Niesamowity mecz Stali Mielec. Wygrali w Głogowie w ośmiu

Trener Paweł Noch miał przed spotkaniem w Głogowie nie mały ból głowy. Marek Szpera i Łukasz Janyst zostali w Mielcu ze swoimi żonami na porodówce (Janystowi urodziła się córeczka, Szpera czeka na urodziny swojego dziecka), jakby tego było mało po turnieju reprezentacji Polski z kontuzją wrócił Rafał Gliński i choć z zespołem był w Głogowie nie mógł mu pomóc.

Mimo takich kłopotów mielczanie się nie załamali. Tylko na początku mecz toczył się pod dyktando gospodarzy (5:1, 7:4), potem odpaliła mielecka Stal. Obrona była dla rywali niemal nie do przejścia, a gdy już głogowianie znajdywali w niej lukę, to na posterunku był Krzysztof Lipka. Bramkarz mielczan wykorzystał też doskolane zmajomość reprertuaru rzutów Adama Babicza (grali razem 5 lat w Mielcu - przyp. red.) i zatrzymywał jednego z najlepszych strzelców ligi nawet w sytuacjach sam na sam.

- Dopadliśmy ich pod koniec pierwszej połowy, w drugiej to już była nasza dominacja - mówi trener Stali.

Na piątkę w ofensywie spisał się też Michał Obiała, który miał nie lada zadanie zastąpić Glińskiego. Młody rozgrywający Stali, który obchodził tego dnia 23 urodziny, wytrzymał presję i rozegrał rewelacyjne zawody, doskonale układała się jego współpraca z Damianem Krzysztofikiem, który był prawdziwą zmorą miejscowej defensywy.

Ciekawostą meczy był gol zdobyty przez Mirosława Gudza. Filar mieleckiej obrony trafił do siatki rywala po raz pierwszy. - Przez błąd sędziów nie została uznana Mirkowi bramka po wzorowej akcji z Michałem Chodarą, potem jednak dostał drugą szansę i bezbłędnie wykonał rzut karny - powiedział Paweł Noch.

Chrobry Głogów - PGE Stal Mielec 24:29 (11:12)