Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myśliwi strzelali pod domami mieszkańców osiedla Załęże w Rzeszowie

Anna Janik
Myśliwi mieli być widziani w bliskim sąsiedztwie domów na osiedlu Załęże w Rzeszowie.
Myśliwi mieli być widziani w bliskim sąsiedztwie domów na osiedlu Załęże w Rzeszowie. Dariusz Gdesz / Polskapresse
Myśliwi twierdzą, że strzelali do bażantów ze śrutu i w bezpiecznej odległości od domów. Innego zdania są niektórzy mieszkańcy ul. Potockiego na osiedlu w Rzeszowie.

Pan Grzegorz wracał w niedzielny poranek z giełdy samochodowej na Załężu, kiedy w okolicach ul. Spichlerzowej minęło go stado wystraszonych jeleni i saren uciekających w stronę miejskiego lasu nazywanego „Dębiną”.

- Za nimi ciągnął się ogłuszający świst wystrzałów. Upadłem na ziemię, bojąc się czy za chwilę i ja nie dostanę w głowę. Po około 10 minutach ruszyłem dalej, skrótem przez las, obok zabudowań firmy Greinplast, kiedy usłyszałem krzyki - relacjonuje. - Okazało się, że myśliwi, grasujący już po stronie miejskiej, zapuścili się aż na ok. 200 m. od zabudowy pierwszych domów, gdzie krzykami próbował ich przegonić jeden z mieszkańców - dodaje.

I zaznacza, że dopiero stanowczy sprzeciw sąsiada zmusił myśliwych do oddalenia się.

- Rzeszów to nie Bieszczady, jak wielu sądzi. Tu chcemy czuć się bezpiecznie. Czy naprawdę musi wydarzyć się jakaś tragedia, aby w końcu ktoś coś z tym zrobił? - pyta rozgoryczony mieszkaniec ul. Potockiego. - Czy za każdym razem, jak idę z rodziną na spacer mam się bać, czy nie trafi mnie jakaś zbłąkana kula - denerwuje się.

Tylko polowania indywidualne

O sprawę zapytaliśmy przewodniczącego Okręgu Rzeszowskiego Polskiego Związku Łowieckiego. Jak usłyszeliśmy na tym terenie z uwagi na poszanowanie poczucia bezpieczeństwa mieszkańców nie organizuje się już zbiorowych polowań liczących po 20-30 osób, choć teoretycznie mogłyby się tu odbywać. Są za to tzw. polowania indywidualne, jednoosobowe lub liczące maksymalnie kilka osób. Poluje się na lisy, bażanty lub dziki.

Takie właśnie polowanie na Załężu odbyło się w ostatnią niedzielę. Strzelano do bażantów śrutem, którego pole rażenia wynosi ok. 40 m. Oddano w sumie dwa strzały.

- Polowania mają swoje regulaminy, myśliwi wiedzą kiedy, w jakim kierunku i do zwierzyny stojącej w jakiej odległości od nich mogą oddać strzał, że nie wolno strzelać do zwierzyny stojącej na linii horyzontu, na wzniesieniu, że musi zaistnieć tzw. kulochwyt, czyli pewność, że kula zatrzyma się w ziemi- wylicza Marcin Hendzel, szef rzeszowskiego koła. - Te zasady są rygorystycznie przestrzegane, dlatego do wypadków dochodzi sporadycznie. Mieszkańcy też muszą mieć świadomość, że wybudowali się w łowisku, w miejscu, gdzie zwierzyna była, więc to oni „weszli” z domem do domu zwierząt - zaznacza.

I dodaje, że część mieszkańców tej okolicy wręcz dzwoni i prosi koło o zwiększenie odstrzału dzików, czyniących szkody.


ZOBACZ TEŻ: Zmiany w prawie łowieckim. Zakaz udziału dzieci w polowaniach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24