Piłkarz Stali: Trzeba się cenić

- Resovia wypłaci piłkarzom 70 procent zaległości, zapowiada niższe kontrakty. A jak te sprawy wyglądają w Stali?
- Mogę mówić za siebie. Czekam na pensję za maj i będę ze Stalą na czysto.

- Koledzy też tak dobrze mają?
- Maja różnie, ale moja sytuacja była trochę inna. Przyszedłem tylko na 3 miesiące, by pomóc drużynie. Ustaliłem konkretne warunki z działaczami i są one dotrzymywane.

- Nie zostanie pan w Stali?
- Klub tego chce, ale nie wiem czy spełni moje warunki.

- Dużo więcej pan sobie zażyczył?
- Nie ukrywam, że tak. Wie pan, miałem udział w utrzymaniu, a anonimowym zawodnikiem nie jestem. Nie chodzi o to, że postawiłem zaporowe warunki, ale wiem, że stać mnie na wyższą ligę i muszę się cenić.

- Jeśli nie Stal, to pewnie pierwsza liga.
- Coś tam na oku mam, ale łatwo nie jest. Dziś kluby obracają w palcach każdą złotówkę. Nie jestem młodzieniaszkiem, mam 30 lat i to nie ułatwia negocjacji.

- Jak będzie wspominał pobyt w Rzeszowie?
- Złego słowa nie powiem. No, może trochę irytowały problemy z boiskiem, ale spotkałem tu fajnych ludzi. Mam dobry kontakt z trenerem Szymańskim, który mnie sprowadzał, z prezesami, z trenerem Kuźmą, zawodnikami. Nie żałuję, że tu grałem.

- Wiele trzeba Stali do walki o większe cele?
- Drużyna ma potencjał, a gdyby pozyskać kilku solidnych zawodników mogłaby spokojnie walczyć o awans. Ta liga jest słaba.

- Urlopuje się pan?
- To już za mną. Wygrzewałem kości na Wyspach Kanaryjskich. Teraz już trenuję, ale w weekend znów pobiegam po piasku, bo w Lublinie gram ze swoim zespołem w Puchar Polski w beach soccerze. Będzie fajna zabawa, ale chcemy też coś wygrać.