Nie koronawirus, a mróz sprawił, że na giełdzie w Rzeszowie było praktycznie pusto [ZDJĘCIA]

Już od Zakładu Karnego było widać, ze ta giełda będzie skromniejsza niż zawsze. Około godz. 8 w niedzielę samochodów zmierzających w kierunku giełdy samochodowej na Załężu było jak na lekarstwo. A przecież zawsze o tej porze ruch wrze i tworzą się pierwsze korki. Bliżej giełdy naszym oczom ukazał się praktycznie pusty parking. Skoro nie było handlujących, to i zwyczajowych tłumów na giełdzie nie było. Więcej ludzi widzieliśmy, jak w Rzeszowie ogłoszono czerwoną strefę. Wtedy niebezpieczeństwa związanego z wirusem nikt się nie bał. Więcej było nawet w czerwcowe ulewy.

Oczywiście nie zabrakło nielicznych miłośników motoryzacji czy nietuzinkowych bibelotów, którzy kręcili się gdzieniegdzie. Przyjechało też kilku właścicieli samochodów z nadzieją, że nawet kiedy będą panować niskie temperatury, uda im się coś sprzedać. Skończyło się na tym, że siedzieli w środku swoich aut, co chwila zapalając silnik, aby zaprezentować, że ich cacuszka odpalą nawet w taki ziąb. Czasem wyskakiwali też na ciepłą i tanią herbatkę z cytrynką albo kiełbasę czy szaszłyka.

Jak ktoś nie miał rękawiczek, to marznął i patrzył. Ci co mieli, to mogli pogrzebać. Co prawda, w niezbyt wielu pudłach z giełdowymi różnościami. Niektóre elementy asortymentu bajowo przyprószył śnieg. Tu i ówdzie udało się ubić interes, choć sprzedawcy głośno narzekali, że ludzi mało i ten interes to raczej jest średni. Obrodziło na giełdzie za to używanym sprzętem narciarskim. Być może dlatego, że już niedługo rząd pozwolił na otwarcie stoków. O tym, że to był inna giełda niż wszystkie świadczył muzyczny repertuar. Zabrakło tradycyjnego Zenka i jego pogodnych szlagierów. Zastąpiły jej nostalgiczne wywody Janusza Panasewicza z Lady Pank.