Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wolno zapeszać

Gabriel Waliszko, nsport
Gabriel Waliszko
Nasze "orły" znów zawodzą. Niby biegają, ale tak naprawdę im się nie chce. Tradycyjnie gdy piłkarskim gwiazdkom nie idzie, honor narodu ratują inni. Na przykład żużlowcy.

* Szlag człowieka trafia jak po porażce z przeciętną (podobno) Ukrainą reprezentant Polski staje przed kamerami i tłumaczy: - Rywalom bardziej się chciało niż nam - wypala bramkarz, który puszcza trzy gole. - Nie było pełnego zaangażowania - wtóruje mu środkowy obrońca, który w lidze włoskiej grać potrafi, a w reprezentacji nie. Na pełniutkim biało-czerwonym stadionie najpierw idą podczas hymnu ciarki po plecach, a za parę minut trzeba przecierać oczy ze zdziwienia. Albo z niedowierzania. W przerwie nawet nie chce się wracać na swoje miejsce, bo w zimowej temperaturze nie ma co liczyć na gorące chwile za sprawą reprezentantów. Brrr, ale żałość. Złość i smutek. No bo kiedy biało-czerwoni piłkarze zagrali ważny mecz z solidnym rywalem na dobrym poziomie i wygrali? Pamięta ktoś? Podobno to było jakieś pięć lat temu z Czechami jeszcze za kadencji Beenhakkera. Potem mieliśmy nieudane Euro w Austrii, blamaż w eliminacjach afrykańskiego mundialu i niespełnione nadzieje przed mistrzostwami w Polsce i na Ukrainie. Czyli albo jesteśmy naprawdę słabi albo rywale są ciągle za silni. Albo trzeba zmienić zainteresowania.
* Nie zawodzą przynajmniej żużlowcy. Inaugurujące mistrzostwa świata zawody w Nowej Zelandii były dla Polaków znakomite. Wygrana Hampela i drugie miejsce Golloba to są powody do dumy. Cieszy też miejsce na podium Nickiego Pedersena, któremu Podkarpacie znów szczerze kibicuje. Teraz myślmy o lidze, która po zimowym śnie powinna wystartować 7 kwietnia. Oj, będzie się działo.

* Zaskoczyli skoczkowie. Sezon mieli historyczny, bo nigdy się dotąd nie zdarzyło, by aż 10 Polaków punktowało w Pucharze Świata. - Pierwszy skok trochę zmaściłem, ale w drugim poleciało lepiej - stwierdził po ostatnim konkursie w Planicy Piotr Żyła. Komentarz sympatycznego skoczka doskonale oddaje cały sezon. Pierwsze zawody były kiepskie i denerwujące, a dopiero potem przyszły medale drużyny i sukcesy Kamila Stocha. Chyba nikt nie spodziewał się takich efektów pracy trenera Łukasza Kruczka. Tymczasem warto było czekać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24