Pan Grzegorz wracał w niedzielny poranek z giełdy samochodowej na Załężu, kiedy w okolicach ul. Spichlerzowej minęło go stado wystraszonych jeleni i saren uciekających w stronę miejskiego lasu nazywanego „Dębiną”.
- Za nimi ciągnął się ogłuszający świst wystrzałów. Upadłem na ziemię, bojąc się czy za chwilę i ja nie dostanę w głowę. Po około 10 minutach ruszyłem dalej, skrótem przez las, obok zabudowań firmy Greinplast, kiedy usłyszałem krzyki - relacjonuje. - Okazało się, że myśliwi, grasujący już po stronie miejskiej, zapuścili się aż na ok. 200 m. od zabudowy pierwszych domów, gdzie krzykami próbował ich przegonić jeden z mieszkańców - dodaje.
I zaznacza, że dopiero stanowczy sprzeciw sąsiada zmusił myśliwych do oddalenia się.
- Rzeszów to nie Bieszczady, jak wielu sądzi. Tu chcemy czuć się bezpiecznie. Czy naprawdę musi wydarzyć się jakaś tragedia, aby w końcu ktoś coś z tym zrobił? - pyta rozgoryczony mieszkaniec ul. Potockiego. - Czy za każdym razem, jak idę z rodziną na spacer mam się bać, czy nie trafi mnie jakaś zbłąkana kula - denerwuje się.
Tylko polowania indywidualne
O sprawę zapytaliśmy przewodniczącego Okręgu Rzeszowskiego Polskiego Związku Łowieckiego. Jak usłyszeliśmy na tym terenie z uwagi na poszanowanie poczucia bezpieczeństwa mieszkańców nie organizuje się już zbiorowych polowań liczących po 20-30 osób, choć teoretycznie mogłyby się tu odbywać. Są za to tzw. polowania indywidualne, jednoosobowe lub liczące maksymalnie kilka osób. Poluje się na lisy, bażanty lub dziki.
Takie właśnie polowanie na Załężu odbyło się w ostatnią niedzielę. Strzelano do bażantów śrutem, którego pole rażenia wynosi ok. 40 m. Oddano w sumie dwa strzały.
- Polowania mają swoje regulaminy, myśliwi wiedzą kiedy, w jakim kierunku i do zwierzyny stojącej w jakiej odległości od nich mogą oddać strzał, że nie wolno strzelać do zwierzyny stojącej na linii horyzontu, na wzniesieniu, że musi zaistnieć tzw. kulochwyt, czyli pewność, że kula zatrzyma się w ziemi- wylicza Marcin Hendzel, szef rzeszowskiego koła. - Te zasady są rygorystycznie przestrzegane, dlatego do wypadków dochodzi sporadycznie. Mieszkańcy też muszą mieć świadomość, że wybudowali się w łowisku, w miejscu, gdzie zwierzyna była, więc to oni „weszli” z domem do domu zwierząt - zaznacza.
I dodaje, że część mieszkańców tej okolicy wręcz dzwoni i prosi koło o zwiększenie odstrzału dzików, czyniących szkody.
ZOBACZ TEŻ: Zmiany w prawie łowieckim. Zakaz udziału dzieci w polowaniach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"
- To on stworzył Dagmarę Kaźmierską. Dziś nie chce się do niej przyznać
- Znamy prawdę o stanie zdrowia Santor. Piosenkarka pokazała się publicznie po operacji
- Ludzie zachwycają się bratową teścia Kondrata. Piszą jej, że ma niezwykłą urodę