Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy taki finał w Ósemce Rzeszów

Tomasz Ryzner
Maciej Przybył (z lewej) i Arkadiusz Nawojski namieszali w turnieju nr 2.
Maciej Przybył (z lewej) i Arkadiusz Nawojski namieszali w turnieju nr 2. archiwum
Sensacyjnie zakończył się II turniej z cyklu "Nie lubię poniedziałku". W finale spotkali się Arkadiusz Nawojski i Maciej Przybył. Obaj po raz pierwszy dotarli do tej fazy.

W IV edycji w rywalizacji pojawia się coraz więcej nowych twarzy. W II turnieju faworyci byli jednak ci co zawsze; pod nieobecność Krystiana Tanasiewicza wysoko stały akcje Roberta Pecki, Jacka Pańczaka czy Mariusza Frącka, który wygrał przed tygodniem.

Pańczak przegrał jednak od razu w I rundzie z Macinem Woźniakiem 2:3. Na lewej wygrał dwa razy, ale w końcu odprawił go z kwitkiem właśnie Nawojski.

- Dwie partie skończyłem szybko i w dobrym stylu, ale potem nieszczęśliwie rozbiłem, rywal miał proste kombi i zaczęły się kłopoty. W ostatniej partii przeciąłem dziesiątkę i trzeba było rozkręcać kij. Nie był to mój dzień. W I rundzie dawałem fora 2:0, a dziesiątka dwa stawała mi w łuzie - podsumował Jacek.

Nawojskiemu wcześniej nie szło, jak z płatka. Po ograniu Pańczka miał już na koncie wygraną 3:2 z Katarzyną Sitarz i porażkę 2:3 z Patrykiem Peretem. Na lewej stronie był bardziej przekonujący; ograł 3:1 Annę Musiał, Pańczaka i 3:1 Mateusza Marczydło. W ćwierćfinale wyrwał wygrana Robertowi Pecce (3:2), a w półfinale zaskakująco łatwo bo 3:0 pokonał Mariusza Frącka.

Macieja Przybyła stresy na lewej stronie drabinki ominęły, choć już na dzień dobry omal nie przegrał ze Sebastianem Rosa (3:2). Potem aż do finału nie musiał się za bardzo pocić; pokonywał kolejno Łukasza Frącka, Mateusza Marczydło, Pawła Plisia i w półfinale do zera Jakuba Kurowieckiego.
Mimo że frekwencja rekordowa nie była (27 zawodników i zawodniczek) finał rozpoczął się w okolicach północy. Lepiej wystartował Maciej, który prowadził 2:1.

- Graliśmy w dziesiątkę. W czwartej partii rywal długo polował na moje faule, w końcu popełniłem trzy i zrobił się remis - mówi Maciek. - W decydującej partii ciąłem dziesiątkę przez cały stół. Sklepała mi, ale wcale nie była łatwa do wbicia. Przeciwnik jakoś jednak sobie poradził, choć jednocześnie trochę go pewnie zmroziło, gdy biała sunęła w stronę łuzy. Zatrzymała się milimetry do celu. Poziom finału nie był najwyższy, ale kończyliśmy około pierwszej, więc walczyliśmy nie tylko ze sobą, ale po części też ze zmęczeniem. - podsumował Maciej.

Nadal nietknięta pozostaje wielka wygrana w Jack Pocie. Milimetrów brakło, aby ponad 1300 złotych wylądowało w kieszeni Patryka Pereta z Mielca. Po rozbiciu dziewiątka sunęła w właściwym kierunku, ale zatrzymała się tuż nad krawędzią.
Za tydzień turniej nr 3. Początek, jak zawsze, o 18.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24