Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chcemy wojny z Kościołem

PAWEŁ KUCA
Marek Dyduch - ma 44 lata, pochodzi z Wałbrzycha. Działał w ZSMP i PZPR. Absolwent prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Na stanowisko sekretarza generalnego SLD awansował po pracy na stanowisku szefa dolnośląskiego Sojuszu.
Marek Dyduch - ma 44 lata, pochodzi z Wałbrzycha. Działał w ZSMP i PZPR. Absolwent prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Na stanowisko sekretarza generalnego SLD awansował po pracy na stanowisku szefa dolnośląskiego Sojuszu.
Rozmowa z MARKIEM DYDUCHEM, sekretarzem generalnym Sojuszu Lewicy Demokratycznej: - Jest pan zmartwiony, że przy okazji ustawy o mediach prezydent Aleksander Kwaśniewski otwarcie wystąpił przeciwko SLD i Leszkowi Millerowi?

- Zmartwiony nie jestem, ale będziemy musieli sobie wyjaśnić relacje między premierem a prezydentem w tej sprawie. SLD jest przekonane, że na rynku mediów nie można zastąpić monopolu państwa monopolem nadawców komercyjnych. Gdyby na naszym rynku pojawił się jakiś silny podmiot, taka możliwość istnieje.

- Niektórzy uważają, że premier dał się podpuścić, bo zgłosił ustawę, o której było wiadomo, że prezydent ją zawetuje.

- Z góry nic nie jest wiadomo. Być może trzeba coś skorygować w propozycji rządu. Potrzebne są rozmowy z prezydentem, żeby wyjaśnić motywy jego postępowania w tej sprawie. Poczekajmy.

- Czy ta sprawa zaszkodzi SLD i Leszkowi Millerowi? "Gazeta Wyborcza" już obwołała prezydenta obrońcą mediów w Polsce.

- Nie zaszkodzi. Między SLD i prezydentem są stałe relacje. Jednak Aleksander Kwaśniewski reprezentuje cały naród, który przecież nie w całości ma lewicowe poglądy, więc rozbieżności między prezydentem a SLD mogą się pojawiać.

- Ta sprawa to kolejna odsłona konfliktu prezydenta z premierem?

- Nie ma konfliktu, natomiast są różnice zdań. Nie sądzę, żeby ustawa o mediach popsuła stosunki między prezydentem a SLD. Nie wiem, dlaczego miałoby dojść do konfliktu prezydenta, premiera i SLD.

- Dlatego, że prezydent i Leszek Miller to dzisiaj dwie największe siły polityczne w Polsce. W dodatku obydwaj są z lewicy, a miejsce lidera jest jedno.

- Każdy z nich spełnia inną rolę. Premier odpowiada za rząd, administrację. Prezydent odpowiada za przestrzeganie konstytucji.

- Ale kadencje obydwóch kiedyś się skończą. Co będzie wtedy?

- Nie sądzę, żeby za trzy lata prezydent chciał stanąć na czele lewicowej partii. Zakładam, że będzie aktywny w innych obszarach., np. w instytucjach międzynarodowych. Leszek Miller chce kontynuować swoją aktywność jako premier i lider SLD. Jeśli temu rządowi się powiedzie, za trzy lata Miller będzie ponownie kandydatem na premiera.

- Żeby rządowi się powiodło, musi się zmniejszyć bezrobocie. Rząd chce liberalizacji kodeksu pracy, ale związki zawodowe zapowiadają protesty w tej sprawie. Kto wygra?

- Stanowiska są czytelne. Jest kilka punktów, które mogą zaakceptować związki zawodowe, pracodawcy i rząd. Trzeba jednak wyeliminować zapisy, które utrudniają porozumienie, np. zapis o zmianach w układach zbiorowych pracy. Dotyczy on takich branż jak górnictwo czy hutnictwo, które będą restrukturyzowane. Ten przepis nie dotyczy małych i średnich firm, a kodeks ma właśnie im pomagać. Namawiam ministra pracy do rezygnacji z tego zapisu, bo to daje możliwość porozumienia ze związkami zawodowymi.

- Obejdzie się bez demonstracji?

- Protesty mogą być, bo nie wiem, ile jest woli porozumienia np. w "Solidarności". Nie wiem, czy "Solidarność" chce negocjacji, czy też chce wykorzystać kodeks tylko po to, żeby zademonstrować swoją siłę. Można walczyć o zabezpieczenia socjalne dla pracowników, ale jeśli nie damy możliwości rozwoju małym i średnim firmom, których w Polsce jest ponad 2 mln, to za chwilę nie będzie problemu, kto będzie pracował, ale kto utrzyma bezrobotnych.

- Może bezrobocie byłoby dzisiaj mniejsze, gdyby Sojusz w 1998 lub 2001 r. poparł zmiany w kodeksie pracy, które proponowała Unia Wolności i SKL? To były pomysły podobne do tego, co dzisiaj składa rząd.

- W 1996 r. była zasadnicza zmiana kodeksu pracy, więc nie można co chwila go zmieniać. W 1998 r. była zresztą inna sytuacja. W 1997 r. bezrobotnych było ok. 1,6 mln, dzisiaj jest ich 3 mln. W innym stanie był wtedy budżet państwa. W 2001 r., kiedy ta sprawa była głosowana, nikt nie zdawał sobie sprawy z sytuacji finansów państwa.

- Może działaliście z premedytacją? Miały być wybory i nie chcieliście konfliktu z OPZZ.

- Nie. Tu nie chodzi tylko o ochronę praw pracowniczych, ale także o koszty funkcjonowania firm. Przez ostatnie 7 lat nałożyliśmy na nie określone koszty. Kiedy była koniunktura gospodarcza, firmy je ponosiły. Było im ciężko, ale mogły jakoś funkcjonować. Dzisiaj jest recesja i podejmujemy decyzje w bardzo złej sytuacji. Jeżeli nic nie zrobimy, przybędą nam nowi bezrobotni.

- Politycy Platformy Obywatelskiej mówią, że bezrobocie byłoby dzisiaj mniejsze, gdybyście wtedy poparli zmiany.

- PO uważa, że jedynym antidotum na bezrobocie jest zmiana kodeksu. My uważamy, że to tylko jeden z elementów. Ważne jest też wspieranie infrastruktury, tanich kredytów, wejście Polski do UE.

- Panie pośle, przecież PO idzie dużo dalej w swoich propozycjach gospodarczych niż SLD.

- Ale na ich pomysły nie będzie zgody. Platforma reprezentuje wyłącznie pracodawców. SLD nie może zapominać o pracownikach. Jako ugrupowanie lewicowe nie możemy przekroczyć pewnej granicy, jeśli chodzi o ich prawa.

- Premier Miller zapowiedział, że jeśli referendum europejskie da wynik negatywny, rząd poda się do dymisji. Czy to będzie oznaczać fiasko polityki SLD?

- To będzie fiasko Polski. Możemy sobie wyobrazić, że nas nie ma w Unii, a jest tam Litwa, Łotwa, Czechy, Słowacja, Węgry i do tych krajów płyną środki pomocowe. Czy - jeśli nie wejdziemy do UE - będziemy bardziej konkurencyjni, będziemy wspierać eksport żywności na Wschód itd.? Moim zdaniem, nie będziemy. A państwa Unii będą miały takie możliwości.

- Żeby wygrać referendum, potrzebny będzie głos Kościoła. Czy do dnia referendum między SLD i Kościołem będzie zawieszenie broni?

- Musi być uczciwa gra. Kościół nie może mówić, że robi SLD łaskę i poprze integrację. Bo integracja to interes narodowy. My z kolei nie możemy zaskakiwać Kościoła nieprzemyślanymi propozycjami, które są drażliwe dla strony kościelnej.

- Mówi się, że Sojusz do referendum nie zgłosi projektu nowelizacji ustawy antyaborcyjnej.

- Jeśli uważamy, że z przyczyn społecznych trzeba dopuścić przerywanie ciąży, to mówmy to teraz, a nie po referendum. Ale musimy z Kościołem prowadzić dialog w tej sprawie. Tym bardziej, że za chwilę będzie dyskusja o klonowaniu ludzi, eutanazji. Tu Kościół powinien być bardziej elastyczny.

- To politycy SLD wysyłają sygnały o umowie z Kościołem. Poseł Joanna Sosnowska ujawniła, że Jerzy Jaskiernia, szef Klubu SLD, kazał jej przygotować projekt ustawy o legalizacji konkubinatów, tak, żeby był gotowy tuż po referendum europejskim.

- Nowelizacja ustawy antyaborcyjnej jest już przygotowana przez senatorów i zakładam, że będzie dyskutowana jeszcze przed referendum. Nie wiem czy tak wygląda sprawa ustawy o konkubinatach, ale jeśli to, co mówi pani Sosnowska, jest prawdą, to wynikło tu jakieś nieporozumienie. SLD jest zainteresowane stabilnością sytuacji w Polsce. Nie chodzi tylko o integrację, ale także o kwestie społeczne. Co się stanie, jeśli kryzys gospodarczy potrwa jeszcze rok lub dwa, albo - odpukać - przybędzie bezrobotnych? Muszą być siły, które będą chciały utrzymać spokój społeczny w kraju. SLD nie jest zainteresowane wojną z Kościołem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24