Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł z Rzeszowa: uratował mnie kierowca MPK

Małgorzata Motor
Gdyby nie kierowca MPK Rzeszów pan Paweł mógł zostać poważnie pobity.
Gdyby nie kierowca MPK Rzeszów pan Paweł mógł zostać poważnie pobity. Archiwum
Zaatakowany na przystanku przy ul. Potockiego w Rzeszowie 28-latek znalazł schronienie w autobusie MPK.

Pan Paweł akurat wracał od kolegi. Było tuż przed godz. 23.

- Czekałem właśnie na przystanku przy ul. Potockiego. Nikogo oprócz mnie nie było. Obok przystanku były jedynie zaparkowane dwa samochody. Nagle wysiadło z nich dwóch dwudziestoparolatków - wspomina.

To co się później wydarzyło, trwało raptem kilka minut. Jeden prowokująco zapytał się go, skąd jest. Odpowiedź, że jest z Rzeszowa, okazała się powodem do serii kolejnych pytań.

"My ciebie nie znamy. Nigdy nie widzieliśmy ciebie tutaj. Odpowiadaj, jak policja zadaje pytania" - rzucił jeden z nich, gdy 28-latek nie reagował na zaczepki.

- W końcu odpuścili i odeszli. Przynajmniej wtedy tak mi się wydawało. Kiedy zobaczyłam, że autobus jedzie, zaczęłam się kierować w jego stronę. I nagle jeden z nich pojawił się obok mnie. Chciał mnie uderzyć, ale dzięki mojej szybkiej reakcji uniknąłem ciosu. Niestety nie zauważyłem, że z drugiej strony pojawił się jego kompan. Oberwałem od niego pięścią, a potem już obaj zaczęli mnie bić i kopać - opowiada pan Paweł. - Kątem oka dostrzegłem, ze z ich samochodu wysiada jeszcze ktoś. Strach dodał mi sił. Wyrwałem się i zacząłem biec przed siebie. Uciekałem na oślep, bo tej części Rzeszowa po prostu nie znam i w głębi duszy miałem przeczucie, że zaraz mnie dopadną.

I wtedy zobaczył, że obok niego zatrzymuje się autobus MPK, a kierowca otwiera mu drzwi, a gdy wsiadł natychmiast je zamknął i odjechał.

- Goniący mnie oprawcy już nie zdążyli wejść do środka. Uratował mi skórę. Nie wiem, jakby się to skończyło, gdyby tego nie zrobił. Chcę jeszcze raz serdecznie podziękować mu za to, że zareagował, że nie bał się mi pomóc.

Wacław Kowal-Gąska z MPK w Rzeszowie przyznaje, że to nie pierwszy przypadek, kiedy ich kierowca kogoś ratuje.

- Dwa, trzy lata temu jeden sam rozpędził chuliganów i powiadomił policję - mówi i dodaje, że kierowcy nie przechodzą żadnego szkolenia pod względem obrony. - Każdy sam decyduje, czy jest gotów podjąć ryzyko takich sytuacjach.

Na szczęście dla pana Pawła ten, który przejeżdżał koło niego, zareagował błyskawicznie.

- Dzięki niemu nie zostałem skatowany. Nawet lekarz, który robił mi obdukcję, był zaskoczony, że mam tylko stłuczenie uda, rany na rękach i twarzy. Zdziwiony był, bo ludzie, którzy po podobnych atakach do niego trafiają mają zazwyczaj połamane szczęki. Miałem więc sporo szczęścia - przyznaje, ale podkreśla, że nie zamierza odpuścić napastnikom.

Wczoraj złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24