Oddaliśmy głosy, teraz za to zapłacimy

Rekordowa suma subwencji jest następstwem wysokiej - jak na polskie warunki - frekwencji wyborczej.

Triumfatorka wyborów - PO - na którą zagłosowało 6,7 mln wyborców, co roku dostanie z budżetu aż 38 mln zł. Z prostego dzielenia wynika zatem, że mieszkańcy Podkarpacia, którzy oddali 232,7 tysiąca głosów na PO, dali "zarobić" partii Donalda Tuska 1,3 mln zł.

- Pieniędzmi z subwencji budżetowych w całości zarządzają władze krajowe partii. Regionalne zarządy nie mają wpływu na ich rozdysponowanie, ale część tych pieniędzy trafia do nas. Dostajemy je na utrzymanie biura zarządu - mówi poseł Jan Tomaka, wiceprzewodniczący podkarpackiej PO.

O wszystkim decyduje "Warszawa"

Wyborcy z Podkarpacia znacznie hojniejsi byli dla Prawa i Sprawiedliwości. Oddali na jego kandydatów 383,9 tysiąca głosów, czym "załatwili" partii aż 2,6 mln zł subwencji (cała dotacja dla PiS wyniesie 35,5 mln). W PiS-ie o wydatkowaniu pieniędzy także decyduje "Warszawa". Ale cześć z nich również trafia na Podkarpacie.

- Władze krajowe przekazały nam pieniądze na dofinansowanie naszej regionalnej kampanii wyborczej - mówi poseł Stanisław Ożóg, szef podkarpackiego PiS-u.

Przynajmniej 3 procent

Wysokość subwencji wyborczej dla formacji, które w wyborach przekroczą 3-procentowy próg poparcia, reguluje ustawa o partiach politycznych. Zakłada ona, że głosy oddane na partie mniejsze są wyceniane wyżej niż te, które otrzymały duże formacje polityczne. Dlatego nie ma dużych dysproporcji w wysokościach subwencji dla formacji dużych i małych.

Parte mają obowiązek przekazania od 5 do 15 procent budżetowych pieniędzy na tzw. fundusz ekspercki. Zgromadzone na nim fundusze przeznaczane są na ekspertyzy oraz finansowanie działalności wydawniczo-edukacyjnej, związanej z działalnością statutową partii politycznej.