Najpierw psa porzucili właściciele, a potem przejechał go samochód

Janina Chudzik, podinspektor do spraw rolnictwa i działalności gospodarczej w Urzędzie Gminy Czarna, mówi, że nie mogła zostać obojętna na przypadek Serwera, mieszańca wilczura i husk'ego.

- Ludzie dzwonili na policję, że w Chrewcie i okolicy błąka się bezpański pies, że może być niebezpieczny - opowiada kobieta. - Kiedy go zobaczyłam, od razu wiedziałam, że do niedawna miał dom i opiekunów. Był łagodny, łasił się, merdał ogonem. Ale właściciele postanowili go porzucić. Spędzili miły urlop i wyjechali, ale już bez swojego pupila.
Rozważano oddanie Serwera do schroniska dla zwierząt, ale te są przepełnione. - Inna rzecz, że nie zniosłabym myśli, iż ten pies siedzi w ciasnej klatce - mówi Janina Chudzik.

Czasowo porzuconego czworonoga przygarnął mieszkający nad jeziorem w Chrewcie Johan - legendarny bieszczadnik i rzeźbiarz. Dokarmiał Serwera, opiekował się nim, choć sam ledwo wiąże koniec z końcem.

- Tak duży pies potrzebował sporo jedzenia, Johan ma serce na dłoni, ale nie podołałby dłużej finansowo - twierdzi pani Janina. - Dlatego na stronie internetowej Urzędu Gminy Czarna zamieściłam komunikat o tym, że poszukujemy dla Serwera domu. Miałam się spotkać z sołtysami okolicznych wsi, by opowiedzieć im o porzuconym psie i nagłośnić sprawę konieczności jego "adopacji". Nie zdążyłam…
Serwer wybiegł z posesji Johana wprost na drogę. Kierowca rozpędzonego auta nie zdążył wyhamować. Serwer zginął na miejscu.

- Straszny los spotkał tego czworonoga - mówi Janina Chudzik. - A wszystko przez bezdusznych właścicieli, którzy pewnego dnia postanowili się go pozbyć jak niepotrzebnej rzeczy.