Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Panczenista Piotr Michalski: Lubiłem stać na bramce, teraz wybrałbym tenis

PAP
PAP
- W Sanoku, skąd pochodzę, do wyboru miałem piłkę nożną lub hokej. Teraz, patrząc na to, co na korcie wyczynia Iga Świątek, być może zdecydowałbym się na tenis - powiedział PAP najszybszy polski panczenista Piotr Michalski.

Dwukrotny olimpijczyk przyznał, że w czasach szkolnych lubił stać na bramce w meczach piłki nożnej lub unihokeja. Inne pozycje w tych dyscyplinach specjalnie go nie interesowały, a w Sanoku nie było możliwości spróbowania sił w innych sportach. Pewnego dnia wuefista Marek Dźwięga zaproponował łyżwiarstwo szybkie.

Przez lata skompletowana w ten sposób grupa zawodników notowała dobre wyniki.

- To była fajna grupa, zdobywaliśmy dużo medali. Koledzy wybrali inne drogi życiowe. Tylko ja zostałem przy sporcie. Chyba na szczęście. Dobrze, że polubiłem się z łyżwiarstwem, bo znaczące wyniki w końcu przyszły - ocenił Michalski.

Najszybszy polski łyżwiarz medale olimpijskie w Pekinie przegrał dosłownie "o włos". Na 1000 do podium zabrakło mu 0,08 s, a na 500 m jeszcze mniej - 0,03 s. - Pewnie da się obliczyć ile dokładnie mi zabrało. To 10-15 centymetrów. Nie więcej. Teraz to bez znaczenia - powiedział 27-latek.

Jednocześnie przyznał, że cieszą go tak małe różnice, bo świadczy to o tym, że Holendrzy czy Kanadyjczycy są w zasięgu, a przecież mistrzostwo Europy zwyciężył o 0,01 s, pokonując całą plejadę panczenistów "Oranje".

- To fajne, że walczymy z czołówką światową, jak równo z równym. Wcześniej próbowaliśmy ją gonić, będąc o kilka kroków z tyłu - stwierdził.

Michalski z perspektywy czasu ocenia, że start na olimpijskim torze w Pekinie jest sukcesem, a nie porażką. Uzasadnia, że cztery lata wcześniej na igrzyskach w Pjongczangu nawet nie był blisko dziesiątki najlepszych zawodników.

- Tam start był nieudany. Formę potwierdziłem dwa tygodnie później, nomen omen, w Chinach. Świadczy o tym szóste miejsce na mistrzostwach świata. Wówczas już wiedziałem, że nie chcę więcej był trzydziesty, chcę walczyć o najwyższe lokaty. Ostatni sezon olimpijski to potwierdził. Wszystkie starty w Pucharze Świata, licząc od Kanady, wszystko szło jak z nut - zauważył.

Urodzony w Sanoku panczenistka czuł, że olimpijskie zawody w Pekinie należą do niego. W hali potrafił odciąć się od świata zewnętrznego. Miał świadomość, że wszystko mu wychodzi. Poradził sobie ze stresem. Kiedyś przed startem słuchał muzyki. Teraz koncentruje się wyłącznie na sobie.

- Trzeba wejść w taką bańkę i skoncentrować się na tym, co za chwilę nastąpi. Dać z siebie maksimum. To też nie może być na 110 procent. W naszym sporcie bywa tak, że jak coś się zrobi za mocno, to się jedzie wolniej. Musi być wszystko w punkt - wyliczył.

Michalski od niedawna przeszedł pod kuratelę trenera Artura Wasia, któremu kilka miesięcy temu odebrał rekord Polski na 500 m. Na tych samych zawodach Pucharu Świata w Salt Lake City z tabel wymazał również rekord kraju Zbigniewa Bródki na dystansie dwukrotnie dłuższym.

- Kiedyś z Arturem (Wasiem) razem trenowaliśmy w grupie. Wiem, że jego pomysły działają. Mamy wspólny język. Nie musimy się uczyć nawzajem. Wierzę, że on jest osobą na właściwym miejscu, a my zawodnicy potwierdzimy to wynikami. Artur, gdy czegoś nie będzie wiedział, to znajdzie odpowiednią drogę do celu. Jako opiekun sprinterów jest w stałym kontakcie z trenerem głównym kadry Pawłem Abratkiewiczem - dodał.

Michalski przyznał, że najszybszymi torami łyżwiarskimi na świecie są Salt Lake City (USA) i Calgary (Kanada). Jego zdaniem perspektywa startów na najwyżej położonym obiekcie w Europie, a konkretnie w Zakopanem, jest bardzo kusząca. Obiekt ma zostać oddany do użytku pod koniec przyszłego roku.

- W Zakopanem możemy się spodziewać naprawdę dobrych wyników i mistrzowskich imprez - powiedział wyraźnie podekscytowany.

Sanoczanin w wolnych chwilach jest pasjonatem Formuły 1, którą ponownie ogląda z wielką namiętnością. Kiedyś w sezonie nie mógł odpuścić transmisji w stacjach włoskich czy niemieckich. Letnie wyścigi z udziałem Roberta Kubicy przyrównał do zimowego szaleństwa w skokach narciarskich.

- Po wypadku Kubicy moje zainteresowanie F1 zmalało, ale teraz wróciło ze zdwojoną siłą. Sprawdzam wszystko, nawet to, jakie opony są przewidziane na weekend. To już trochę choroba - zakończył z uśmiechem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24