Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostre starcie w pogotowiu

Aneta Dyka-Urbańska
Pracownicy pogotowia mówią, że zamiast skupić się na ratowaniu życia, zastanawiają się, co przyniesie nowy dzień: kto otrzyma wypowiedzenie.
Pracownicy pogotowia mówią, że zamiast skupić się na ratowaniu życia, zastanawiają się, co przyniesie nowy dzień: kto otrzyma wypowiedzenie. Fot. Aneta Dyka-Urbańska
Lista zarzutów, jakie wobec Zbigniewa Bobera mają jego pracownicy, jest długa. Przede wszystkim zamierza zwalniać ludzi, ich zdaniem, niepotrzebnie. Bober tłumaczy, że nie ma wyjścia. Te osoby nie mają wymaganych przez NFZ kwalifikacji.

Pracownicy pogotowia, którzy w środę przyszli na sesję rady powiatu, uważają, że dyrektor walczy ze związkami zawodowymi i pracownikami o długim stażu. Jak podkreślają, ustawa o ratownictwie medycznym mówi, że ich szef na skompletowanie zespołu, w którym zamiast sanitariusza jest ratownik medyczny, ma czas do 2010 r. Do tego momentu sanitariusze zdążyliby uzupełnić wykształcenie.

Bez sanitariuszy w karetkach

Zbigniew Bober tłumaczy, że dostał już od NFZ wymagania dotyczące składu ekipy w karetce od 1 stycznia 2007. O sanitariuszach nie ma mowy. W karetce ma być ratownik.

- Już od 6 lat było wiadomo, że tak właśnie się stanie. To był czas na kształcenie. Wielu kierowców i sanitariuszy go wykorzystało. Inni teraz kalają własne gniazdo - mówi Bober. - Niektórzy nagle chcą się uczyć, ale na to już nie ma czasu. NFZ nie da mi pieniędzy na utrzymywanie sanitariuszy.

Bober dodaje, że jeśli ma wybierać pomiędzy ratownikiem medycznym a sanitariuszem, woli posłać do chorych lepiej przygotowanego.

Panuje fatalna atmosfera

Pracownicy pogotowia mówią, że potencjalne zwolnienia to nie jedyne ich kłopoty. W stacji, ich zdaniem, panuje fatalna atmosfera. Są karani naganami za drobne przewinienia, spotykają się z szykanami ze strony szefa. Uważają, że dyrektor skłóca grupy zawodowe, dyskredytuje związek zawodowy w oczach pracowników.

- Nie da się w tych warunkach wykonywać swoich obowiązków w sposób rzetelny i odpowiedzialny - tłumaczą.

Jerzy Szeliga, kierowca karetki, podaje przykład. Przewodniczący związku zawodowego i jego rodzina mieli dostawać wulgarne SMSy od jednej z pracownic pogotowia. Zwrócili się do Bobera o rozwiązanie problemu. On jednak, zdaniem pracownika, był nieobiektywny. Rozpoczął ostre przesłuchania i szykanowanie tych, którzy chcieli sprawę wyjaśnić.

- Mój "nieobiektywizm" polegał na tym, że nie stanąłem jednoznacznie po stronie związkowców. Powiedziałem, że jest to sprawa prywatna. Powinna ją wyjaśnić policja i prokuratura. Nie mogłem dociekać, od kogo były te SMS-y. Poprosiłem, żeby nie przenosić spraw prywatnych na grunt zawodowy - tłumaczy Bober.

Mówi, że jak każdy pracodawca stara się utrzymać pewną dyscyplinę, ale nikogo nie szykanował.

Rozwiązania konfliktu chcą radni powiatowi. W sprawę zaangażował się Fryderyk Kapinos z PiS. Rozmowy z załogą prowadzi też Marek Paprocki, przewodniczący rady. Niebawem z zainteresowanymi spotka się starosta Andrzej Chrabąszcz.

- Jestem w stanie odpowiedzieć na każdy zarzut, poprzeć moje stanowisko dokumentami. Na razie nikt ze mną nie rozmawiał - mówi Bober.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24