Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od spotkań z katem do mikrofonu - życie Pawła Wojtali wciąż związane jest z piłką

Maciej Lehmann
Paweł Wojtala nie tylko komentuje  mecze w telewizji, ale był też menedżerem piłkarskim i dyrektorem sportowym Zagłębia Lubin.
Paweł Wojtala nie tylko komentuje mecze w telewizji, ale był też menedżerem piłkarskim i dyrektorem sportowym Zagłębia Lubin. Piotr Krzyżanowski
Paweł Wojtala, były piłkarz Legii, Widzewa i Lecha, dobrze radzi sobie po zakończeniu kariery. Jest cenionym ekspertem, kończy studia, rozwija piłkarską wiedzę.

20 lat temu strzelił gola dającego polskiej drużynie ostatni awans do Ligi Mistrzów. Dwukrotnie zdobył mistrzostwo Polski, może pochwalić się też triumfem w Pucharze Niemiec. Przeżył treningi z największym „katem” Bundesligi Feliksem Magathem. Dziś jest cenionym komentatorem telewizyjnym i ekspertem, prowadzi duże biuro rachunkowe, współpracuje z firmą konsultingową przy projektach dla klubów i kibiców. Paweł Wojtala, który w czwartek na antenie Eurosportu relacjonował mecz Lecha z FC Basel, po zakończeniu kariery piłkarskiej miał pomysł jak wykorzystać swoje ogromne doświadczenie.

Był już menedżerem piłkarskim oraz dyrektorem sportowym jednego z najbogatszych polskich klubów Zagłębia Lubin. Teraz kończy studia, by pogłębić swoją wiedzę dotyczącą zarządzania. - Trudno, po tylu latach gry, a ja regularnie zacząłem trenować w wieku 9 lat, całkowicie się odciąć się od tego, co się kochało, a piłka zawsze była moją pasją - przyznaje wychowanek słynnej poznańskiej „13”.

Twarda „Lala“

Paweł Wojtala jest rówieśnikiem Piotra Reissa, który gole w ekstraklasie strzelał jeszcze po swoich 40. urodzinach.

- Mnie nie udało się tak długo kontynuować kariery. Zdecydowały sprawy zdrowotne. Trudno nawet zliczyć kontuzje, które mnie prześladowały odkąd zacząłem regularnie występować w pierwszej drużynie Lecha. Mam jednak satysfakcję, że mogłem spełnić swoje piłkarskie marzenia. Grałem w Lidze Mistrzów, w reprezentacji, w Bundeslidze, byłem mistrzem Polski i nadal większość moich obowiązków dotyczy spraw związanych z piłką - mówi popularny „Lala”.

Ten pseudonim wiązał się nie tylko końcówką nazwiska, ale też z faktu, że wyróżniał się na boisku długością włosów. - Ta ksywka jednak nijak miała się do mojego zachowania na boisku. Byłem twardym obrońcą, grałem na pograniczu faulu i nigdy nie odpuszczałem - przyznaje Wojtala.

Najbardziej szalony mecz

Kibice w całej Polsce zapamiętali go z gola dla Widzewa w Kopenhadze, który dał łodzianom awans do wymarzonej Ligi Mistrzów.

- To był szalony mecz, ale też szalona była radość po ostatnim gwizdku tureckiego arbitra. Duńczycy nie wiedzieli co się dzieje, bo wydawało im się, że po godzinie mecz jest już rozstrzygnięty. Po naszej wygranej w Łodzi 2:1, u siebie prowadzili już 3:0 i trener chciał oszczędzić najlepszych zawodników na ligę. Przeliczył się okrutnie, bo nie spodziewali się, że stać nas będzie na taki zryw i strzelenie dwóch goli. Gdyby wtedy ktoś powiedział mi, że to będą ostatnie udane eliminacje polskiego zespołu w Lidze Mistrzów, to na pewno bym mu nie uwierzył - mówi Paweł Wojtala.

Treningi u kata

Występy przeciwko Atletico Madryt, Borussii Dortmund i Steaua Bukareszt sprawiły, że wychowankiem Lecha zaczęły interesować się kluby zagraniczne.

- Najbardziej zdeterminowany był HSV, którego trenerem był Feliks Magath. Niewiele jednak brakowało, by do transferu nie doszło. Hamburczycy nie wiedzieli komu mają zapłacić za transfer, Widzew i Lech toczyły zażarty spór o to, kto ma prawo do mojej karty zawodniczej - wspomina Wojtala.

- W 1996 roku Lech żył w zasadzie tylko ze sprzedaży piłkarzy. Klubami rządzili sponsorzy. Kiedy przyszła oferta z Wi-dzewa, oddał mnie bez żalu. Ale kiedy zgłosił się po mnie HSV, jeszcze raz uważnie przeczytano umowę z prezesem Gra-jewskim. Wynikało z niej, że jestem tylko wypożyczony. Spór był ostry, bo Widzew nie chciał do końca odpuścić - wyjaśnia Paweł Wojtala. Ale to na konto Kolejorza wpłynęło 2 mln marek, które błyskawicznie rozeszły się, bo trzeba było uregulować górę długów.

W HSV przekonał się, że treningi w polskich klubach to relaks w porównaniu z tym, co musiał przeżyć u słynącego z twardej ręki trenera Magatha. - Przed obiadem były dwa mordercze treningi, a po posiłku i krótkiej drzemce kolejny. Nie było siły już na nic. Kto tego nie wytrzymywał, odpadał. Magath był katem bez litości. Dlatego kiedy dziś słyszę, że piłkarze są zmęczeni po rozegraniu 30 meczów i sezon jest zbyt długi, to mam mieszane uczucia. Wtedy każdy marzył, by grać co trzy dni, bo obciążenia na treningach były dużo mniejsze. Mecz to była pestka, w porównaniu z tym, co czekało na nas w tygodniu - śmieje się Wojtala.

Pomógł przypadek

W Niemczech znowu miał problemy z kontuzjami. Urazy uniemożliwiły mu transfer do Anglii. - Wtedy zacząłem zastanawiać się, co będę robił po zakończeniu kariery. I pomógł mi trochę przypadek.

-Było to w 2000 roku, kiedy jeszcze byłem piłkarzem Legii. Mój dobry kolega Roman Kołtoń zaproponował mi komentowanie w Polsacie jakiegoś meczu pucharowego. To były właściwie początki sportowego Polsatu. Nawet na tamte czasy, to były warunki spartańskie i nawet nie mam pojęcia jak zostałem oceniony. Chyba jednak nie było tak źle, skoro potem proszono mnie o komentarze na różne tematy piłkarskie - wspomina swoje początki z mikrofonem 12-krotny reprezentant Polski.

- Od tamtego czasu gościłem w mniejszym i większym wymiarze we wszystkich stacjach telewizyjnych w Polsce. Ale bez wątpienia największą komentatorską przygodą była współpraca z Al-Jazeera przy okazji mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie 2012 roku. To był bardzo duży projekt, bo jest telewizja, która dociera do 300 mln widzów w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Trafiłem tam też trochę z przypadku, bo chcieli Andrzeja Jusko-wiaka. Miał on już umowę z TVP, więc polecił mnie. I przeżyłem fajną przygodę, bo to była stacja, która chciała się wyróżniać i wszystko robiła z ogromnym rozmachem. Największe studio, prawa do wejścia nawet do szatni, sławy trenerskie analizujące kluczowe momenty. Pracowaliśmy na dachu Marriotta. Rywalizację o to miejsce wygrali z niemiecką ZDF, więc budżet mieli pokaźny. Miałem okazję być w programie razem z Arsene’em Wengerem i Arrigo Sacchim - opowiada o tej pracy „Lala”.

Zimna kalkulacja ryzyka

Być może następną przygodą komentatorską będą kolejne mistrzostwa Europy. Póki co jednak Eurosport wykorzystuje jego związki z Lechem i to, że poznańska drużyna nie ma dla niego tajemnic. Pewnie tak jak kibice, jest mocno rozczarowany kolejnymi przegranymi eliminacjami do Ligi Mistrzów oraz jesienną zapaścią i zaskoczony niezwykłą metamorfozą, jaką Kolejorz przeszedł, gdy zespół objął Jan Urban.

-Trzeba od razu zaznaczyć, że aby polski zespół dostał się do Ligi Mistrzów, musi dobrze zgrać się kilka czynników. Trzeba dobrać odpowiednich ludzi, muszą być oni optymalnie przygotowani mentalnie i fizycznie, potrzeba też trochę szczęścia w losowaniu. Lech tak jak jego poprzednicy musi bardzo dobrze skalkulować ryzyko, bo nie stać go na trzymanie szerokiej kadry. Wszyscy mówią, że trzeba wziąć drogich zawodników, którzy gwarantują odpowiednia jakość, ale to klub poniesie ogromne koszty, jeśli ci piłkarze nie zdążą się zaaklimatyzować i odpadną w pierwszej rundzie... Wiśle taka polityka do dziś odbija się potężną czkawką, obecne kłopoty nie pozwalają jej się nie tylko rozwijać, a wręcz przeciwnie, kryzys się pogłębia. Lech też ryzykował, odpadał z amatorami i tylko dzięki temu, że miał kogo sprzedać, by załatać dziurę budżetową, mógł nadal funkcjonować jako czołowa drużyna ligi. Dlatego tak ważne są długofalowa strategia, zaplecze, budowanie struktur, akademia wychowująca młodzież, by dać sobie radę nawet w kryzysowych sytuacjach. Znowu widzimy, że Lech idzie w dobrym kierunku. Nie chcę oceniać trenera, bo na razie za krótko pracuje, ale trzeba zauważyć, że jego ogromne doświadczenie piłkarskie i znajomość szatni, pomogło, by dotrzeć do zawodników. Lech poprawił grę w obronie, nie traci tylu goli po stałych fragmentach, widać większą determinację w grze. Zgrany kolektyw może dużo osiągnąć w naszej lidze, o czym świadczą wyniki Piasta Gliwice - ocenia Paweł Wojtala.

Czy gliwiczanie mogą być mistrzami Polski? I czy ekstraklasę czeka kolejna reforma?

- Zależy jaką przewagę uda im się utrzymać po rundzie zasadniczej. A kształt rozgrywek na pewno się zmieni. Doprowadzi do tego lobby warszawskie, które nie może pogodzić się z rozstrzygnięciem w poprzednim sezonie. W stolicy panuje przekonanie, że po podziale punktów Legia straciła tytuł i to jest ogromna niesprawiedliwość. Dlatego ten podział wkrótce zniknie - twierdzi znany ekspert, którego ciekawe opinie wielokrotnie publikował też na łamach „ Polski Głosu Wielkopolskiego”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24