Pracownicy pogotowia, którzy w środę przyszli na sesję rady powiatu, uważają, że dyrektor walczy ze związkami zawodowymi i pracownikami o długim stażu. Jak podkreślają, ustawa o ratownictwie medycznym mówi, że ich szef na skompletowanie zespołu, w którym zamiast sanitariusza jest ratownik medyczny, ma czas do 2010 r. Do tego momentu sanitariusze zdążyliby uzupełnić wykształcenie.
Bez sanitariuszy w karetkach
Zbigniew Bober tłumaczy, że dostał już od NFZ wymagania dotyczące składu ekipy w karetce od 1 stycznia 2007. O sanitariuszach nie ma mowy. W karetce ma być ratownik.
- Już od 6 lat było wiadomo, że tak właśnie się stanie. To był czas na kształcenie. Wielu kierowców i sanitariuszy go wykorzystało. Inni teraz kalają własne gniazdo - mówi Bober. - Niektórzy nagle chcą się uczyć, ale na to już nie ma czasu. NFZ nie da mi pieniędzy na utrzymywanie sanitariuszy.
Bober dodaje, że jeśli ma wybierać pomiędzy ratownikiem medycznym a sanitariuszem, woli posłać do chorych lepiej przygotowanego.
Panuje fatalna atmosfera
Pracownicy pogotowia mówią, że potencjalne zwolnienia to nie jedyne ich kłopoty. W stacji, ich zdaniem, panuje fatalna atmosfera. Są karani naganami za drobne przewinienia, spotykają się z szykanami ze strony szefa. Uważają, że dyrektor skłóca grupy zawodowe, dyskredytuje związek zawodowy w oczach pracowników.
- Nie da się w tych warunkach wykonywać swoich obowiązków w sposób rzetelny i odpowiedzialny - tłumaczą.
Jerzy Szeliga, kierowca karetki, podaje przykład. Przewodniczący związku zawodowego i jego rodzina mieli dostawać wulgarne SMSy od jednej z pracownic pogotowia. Zwrócili się do Bobera o rozwiązanie problemu. On jednak, zdaniem pracownika, był nieobiektywny. Rozpoczął ostre przesłuchania i szykanowanie tych, którzy chcieli sprawę wyjaśnić.
- Mój "nieobiektywizm" polegał na tym, że nie stanąłem jednoznacznie po stronie związkowców. Powiedziałem, że jest to sprawa prywatna. Powinna ją wyjaśnić policja i prokuratura. Nie mogłem dociekać, od kogo były te SMS-y. Poprosiłem, żeby nie przenosić spraw prywatnych na grunt zawodowy - tłumaczy Bober.
Mówi, że jak każdy pracodawca stara się utrzymać pewną dyscyplinę, ale nikogo nie szykanował.
Rozwiązania konfliktu chcą radni powiatowi. W sprawę zaangażował się Fryderyk Kapinos z PiS. Rozmowy z załogą prowadzi też Marek Paprocki, przewodniczący rady. Niebawem z zainteresowanymi spotka się starosta Andrzej Chrabąszcz.
- Jestem w stanie odpowiedzieć na każdy zarzut, poprzeć moje stanowisko dokumentami. Na razie nikt ze mną nie rozmawiał - mówi Bober.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?