MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Noworoczny piknik pod wierzbą

ANDRZEJ KOZICKI
Przy muzyce nawet przysmolona kiełbasa lepiej smakuje.
Przy muzyce nawet przysmolona kiełbasa lepiej smakuje. AUTOR
SANDOMIERZ. Ponad dwudziestu łazików z Sandomierza i Stalowej Woli, nie zważając na siarczysty mróz wzięło udział w Noworocznym Złazie na Pieprzówki. Niektórzy przyszli wprost z Sylwestrowego balu, przynosząc z sobą baloniki, race.

- Witamy na wycieczce w najstarsze góry świata. Jest to już trzecia tego typu noworoczna impreza - mówił Marek Juszczyk, przewodnik PTTK. Szlak był niestety zbyt oblodzony, aby ryzykować wejście na ścieżkę prowadzącą krawędzią stromej przepaści. Konieczne okazało się przynajmniej godzinne nadłożenie drogi przez Kamień Łukawski. Niektórzy zaczęli narzekać na zbyt monotonną trasę. Za chwilę przewodnik poprowadził wycieczkę przez chaszcze, wykroty. Na najwyższym szczycie Pieprzówek był noworoczny szampan. Ktoś nawet przyniósł race. Co sobie pomyśleli wędkarze siedzący nad zamarzniętą odnogą Wisły, kiedy z góry zaczęły lecieć sztuczne ognie, nie wiadomo. W każdym razie nie wychodzili zza krzaków.
Po zejściu na dół, przy ognisku jeszcze raz tak na wszelki wypadek przywitano Nowy Rok szampanem. Większość posilała się pieczonymi na ogniu kiełbaskami. Były i bardziej wyszukane potrawy. Danuta Zych przyniosła z sobą indycze udo. Było ono tak solidnych rozmiarów (niektórzy dopytywali się, czy aby nie strusie), że starczyło i dla innych. Tama Szymula nie zważając na skostniałe z zimna palce grała na gitarze. - W murowanej piwnicy tańcowali zbójnicy, kazali se piknie grać i na nóżki spozirać, co podskoczę nóżki mi się gną - śpiewał Marek Juszczyk wymachując siekierką. Mając w pamięci ubiegłoroczny niefortunny skok przez ogień tym razem zrezygnował z tej części choreograficznej "zbójnickiego".
Hasłem do powrotu był "pancerny" standard "do domu wrócimy, w piecu napalimy, nakarmimy psa". Jako przewodnik pierwszy na zamarzniętą Wisełkę wkroczył Marek Juszczyk. Nie wziął pod uwagę, że lód jest pierwszej gładkości. Najpierw zrobił kilkumetrowy ślizg na nogach, z impetem runął na lód, resztę drogi pokonując na plecaku. Lód wytrzymał ten test, więc inni weszli już na niego bez obawy.
Wycieczka dotarła Sandomierza już o zmroku. Dokuczliwy chłód odpędzano chóralnym "Niech no tylko zakwitną jabłonie".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24