Na niedzielnej giełdzie w Sokołowie Małopolskim tym razem tłumnie [ZDJĘCIA]

Na parkingu sokołowskiej giełdy czekało na kupujących 6 (słownie - sześć) samochodów. Plus: kilka bagażówek pełnych żelastwa pod postacią części zamiennych do wszystkiego, stoiska z zabawkami na każdy wiek i płeć, drobnej elektronicznej chińszczyzny było w bród, poskąpiło owoców i warzyw - jak to na przednówku, ciuchów tyle, że można się ubrać na całe życie.

Staroci – co niemiara, wyglądało to na efekt sprzątania strychów i piwnic, ale w tym morzu rupieci można było znaleźć perełki.

Fani historii motoryzacji mogli kupić zegary i zbiorniki na paliwo starych motocykli, wyraźnie nadgryzione zębem czasu, ale czuć, że oryginalne. Sporym zainteresowaniem cieszyła się chemia gospodarcza. Nie dość, że tańsza niż w sklepach, to jeszcze znakomitej jakości – zapewniała sprzedająca swoją klientkę. „To niemiecki proszek, i to z Niemiec, a nie produkowany u nas” – kusiła kobietę po drugiej stronie straganu. I skusiła.

Opony i alufelgi w każdym rozmiarze nie miały wzięcia, w przeciwieństwie do papieru toaletowego, ustawionego pod gołym niebem w piramidy. Sporo pań przy stoiskach ze słodyczami, widać było, że niektóre zostały tu przywleczone terrorem przez swoje dzieci.

W garkuchniach tłumnie, przy konsumpcji szaszłyków i kiełbasy z rusztu zdecydowanie przeważali panowie. Pewnie ci, którzy boją się niedzielnego obiadu żony, albo – jeszcze gorzej – teściowej.