Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nicki Pedersen:W Rzeszowie zawsze czułem się jak w domu

Anna Janik
Trzykrotny mistrz świata Nicki Pedersen w 27. memoriale Nazimka zajął 2 miejsce.
Trzykrotny mistrz świata Nicki Pedersen w 27. memoriale Nazimka zajął 2 miejsce. Fot. Dariusz Piszcz
Rozmowa z Nickim Pedersenem, zdobywcą drugiego miejsca w memoriale im. Eugeniusza Nazimka

- Dlaczego zdecydowałeś się wziąć udział w turnieju? Skusiła cię nagroda pieniężna?

- Nie, na pewno nie chodziło o pieniądze. Po prostu czułem, że w jakimś stopniu jestem to winien Marcie (dop. red Półtorak). Kiedy startowałem w Rzeszowie zawsze byłem dobrze i regularnie opłacany, nigdy nie miałem z nią żadnych spięć. Do tej pory utrzymujemy dobre stosunki, dlatego kiedy zadzwoniła nie miałem oporów, żeby przyjechać. Zwłaszcza, że w ogóle nie czuję się zmęczony sezonem. Chciałbym go jeszcze przedłużyć, dlatego możliwość kolejnego startu bardzo mi pasowała.

- Drugie miejsce w memoriale cię satysfakcjonuje?

- Zawsze mogło być lepiej(śmiech). Mój występ był wystarczająco dobry, żeby wygrać, ale w decydującym momencie zabrakło prędkości. W ogóle czułem się wolny. Od początku nad tym pracowaliśmy, ale nie udało się. Walasek był szybszy.

- Jak zwykle w Rzeszowie zostałeś ciepło przywitany przez fanów...

- Zgadza się i bardzo się z tego cieszę. Tak było od zawsze, dlatego chciałbym im podziękować za wszystko, czym obdarowali mnie w przeszłości. Powiem tylko, że czułem się tu jak w domu. To ogromne wsparcie było niesamowite.

- Jest szansa, że wrócisz do Rzeszowa?

- Jak uczy przysłowie, nigdy nie mów nigdy. Na razie dobrze mi w Gorzowie, gdzie spędzę najbliższy rok. Ale z Rzeszowem łączą mnie miłe wspomnienia i bardzo możliwe, że kiedyś znów tu zawitam. Tu jest dobry klub, z porządnymi ludźmi, którzy opiekował się mną również poza torem. Takich rzeczy się nie zapomina.
- Memoriał to twój ostatni występ w sezonie. Tego roku nie zaliczysz raczej do udanych...

- Zdecydowanie nie, zwłaszcza, jeśli chodzi o Grand Prix. Nic nie wychodziło tak, jak trzeba. I winię za to przede wszystkim pracujących ze mną ludzi. Nie byli tak dobrzy, jak być powinni. Ja muszę się skupiać na swoich startach, nie mogę równocześnie dbać o sprzęt i ciągle doglądać każdego szczegółu. Żeby osiągnąć sukces trzeba mieć wokół siebie pewnych ludzi. Dlatego przygotowania do przyszłego sezonu rozpocznę od zbudowania swojego teamu od podstaw.

- Gdyby to zależało od ciebie, komu przyznałbyś dzikie karty na starty w Grand Prix?

- Może to zbyt bezpośrednie, ale po pierwsze sobie. Mój cel na przyszły rok to mistrzostwo świata i wiem, że mnie na to stać. Drugi w kolejności byłby AJ (dop. red. Andreas Jonsson) i później ten młody Rosjanin Emil, który miał w tym roku spore problemy zdrowotne. Wreszcie postawiłbym na Kołodzieja, któremu tylko pech przeszkodził zakwalifikować się z Grand Prix Challenge. Wiem, że przez dużą liczbę Polaków w Grand Prix, fani obawiają się o tę jego dzika kartę, ale ja nie widzę powodów, dla których miałby jej nie dostać. Przez cały sezon jeździł świetnie we wszystkich ligach i tylko to powinno się liczyć.

- Zaplanowałeś już swoje wakacje?

- Tak, w grudniu jedziemy do Tajlandii, gdzie spędzimy dwa tygodnie. Teraz, kiedy sezon się skończył nie myślę już o niczym innym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24