Na bocznym torze. Tomasz Ryzner pisze o Hubercie Hurkaczu i losowaniu grup mistrzostw świata koszykarzy

Jerzy Janowicz wojował także poza kortem. Szukał wrogów, złej woli tam, gdzie jej nie było - wśród dziennikarzy. Problem w tym, że „Big Macka” ataki złości nakręcały, a naszego „Jerzyka” spalały. Polak okazał się delikatną roślinką. Mentalnie, ale co grosza, także fizycznie. Dziś jest poza rankingiem, ma już swoje lata, a gdyby chciał wracać, musiałby znów zaczynać od małych turniejów.

Uśmiechnięty, skromny, grzeczny, słowem marzenie każdej teściowej. Tak się prezentował na konferencjach prasowych w turnieju Indian Wells Hubert Hurkacz. Rosły szczuplaczek z Wrocławia (196 cm) na korcie potulny nie był, twardo walczył o swoje. W USA pobił trzech faworytów, nie dał się stłamścić wielkiemu Federerowi i obwieścił tenisowej wierchuszce „Nadchodzę”. Rok temu był w trzeciej setce rankingu ATP (dziś 53.).

Przegra jeszcze wiele razy, ale czuję, że nawet, gdy będzie cierpiał na duszy, daruje sobie płaczliwe resentymenty w stylu „Trenowałem po szopach, a wy tu ode mnie czegoś oczekujecie. Jakim prawem”. Hubert nie będzie „medialny”. I chwała Bogu.

Los znów się uśmiechnął do polskich gier zespołowych. Po grupie marzeń w piłkarskim Euro 2012, łatwej grupie w Mundialu 2018, poszczęściło się nam w losowaniu grup koszykarskich MŚ. Za Wielkim Murem zagramy z Wenezuelą, Chinami i Wybrzeżem Kości Słoniowej. Najtrudniej będzie pewnie z gospodarzami.

Mike Taylor określa ten mecz wyzwaniem. To zdrowe podejście do rywali, odruchowo kojarzących się z nikczemnym wzrostem. Marek Koźmiński 17 lat temu miał inne. „Tą są kajtki” - opisał piłkarzy Korei Południowej. Ci potem na swoim mundialu wygrali w meczu z Polską 90 procent... powietrznych pojedynków.

ZOBACZ TAKŻE - Wiceprezydent Sienko: Akcje Stali miasto sprzedało... [STADION]