniej było zaangażowanych nie mniej niż 1600 osób.

Natomiast liczba Polaków z Podkarpacia uhonorowanych przez Instytut Yad Vashem tytułem Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata wynosi ponad 300. Ta liczba rośnie, gdyż Yad Vashem cały czas szuka nie-Żydów niosących pomoc Żydom podczas Holocaustu. Jednocześnie mocno weryfikuje te dane. Przy nadawaniu tytułu Sprawiedliwego liczy się świadectwo strony żydowskiej.

Wiedza markowskiego muzeum na temat osób pomagających Żydom cały czas się wzbogaca.

- Ostatnio odebrałem telefon od pana, który porządkując rzeczy po zmarłej krewnej znalazł pięć listów od mieszkającej w Stanach Żydówki, w których wraca ona wspomnieniami do wydarzeń z wojny. Wynikało z nich, że krewna znalazcy listów uratowała tę Żydówkę i jeszcze dwóch mężczyzn, którzy po wojnie wyjechali do Izraela. Ta Żydówka wyrażała wdzięczność za pomoc i jednocześnie żal, że ze względu na wiek nie może przyjechać do Polski i że wiedzę o uratowaniu przekazała swoim synom - mówi Artur Dobrucki z Muzeum im. Rodziny Ulmów.

- Będziemy starać się pozyskać te listy do naszych zbiorów. To wszystko pokazuje, że historia nie jest zamknięta. Pomimo upływu dziesięcioleci, historia cały czas się dokonuje - dodaje.

Chodzenie śladami Ulmów

Markowskie muzeum ma dwojaki charakter. Z jednej strony upamiętnia Ulmów i innych Polaków ratujących Żydów, z drugiej mówi o środowisku, w jakim Ulmowie żyli i dojrzewali do codziennego heroizmu.

- Heroizm Ulmów miał wymiar codzienny i stały, dlatego należy mówić o ich religijnym wychowaniu - mówi Artur Dobrucki.

Na granicy muzeum stoi jeden budynek dawnego domu ludowego i mleczarni, w którym Józef Ulma występował w teatrze i pracował jako kierownik mleczarni.

- W Markowej chodzimy po śladach Józefa i Wiktorii Ulmów - przekonuje Dobrucki.

Innym takim miejscem jest wierna replika grobu Ulmów na parafialnym cmentarzu z kilkoma zachowanymi elementami (szczątki błogosławionej rodziny po niedzielnej beatyfikacji trafią w głównym relikwiarzu do kościoła parafialnego). Replika grobu ma symboliczne znaczenie jak Grób Nieznanego Żołnierza w Warszawie czy dawne kurhany i kopce Kościuszki i Piłsudskiego.
Muzeum cały czas propaguje wiedzę na temat rodziny Ulmów, m.in. goszcząc wielu, nie tylko krajowych, dziennikarzy. Udostępnia swoje wnętrza ekipom filmowym, pomaga też im merytorycznie. Filmy kręcą nie tylko polscy twórcy, ale też zagraniczni. W Markowej gościła ekipa katolickiej organizacji Chemin Neuf, jej film ma być przetłumaczony na 15 języków. Zdarza się, że tygodniowo markowskie muzeum odwiedzają 2-3 ekipy filmowe.

W 2023 roku, po ogłoszeniu terminu beatyfikacji Rodziny Ulmów, wzrosła liczba zwiedzających muzeum. Ten wzrost liczony rok do roku wynosił w marcu 700 proc., w kwietniu 300 proc., w maju 350 proc. W sierpniu br. Muzeum im. Rodziny Ulmów odwiedziło 5970 osób, Sad Pamięci 619 kolejnych zwiedzających.

tekst alternatywny

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24