Niedźwiadki Chemart jadą do Krosna. Miasto Szkła faworytem derbów, na które kibice czekali 10 lat

Po dekadzie przemyscy kibice doczekali się ponownie pierwszoligowego basketu, ale inauguracja sezonu wypadła tak sobie - Niedźwiadki Chemart przez ponad 30 minut prowadziły w swej hali z GKS-em Tychy, jednak na koniec przegrały 65:71. Gospodarze połamali sobie zęby na obronie strefowej Ślązaków.

- W takiej sytuacji można stosować rzuty za trzy, albo akcje zespołowe - wyjaśnia Daniel Puchalski, coach beniaminka. - Pudłowaliśmy, nie wykorzystaliśmy błędów rywala, a sami popełnialiśmy niewymuszone błędy. Marnowaliśmy osobiste i stało się. Szkoda, ale spokojnie, to dopiero początek. Przed nami 33 mecze.

Niedźwiadki przegrały, ale dobry mecz rozegrał Maximillian Egner, skrzydłowy znad Sanu.

Bardzo chcieliśmy dobrze zacząć sezon, jednak słabsza skuteczność w ważnych chwila, straty nas pogrążyły. W Krośnie łatwo nie będzie, ale ja dobrze się czuję w tamtejszej hali. W czasie mistrzostw Podkarpacia nasza drużyna miała tam niezłe momenty. Teraz trzeba tak zagrać cały mecz

podsumował Max.

Krośnianie na dzień dobry gładko wypunktowali w Warszawie Polonię (92:67) i w sobotni wieczór będą mocnym faworytem.

- Z tymi faworytami to różnie bywa - ostrzega Janusz Walciszewski, prezes Miasta Szkła. - Wiosną Górnik Wałbrzych miał łatwo awansować do ekstraklasy, a nie wygrał meczu z Dzikami Warszawa, których niektórzy nie widzieli nawet w fazie play off.

Oczywiście liczę na wygraną naszego zespołu, ale nie spodziewam się jednostronnej gry. Cieszę się, że Przemyśl znów jest w pierwszej lidze. Przyjedzie sporo kibiców, spotkam starych znajomych

dodał szef klubu z Krosna, który pochodzi z miasta nad Sanem.

W obu zespołach nie ma problemów kadrowych, wszyscy koszykarze są zdrowi i gotowi do derbowego starcia. Dekadę temu ówczesna Polonia Budimex Przemyśl w hali przy Mickiewicza wygrała z MOSiR-em 95:79, aby w Krośnie przegrać 73:85.